mimm mimm
194
BLOG

Krążownik dla Polski...

mimm mimm Kultura Obserwuj notkę 0

28 listopada 1918 roku Józef Piłsudski powołał Polską Marynarkę Wojenną, tworząc Sekcję Morską przy Ministerstwie Spraw Wojskowych. Pierwszym dowódcą rodzącej się marynarki został mianowany pułkownik marynarki Bogumił Nowotny. Jednym z pierwszych zadań, jakie przed nim postawiono, było opracowanie planów rozwoju rodzącego się rodzaju sił zbrojnych. Pierwszymi jednostkami, na których podniesiono banderę polską, były okręty rzeczne przejęte na Wiśle od państw zaborczych, tworzące od grudnia Flotyllę Wiślaną. Następnie w kwietniu 1919 roku utworzono Flotyllę Pińską. Wkrótce wspomnianą wyżej Sekcję Morską zlikwidowano m.in. na skutek buntu marynarzy w Modlinie, a w jej miejsce utworzono 2 maja 1919 roku Departament dla Spraw Morskich podległy Ministrowi Spraw Wojskowych. Jego szefem został mianowany wiceadmirał Kazimierz Porębski. Decyzja ta świadczyła o znaczeniu, jakie rodzące się państwo polskie przyznawało sprawom morskim. Jest jednakże oczywiste, iż nie do zaakceptowania była sytuacja, w której niejako Polska posiadała „flotę bez okrętów”. Dlatego też nowe kierownictwo zajęło się mocno sprawą ich pozyskania. Mogło to się dokonać na dwóch drogach.

Pierwszą z nich było pozyskanie okrętów od państw zaborczych za pośrednictwem Ententy. Druga polegała na pozyskaniu jednostek dla marynarki własnym sumptem czy to kupując je za granicą, czy to budując je w kraju. Z przyczyn historycznych i gospodarczych w pierwszym okresie istnienia PMW skupiono się na pierwszej z nich. Powodem była słabość gospodarcza rodzącego się państwa, które nie posiadało przemysłu stoczniowego, a także odpowiednich środków finansowych na zakup interesujących marynarkę okrętów za granicą. Wobec państw Sprzymierzonych, od których zależała decyzja o przekazaniu Polsce okrętów po państwach zaborczych podnoszono również argument, iż floty te zostały zbudowane m.in. z podatków Polaków łożonych w okresie zaborów. Mówił o tym memoriał z 3 maja 1919 roku przedstawiony Radzie Najwyższej państw Sprzymierzonych i Stowarzyszonych. Według planów z końca 1918 roku Polska domagała się przekazania jej okrętów o tonażu ponad 220000 ton. Z czego 75650 ton miało pochodzić z floty niemieckiej, 83000 ton z floty rosyjskiej oraz 73160 ton z austro-węgierskiej. Samozatopienie Hochsseflotte oraz wojna domowa w Rosji spowodowały jednak, że głównym dostarczycielem okrętów dla polskiej marynarki miała być flota Austro – Węgier. W tym celu m.in. działał od września 1918 roku w Poli konspiracyjny Komitet Polski. W sumie Polska domagała się 10% floty austro – węgierskiej w tym 1 okrętu ratowniczego, 1 węglowca, 1 okrętu – bazy łodzi podwodnych, 9 torpedowców, 1 stawiacza min, 4 kontrtorpedowców typu Triglav, 2 krążowników typu Novara i krążownika pancernego Kaiser Karl VI. Budowę tego ostatniego okrętu rozpoczęto w 1896 roku, a do służby wprowadzono w 1900 roku. Jednostka ta miała 7300 ton wyporności, a na uzbrojenie składały się dwa działa kal. 240 mm, osiem dział kal. 150 mm, jedno działo kal. 66 mm, czternaście 47 mm, dwa karabiny maszynowe kal. 8 mm i dwie wyrzutnie torped kal. 450 mm. Była to więc jak na ówczesne standardy potężna jednostka należąca do klasy, jak wspomniano, krążowników pancernych, z której to z czasem w dużym skrócie rozwinęła się klasa krążowników ciężkich. Krążowniki typu Novara były okrętami młodszymi, bo pochodzącymi z lat 1911 – 1915. Miały 3580 ton wyporności i posiadały dość słabe uzbrojenie w postaci ośmiu dział kal. 100 mm, jednego działa kal. 66 mm i jednego karabinu maszynowego kal 8 mm. Do tego posiadały sześć wyrzutni torped kal. 450 mm. Ostatecznie jednak nie udało się na tej drodze pozyskać okrętów poza sześcioma poniemieckimi torpedowcami o wyporności w sumie 1005 ton pozbawionymi uzbrojenia i znajdującymi się w fatalnym stanie technicznym. Były to OORP Krakowiak, Kujawiak, Ślązak, mazur, Kaszub i Góral (od 1922 roku Podhalanin).

W tej sytuacji Polska zdecydowała się na zakup okrętów za granicą a konkretnie od Wielkiej Brytanii. Podstawą tych zakupów był opracowany w lipcu 1919 roku plan rozwoju floty zakładający pozyskanie m.in. krążownika o wyporności 5000 ton. Anglicy uchylili się od sprzedaży, ponieważ zakładali, że Morze Bałtyckie stanie się akwenem neutralnym. Pomimo tego po sporządzeniu na początku 1920 roku następnego planu, który miał być zrealizowany w latach 1920 – 1929 ponownie o pomoc w jego realizacji zwrócono się do Anglii. Pan ten przewidywał zakup poza innymi okrętami (2 pancerniki, 28 kontrtorpedowców, 45 okrętów podwodnych, 28 trałowców) także aż sześciu krążowników. Został on odrzucony jednakże już przez polskie ośrodki decyzyjne jako mało realistyczny. W tej sytuacji we wrześniu 1920 roku stworzono tzw. plan minimum, według którego do 1924 roku PMW miała posiadać 4 kontrtorpedowce, 2 okręty podwodne, 12 kutrów torpedowych i oczywiście 1 krążownik lekki. Plan ten uzyskał akceptację brytyjskiej Admiralicji, jednakże, zanim udało się dopełnić odpowiednich formalności, Anglicy pod wpływem Foreign Office wycofali się z transakcji. Wobec tego Polacy zwrócili się o pomoc w rozbudowie Marynarki do USA i Francji. I choć z tym ostatnim państwem podpisano 21 lutego 1921 roku traktat wojskowy, to nie udało się uzyskać od tych krajów oczekiwanej pomocy. W tym mniej więcej czasie a konkretnie po podpisaniu traktatu ryskiego ponownie wróciła koncepcja pozyskania okrętów w tym wymarzonych krążowników od państwa – zaborcy. Tym razem adresatem tych żądań była Rosja, od której domagano się m.in. dwóch krążowników typu Swietlana. Oczywiście z planów tych nic nie wyszło.

Rok 1922 przyniósł 3 kwietnia likwidację Departamentu dla Spraw Morskich i powołanie w jego miejsce Kierownictwa Marynarki Wojennej. W roku tym miała miejsce również pewna ciekawa inicjatywa, w której co prawda nie pojawiają się krążowniki, ale którą jak sądzę, warto zasygnalizować. Otóż na skutek postanowień konferencji waszyngtońskiej USA zdecydowały się wówczas wycofać ze służby 13 predrednotów. 5 lipca tegoż roku senator Joseph Irwin France z Maryland zgłosił projekt ustawy, na mocy której Amerykanie 5 wycofywanych okrętów (Arizona, Georgia, Nebraska, New Jersey, Rhode Island) mieli przekazać za darmo stronie polskiej, która miała sfinansować jedynie koszty (niemałe) przejścia tych jednostek z baz w Stanach do Polski. Pomysł ten jednak ze względu na owe koszty, których strona polska nie była w stanie pokryć, upadł.

Dwóch lat zdominowanych przez kryzys gospodarczy w państwie trzeba byłoby powrócić do sprawy rozbudowy polskiej floty. W 1924 roku powstał tzw. mały plan rozbudowy floty przewidziany na 12 lat. W jego efekcie miano pozyskać m.in. dwa krążowniki. Jak poprzednie także i ten nie doczekał się realizacji i trafił do archiwum.  Przyczyną były dwie kwestie. Pierwszą było zanegowanie potrzeby posiadania przez PMW na morzu takim, jakim jest Bałtyk dużych okrętów artyleryjskich. Drugą były rozmowy sztabowe z Francuzami z maja 1924 roku, podczas których Polacy zaproponowali swym rozmówcom, aby w razie wybuchu wojny z Niemcami lub Związkiem Radzieckim to Francja wzięła na siebie osłonę polskich szlaków żeglugowych. Sami Polacy mieli jedynie zapewnić bazę morską (Gdynia) oraz rozbudować swą flotę o 9 okrętów podwodnych, dok pływający i 1 krążownik mający być bazą dla podwodniaków, a więc bez uzbrojenia. Potem plan ten zmodyfikowano, dodając dwa kontrtorpedowce, a skreślając z niego sześć okrętów podwodnych. W ten sposób we flocie polskiej pojawił się ORP Bałtyk wcześniej d`Entrecasteaux, a także ORP Wicher ORP Burza oraz OORP Wilk, Ryś i Żbik. Owocem współpracy z Francuzami były również szkolenia, jakie polscy kursanci mogli odbyć, począwszy od 1924 roku, na pokładzie krążowników szkolnych Jeanne d`Arc i Edgar Quinet.

Do planów pozyskania dla Marynarki Wojennej krążownika wrócono na początku lat 30, kiedy to nowy szef KMW kontradmirał Jerzy Świrski przedstawił plan zakładający budowę aż 10 okrętów tej klasy. Było to związane głównie z powrotem do koncepcji samodzielnej osłony szlaków żeglugowych. Łatwo się domyślić, że plan ten przede wszystkim z przyczyn ekonomicznych (flota polska miała liczyć aż 208 400 ton) szybko upadł. W jego miejsce pojawił się nowy, w myśl którego dla PMW miano zbudować już tylko 4 krążowniki. Rozbudowana flota zaś liczyłaby 160 000 ton.  Ta koncepcja również jak wiadomo, nie doczekała się realizacji.

Początek lat 30 to również powrót do planów pozyskania upragnionych okrętów poza granicami państwa. Tym razem ich dostawcą miała być daleka Japonia, która zresztą sama wystąpiła z tą inicjatywą. Było to pokłosiem traktatu londyńskiego z 22 kwietnia 1930 roku, na mocy którego główne państwa morskie miały ograniczyć swój stan posiadania, przede wszystkim wycofując ze służby starsze okręty. Państwo Kwitnącej Wiśni zaoferowało Polsce sprzedaż aż 10 krążowników lekkich; Tone, Chikuma, Hirado, Yahagi, Tatsuata, Tenryu, Kitakami, Kuma, Tama i Oi. Japońska oferta nie opiewała na wielką kwotę. Poza tym Japończycy mieli sami przeprowadzić okręty na Bałtyk, przeszkolić załogi oraz dostarczyć materiały potrzebne do eksploatacji w tym amunicję. Niestety, choć koszty jak na wartość okrętów, które miałyby do Polski trafić, nie była wygórowana, okazało się, że przekracza ona polskie możliwości. Zwłaszcza że skromne środki PMW były w tym czasie zaangażowane już w budowę we Francji 2 kontrtorpedowców i 3 łodzi podwodnych. W ten sposób jednostki te pozostały we flocie azjatyckiego państwa, biorąc później udział w działaniach na Pacyfiku w trakcie II wojny światowej.

Warto zauważyć, że sprawa rozbudowy floty polskiej w przeciwieństwie do ówczesnych decydentów w społeczeństwie polskim cieszyła się sporym zainteresowaniem. Było to zasługą m.in. prężnie działającej Ligii Morskiej i Kolonialnej. Jeden z jej działaczy Julian Ginsbert publikujący pod pseudonimami Lord Jim i Kapitan Nemo położył na tym polu szczególne zasługi. W jednej ze swych powieści Panna Wodna przedstawił swoją wizję przyszłej polskiej floty, która powinna składać się z 3 pancerników, lotniskowca, 5 krążowników, 13 kontrtorpedowców, 18 łodzi podwodnych i 6 kutrów torpedowych. W dalszym czasie flota ta była przez niego systematycznie modernizowana na łamach Kuriera Warszawskiego i Gazety Polskiej. O dziwo zadziałał tu mechanizm znany z pamiętnej audycji radiowej Orsona Wellesa. Otóż duża część społeczeństwa brała te rozważania na poważnie, sądząc, że wkrótce flota polska uzyska status co najmniej regionalnej potęgi. Co więcej, wobec braku dementi ze strony MSZ również zagraniczni korespondenci z czasem zaczęli traktować te enuncjacje całkiem poważnie, przekazując je swoim pracodawcom, a ci drukowali je w swych gazetach. W połowie 1936 roku we wspomnianych gazetach polskich ukazała się seria artykułów Ginsberta zawierająca jego nową wizję floty. W jej skład miało wchodzić tym razem 3 pancerniki, 12 kontrtorpedowców, 21 łodzi podwodnych, 2 stawiacze min, 16 trałowców i 12 kutrów torpedowych. Przewidziany był również krążownik w liczbie sztuk 1. Miała to być jednostka wzorowana na szwedzkim okręcie Gotland, a więc krążownik lotniczy o wyporności 6000 ton. Jego uzbrojenie miało składać się z 8 dział 152 mm i 8 102 mm. Głównym jego orężem miało być jednak 12 sztuk samolotów myśliwsko – bombowych wystrzeliwanych za pomocą dwóch katapult. W sumie koszt tej floty miał wynieść 2,5 mld złotych a jej budowa zająć 10 lat.

Innym propagatorem rozbudowy Marynarki Wojennej był zatrudniony w KMW inżynier Aleksander Potyrała. Jest to człowiek niezwykle zasłużony dla spraw morskich. Warto wspomnieć, że był on projektantem trałowców typu Jaskółka oraz brał udział w projektowaniu niszczycieli typu Grom i okrętów podwodnych typu Orzeł. Jemu to zlecono opracowanie także wizji przyszłej floty polskiej, która według wstępnych założeń miała liczyć 150 000 ton. Składać się miała z 2 pancerników, 9 kontrtorpedowców, 18 okrętów podwodnych, 21 trałowców oraz 24 kutrów torpedowych. Plany Potyrały były jakościowo czymś więcej niż literackie zapisy Ginsberta, ponieważ zawierały również ogólne założenia projektowe przyszłych okrętów w tym także krążowników. Jeśli chodzi o jednostki tej klasy miały one mieć 10 000 ton wyporności oraz silne uzbrojenie w postaci 9 dział 203 mm, 9 dział 120 mm, kilkunastu działek 40 i 20 mm oraz 8 wyrzutni torped kalibru 533 mm. Miały to być więc krążowniki ciężkie w swojej charakterystyce przypominające odpowiednie jednostki floty japońskiej. Kres tym wizjom położył układ morski, jaki zawarła Polska z Anglią 27 kwietnia 1938 roku. Ograniczał on możliwość budowy okrętów klasy krążownika dla Polski do jednostek o wyporności maksymalnej 8000 ton i działach nie większych niż 152 mm. Okręty inżyniera Potyrały jako większe zostały schowane do szuflady. Podobnie jak jego plan ogólnego rozwoju floty.

W tej sytuacji Polska skupiła się na realizacji zmodyfikowanego planu z 1937 roku, według którego jej flota miała składać się z 6 kontrtorpedowców, 8 okrętów podwodnych, 1 stawiacza min, 8 trałowców i 3 kutrów torpedowych. Warto nadmienić, że założenia te obejmowały np. w klasie kontrtorpedowców także już posiadane dwa okręty typu Wicher oraz dwa budowane typu Grom. A więc planowano w rzeczywistości zbudować tylko 2 nowe jednostki w tej klasie. Podobnie było w pozostałych klasach. Jak łatwo zauważyć plan z 5 marca 1937 roku nie przewidywał budowy ani zakupu krążownika. W zamian za to udało się zbudować w angielskiej stoczni Samuela White`a w Cowes OORP Grom i Błyskawica, które stoczniowcy na podstawie doświadczeń I wojny światowej zakwalifikowali jako małe krążowniki lekkie. I choć w swojej klasie były to wówczas na Bałtyku najsilniejsze okręty to jednak wciąż nie były to upragnione krążowniki. Zmianę pod tym względem przyniósł dopiero wybuch II wojny światowej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

LITERATURA:
W. Koszela, Krążowniki Polskiej Marynarki Wojennej, Warszawa 2014.
J. Pertek, Wielkie dni małej floty, Poznań 2011.
J.W. Dyskant, Nawodne bliźniaki, Warszawa 1985.










mimm
O mnie mimm

mimmochodem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura