Mida Mida
974
BLOG

Być razem. O naszym małżeństwie

Mida Mida Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Minął nam już rok w małżeństwie. Może jestem zbyt pewna siebie, myśląc, że daje mi to podstawy do powiedzenia, jak to w małżeństwie jest. Na pewno ci, którzy mają dłuższy staż, 5, 10, 25 lat wiedzą o tym więcej, mogą mówić dłużej i udzielać mądrzejszych rad. A może ich życie już nauczyło, że nie znają się na niczym na tyle, żeby udzielać rad ;). Ja z resztą nikogo pouczać nie zamierzam. Ot, chciałabym tylko Wam opowiedzieć, jak to jest w małżeństwie. Z mojego punktu widzenia.

* * *

Pamiętam taką rozmowę ze szkolnej ławki, to było w liceum. Chyba nawet na jakiejś luźniejszej lekcji, a może na spokojniejszej przerwie wynikł temat zaangażowania obywatelskiego czy praw kobiet, wyzwolenia i uprawnienia do głosowania. Wtedy jeszcze nie miałam tak ostrych poglądów na ten temat jak teraz (które, w dużym skrócie, można by nazwać skrajnie antyfeministycznymi), ale już miałam wykształtowaną w tym temacie swoją postawę. Spomiędzy koleżanek zachwyconych, że mogą głosować, kandydować, samostanowić i działać lokalnie oraz państwowo wybił się mój głos, gdy stwierdziłam spokojnie, że ja chcę w przyszłości pytać męża, jak mam głosować w wyborach i faktycznie iść za jego radą. Byliśmy nastolatkami u progu pełnoletności, dorosłość malowała się przed nami wyraźniej niż wybór powołania. Koleżanki zatchnęło z niedowierzania i szoku, ale ktoś zareagował szybko, pytając mnie, kogo niby zamierzam pytać w następnych wyborach, bo męża chyba tak szybko nie znajdę. Odpowiedziałam spokojnie, że teraz pytam ojca. Tu padło pytanie, czy ja nie mam swojego zdania? Może po prostu nie wiem, jak głosować? Owszem, mam swoje zdanie, w rodzinie dyskutujemy na wszystkie tematy i swoje myślę także o aktualnej sytuacji społecznej oraz politycznej. Może nie jestem w tym mocna za bardzo, ale jakąś opinię mam. No to skoro mam swoją opinię, to czemu mam głosować, jak mi inni powiedzą? A jeśli mój mąż będzie głupi i będzie mi kazał bzdury zaznaczać? Na to odrzekłam, że chyba się nie spodziewają, że na męża - najważniejszą osobę w moim życiu, drugą po Bogu - wybiorę głupiego przedstawiciela męskiego rodu. Jeśli mam choć trochę rozumu, to w tym wyborze na pewno się on objawi. A jeśli mój mąż będzie mądry, bo takiego szukam, to dlaczego mam mu nie ufać i nie zaznaczać tak, jak on mi powie? Wierzę też, że mój mąż w przyszłości będzie ze mną rozmawiał i moją opinię weźmie pod uwagę. A potem zdecyduje, jak wspólnie głosujemy. Podobnie, jak teraz ufam ojcu, zamierzam w przyszłości ufać mężowi. Mówić z nim jednym głosem, szczególnie w tak ważnej sprawie, jak głosowanie w sprawach decydujących dla Polski. 

Koledzy i koleżanki zamilkli. A może zadzwonił dzwonek i uciął rozmowę. Dość, że nie mieli więcej pytań. Nikt też nie był przesadnie przekonany moją argumentacją. Ale moja postawa została zapamiętana - wiem o tym, bo zdarzyło się po latach, że niektórzy to wspominali. Na pewno bardzo wyróżniałam się na tle klasy, może szkoły, może nastolatek w ogólności. Mówiłam to wszystko bardzo serio.

* * *

Mijały lata. Okazało się, że znaleźć mądrego i myślącego kandydata na męża nie jest łatwo. Na pewno okazało się to trudniejsze, niż postawienie krzyżyka w okienku i wrzucenie kartki do urny. "Przejechałam się" w życiu najpierw na jednym, potem drugim chłopaku. Następnie straciłam nadzieję, że znajdę kogokolwiek, kto ma zdanie podobne do mojego, kto myśli i wierzy. I jeszcze przy tym wszystkim zainteresowałby się mną. Zwątpiłam i przewidywałam życie samotne i smutne. Wiedziałam, że nie będę mogła wiecznie opierać się na ojcu, ale mam braci i wierzyłam, że w razie czego zawsze będę miała do kogo pójść po radę, mimo wszystko.

* * *

Znajomość z moim mężem zaczęła się i stopniowo rozwijała przez rozmowy na messengerze. Najpierw przekomarzanki słowne, polegające na złośliwych lub abstrakcyjnych żartach. Później neutralne rozmowy o tym, co tam u nas. Z czasem gadało nam się tak dobrze, że zaczęliśmy poruszać coraz bardziej osobiste, nieraz głębokie i poważne tematy. Temat zaangażowania społecznego i politycznego też wynikł w którymś momencie, tym bardziej, że mój mąż wówczas kandydował i był radnym dzielnicy w swoim mieście. Kiedy przedstawiłam mu moje podejście do sprawy, był bardzo zaskoczony. Powiedział, że pierwszy raz ma do czynienia z kobietą, która jest gotowa oddać wyrażanie swojego zdania i oprzeć się na decyzji męża w takich sprawach. Z jego doświadczenia wynikało, że to się nie zdarza.

Po długim czasie, już w małżeństwie, powiedział mi, że zrobiło to na nim ogromne wrażenie. Szczególnie, gdy zdał sobie sprawę, że to właśnie jemu chcę tak ufać: że bardzo wzmocniło to poczucie jego wartości, odpowiedzialności. I zmusiło do naprawdę poważnego podchodzenia do spraw, w których trzeba podejmować wiążące decyzje. Nie tylko w tej dziedzinie, ale także w innych, w których dzieje się nasze wspólne życie. Bo to dotyczy każdego tematu: nawet jeśli coś po swojemu uważam, zawsze staram się zrobić krok w tył i męża pytam o jego zdanie. I to, co on powie, obowiązuje, nawet gdybym nie do końca się z tym zgadzała. Moja rola polega na tym, żeby się nie wykłócać i uszanować jego decyzję, choćby była inna od mojej (ale tak bywa bardzo rzadko). On niesie na sobie ciężar odpowiedzialności. Ja mogę mu w tym pomagać, ale nie mogę go wyręczać. Bo kiedy on tę odpowiedzialność podejmuje, staje się stuprocentowym mężczyzną, mężem, a już zaraz - także ojcem. Przywódcą i obrońcą. Sam ze sobą czuje się z tym lepiej. A ja widzę, jak "rośnie", jak się rozwija w swojej roli i ile mu to daje satysfakcji. Naprawdę, moje drobne ustępstwa są bardzo warte takich efektów.

Poza tym mój mąż mnie słucha i moja opinia ma dla niego znaczenie. Lubi powtarzać, że jestem mądra, a jedyne, co we mnie by zmienił, to zbyt niskie poczucie własnej wartości ;). Rozmawiamy na wszystkie tematy i wiemy, co o czym uważamy. Nie ma spraw, w których nasze zdania byłyby zupełnie inne. Może mi nie uwierzycie, ale przez ten rok... A doliczając narzeczeństwo, to półtora roku... ani razu się nie pokłóciliśmy. I żadna w tym moja zasługa, "bo charakter to ja mam paskudny", nieraz w życie toczyłam kłótnie wielkie w wieloma osobami. Ale z moim mężem działa rozmawianie. I wystarcza! Było kilka sytuacji, gdy było nam przykro, gdy coś zabolało, gdy spiętrzyły się trudne sprawy. Jednak udało się każdą z nich załatwić rozmową. I przytuleniem, oczywiście :). Nic nie pomaga tak, jak porządny przytulas...

Widać już chyba, na czym budujemy nasz związek. Bóg, wiara, pełne zaufanie, rozmowa, czułość. To zapewne nie są wszystkie składowe naszego porozumienia... gwoli ścisłości należałoby dodać, że się sobie wzajemnie szalenie podobamy i mimo upływu czasu to jakoś nie mija ;). Chemia musi być! :) Czasami się zastanawiam, jak to wszystko się zmieni, kiedy pojawi się dzidzia. Bardzo chciałabym nie popełnić błędu i nie stracić w tym momencie z oczu mojego męża. Widzę też, jak bardzo on mnie wspiera w czasie ciąży, jak przeżywa to razem ze mną, po swojemu się przygotowuje i wiem, że będzie ze mną w najtrudniejszych momentach. Zdaję sobie sprawę, że po prostu mam najlepszego męża na świecie!

To wszystko nie wzięło się znikąd. Każde z nas ma za sobą trudną historię i przejścia, które nas przenicowały, rozłożyły na łopatki i rzuciły na dno. I każde z nas ma doświadczenie, że z tego dna podnosi tylko ręka Boża. Oczywiście, Bóg posługuje się przy tym wieloma środkami - Słowem, innymi ludźmi wokół, kolejnymi wydarzeniami, które mogą podnieść. Ale bez oparcia się na Nim po prostu nic by nie było ani ze mnie, ani z mojego męża, ani tym bardziej nie byłoby nas razem.

A teraz czekamy na kolejny cudowny owoc tej historii, na naszą córeczkę i to czekanie wypełnia nas wciąż od nowa radością, wiarą, nadzieją i miłością.

Niech to trwa, niech to trwa!

Mida
O mnie Mida

30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki. Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru. Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem by Katrine *** My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy Nic nie wiemy, nic nie znamy za to ładnie wyglądamy Kiedy trzeba zrobić dyg My zrobimy go jak nikt Na sukienkach żadnej plamy Przy jedzeniu nie mlaskamy Dama z damą, ty i ja Mama z nas pociechę ma Dama mamie nie nakłamie Wierszyk powie, zna na pamięć Dama grzeczna jest jak nikt No i pięknie robi dyg *** Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną Na klombach mych myśli sadzone za młodu Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną I które mi świeci bez trosk i zachodu. Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety Rozdaję wokoło i jestem radosną Wichurą zachwytu i szczęścia poety, Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. (Kazimierz Wierzyński) *** Każdy twój wyrok przyjmę twardy Przed mocą twoją się ukorzę Ale chroń mnie Panie od pogardy Od nienawiści strzeż mnie Boże Wszak tyś jest niezmierzone dobro Którego nie wyrażą słowa Więc mnie od nienawiści obroń I od pogardy mnie zachowaj Co postanowisz niech się ziści Niechaj się wola twoja stanie Ale zbaw mnie od nienawiści Ocal mnie od pogardy Panie (N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca") *** Śnić sen, najpiękniejszy ze snów, Iść w bój, w imię cierpień i krzywd I nieść ciężar swój ponad siły, Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt. To nic, że mocniejszy jest wróg, Że twierdz obległ setki i miast, Lecz bić, bić się aż do mogiły. Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd, Choć tak beznadziejnie daleki ich blask. By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł Pod sztandarem swym iść, Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg! Właśnie to posłannictwa jest sens, Więc ślubuję tu dziś Mężnym być i nie skalać się łzą, Gdy na śmierć przyjdzie iść. I nasz świat lepszy stanie się, niż Dawniej był, nim rycerski swój kask Wdział i ten, co ślubował niezłomnie Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd! The Impossible Dream, Joe Darion THE VERY BEST OF Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie O III urodzinach Salonu24 Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach Bajka wakacyjna - o elfach Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga Niejasne bajdurzenie o dorosłości Matura. Krótkie studium poznawcze Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr O moim pisaniu - właśnie Naiwna. Głupia - o zaufaniu Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa "Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd Oto właśnie ta Noc - o Passze Historia pewnego cudu - o moich narodzinach Okruchy życia - o mnie Starsza Siostra - o siostrze :) Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku Zagiąć psora - o nauczycielach Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo