Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński
110
BLOG

Dziennikarze, demokracja, homoseksualizm

Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński Polityka Obserwuj notkę 41
W ubiegłym tygodniu uczestniczyłem w ciekawym panelu dyskusyjnym w Krakowie. Z Anną Laszuk, o. Jackiem Prusakiem, Dariuszem Bugalskim oraz dziennikarkami z USA i Niemiec debatowaliśmy o sposobie, w jaki media przedstawiają homoseksualizm i homoseksualistów. Rozmowa przeniosła się później do „Salonu Trójki" radiowej.

Dyskusja była o tyle ciekawa, że tak naprawdę ciężko jest prowadzić taki opis, bez żadnego wartościowania - trudno jest mówić, jak media przedstawiają to zjawisko, samemu jakiegoś stanowiska nie zajmując.

Zastanowiła mnie w tej dyskusji niezwykle jedna rzecz. Największe oburzenie wywoływałem nie wtedy, kiedy broniłem stanowiska Kościoła Katolickiego (również przed duchownym - że Kościół nie rozsiewa stereotypów i uprzedzeń, lecz przedstawia ocenę moralną czynów), czy gdy protestowałem, przeciwko stwierdzeniu, że homoseksualiści walczą o prawa obywatelskie (jeśli walczą o prawa, to ten, kto im ich odmawia, łamie ich prawa - problem w tym, że rzecz wcale nie polega na odmowie dostępu do praw obywatelskich, lecz do przywilejów takich jak na przykład małżeństwo, ale o to mniejsza).

Największy sprzeciw wzbudziło moje stwierdzenie, że dziennikarze nie są obrońcami demokracji. Temat wywołała amerykańska dziennikarka, która powiedziała, jak wygląda proces kształcenia dziennikarzy w USA. Otóż uczy się ich, by dziennikarz zawsze poszukiwał dyskryminowanych i domagał się od władz tego, by przestrzegał praw tych słabszych. Dlatego dziennikarze pilnie śledzą sytuację homoseksualistów - mniejszości dyskryminowanej przez władze. Bardzo się też cieszyła, że może przyjechać i brać udział w dyskusji w Polsce, ponieważ wie, że w latach 30 w USA prasa nie pisała o rasistowskich linczach. Analogia do polskiej prasy w odniesieniu do dyskryminacji była oczywista. Wywołało to mój sprzeciw. Nie analogia Polski dziś i USA w latach 30, lecz koncepcja dziennikarza, jako obrońcy demokracji, obrońcy mniejszości, obrońcy społeczeństwa przed rządem. Gdy powiedziałem, że dziennikarz ma nie walczyć o demokrację, lecz informować, biorący udział w panelu dziennikarze popatrzyli na mnie ze zdziwieniem, poprosili bym powtórzył swoje zdanie, i chyba uznali je za ekstrawagancję konserwatysty. Twierdzili, że dziennikarz zawsze powinien być krytyczny, iść pod prąd, przeciw większości. Czyli właśnie w obronie mniejszości, dyskryminowanych, w obronie demokracji - można dodać.

Brrr, nie ma nic gorszego niż dziennikarz, który uważa się za obrońcę demokracji. Porównywalny jest chyba tylko z rewolucjonistą, który uważa się za depozytariusza historycznej konieczności. Obaj uważają się za bojowników słusznej sprawy, obaj czują się niezwiązani jakimikolwiek prawami i zasadami. Dziennikarz, który jest obrońcą demokracji jest stroną sporu politycznego. Przestaje przedstawiać rzeczywistość, lecz zaczyna ją zmieniać. W imię demokracji zaczyna tworzyć fakty, nie waha się używać prowokacji, walczyć „słusznej sprawie". Staje po jednej ze stron politycznego konfliktu. Tak samo, jak bojownicy o prawa homoseksualistów angażując się w politykę, stają po stronie lewej, tak samo dziennikarz-obrońca demokracji nie jest politycznie przeźroczysty - wszystko pcha go w stronę lewicowo-liberalnej. Taki stan rzeczy, sprawia, że istnienie prawicowego dziennikarza wygląda na sprzeniewierzenie się ideałom etyki zawodowej. No bo jeśli na przykład stanie po stronie obyczaju i moralności większości przeciw mniejszości? To co, złamał zasady dziennikarskiego kodeksu?

Dziennikarz, który uważa siebie za obrońcę demokracji, może znaleźć się w niebezpiecznej sytuacji, gdy będzie musiał podważać wszystkie standardy, wszelkie zasady, by bronić demokracji. Może stracić poczucie porządku, hierarchii i w pysze dopuścić się wszystkich występków, po to, by bronić - arbitralnie przez siebie rozumianej - demokracji. Staje się pyszałkiem, który uważa się za lepszego od krętaczy polityków, którzy oszukują społeczeństwo, czuje się też wyższy nad odbiorców, którym powinien służyć, bo przecież bez niego, dziennikarza, społeczeństwo tkwiło by wciąż w ciemnocie, średniowieczu.

Nie, dziennikarz powinien przede wszystkim informować. Powinien przedstawiać fakty, a później dopiero swoją opinię czy punkt widzenia.

Piszę o tym na Salonie24, dlatego, że rola temat roli dziennikarza pojawiał się tu wielokrotnie. Że dziennikarz powinien to, nie powinien tamtego. Dlatego warto przypomnieć różnicę na dziennikarstwo i publicystykę. Ta druga polega właśnie na prowadzeniu światopoglądowych sporów, na przedstawianiu swoich poglądów, na komentowaniu. Albo na nakłanianiu innych do tego, by swoje poglądy przedstawiali.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka