mimm mimm
189
BLOG

Kapitalizm kolesi...

mimm mimm Gospodarka Obserwuj notkę 4

W styczniu 1997 roku Hanbo Steel, jeśli chodzi o wielkość drugi producent stali w Korei Południowej, ogłosił bankructwo. W tym momencie był zadłużony w bankach południowokoreańskich na 6 mld dolarów. Był to sygnał ostrzegawczy zbliżającego się do Korei kryzysu. Sygnał ten nie zdołał uratować tego państwa przed nadchodzącą katastrofą. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy było zblatowanie świata polityki i gospodarki, które powodowało inercję decyzyjną.

Katastrofa, o której wspomniano w pierwszym akapicie przeszła do historii pod nazwą kryzysu azjatyckiego i rozegrała się przede wszystkim w latach 1997 – 1998. Był to kryzys bliźniaczy tzn. obejmujący kryzys walutowy i kryzys systemu finansowego. Jest to zjawisko tym bardziej groźne, że trwa ono dłużej niż kryzysy obejmujące tylko jeden system, a jego skutki dla gospodarek są szczególnie dotkliwe. Jak one zareagują na bodźce kryzysowe i samo to zjawisko zależy od szeregu czynników wewnętrznych i zewnętrznych.

Pierwszym państwem, któremu przyszło zmierzyć się z nadchodzącym kryzysem, była Tajlandia, gdzie już w lipcu 1996 roku zaczęły pojawiać się niepokojące zjawiska jak np. upadek Bangkok Bank of Commerce. Następnie nastąpiło załamanie gospodarki w pozostałych państwach regionu tj. Malezji, Indonezji i Filipinach. Ostatnim krajem, do którego ono dotarło była Korea Południowa. By zobrazować sytuację, z którą musiało wówczas zmierzyć się to państwo, wystarczy odnotować, że w okresie od lipca 1997 do końca czerwca 1998 roku inwestycje kapitałowe spadły tam o 30%, a konsumpcja o 13%. Natomiast poziom bezrobocia w lutym 1999 roku osiągnął 8,6%, co było dla tamtejszego społeczeństwa szokiem.

Z reguły do wyjaśnienia zjawisk, czy to z dziedziny historii, czy to ekonomii przyjmuje się działanie czynników zewnętrznych i wewnętrznych. Nie inaczej było również w tym przypadku. Po kolei jednak. Zacznijmy od definicji.

Amerykański politolog Chalmers Johnson (1931-2010) dla wyjaśnienia sukcesu japońskiej gospodarki po II Wojnie Światowej stworzył teorię „państwa wzrostu gospodarczego”. W jednej ze swoich prac określił je jako „takie, w którym występuje elita rządząca dążąca do rozwoju kraju, dla której wzrost gospodarczy jest celem zasadniczym”. Uważał on poza tym, że państwo takie podejmuje różne interwencje także w sektorze prywatnym, przy czym wbrew teoriom neoklasycznym, działania te są skuteczne. Skuteczność tych działań miała wypływać po pierwsze z wydolności państwa, przewyższającej wydolność właściwie każdej firmy. Po drugie była pochodną autonomii, jaką posiada państwo w stosunku do przedsiębiorstw. Teoria ta zdaniem Johnsona oraz jego zwolenników miała następnie zastosowanie nie tylko w przypadku Japonii, ale także Korei Południowej, która miała być wręcz podręcznikowym jej odwzorowaniem. Tyle teoria. Jak to jednak zadziałało w praktyce w tym konkretnym przypadku?

Zwolennicy „państwa wzrostu gospodarczego”, niedostrzegający jego ograniczeń, całą winę za załamanie się gospodarki południowo-koreańskiej przypisywali co zrozumiałe czynnikom zewnętrznym. Według nich katalizatorem kryzysu w Korei miała być Japonia, a ściślej japońskie banki oraz międzynarodowa finansjera. Z kolei przeciwnicy powyższej teorii w swoich wyjaśnieniach źródeł koreańskich problemów odnosili się przede wszystkim do czynników wewnętrznych. Ich zdaniem teoretycy „państwa wzrostu gospodarczego” w swoich rozważaniach na temat kryzysu z lat 1997-1998 popełniają błąd apolityczności i ahistoryczności. Błędnie bowiem zakładają, że autonomia państwa w stosunku do gospodarki, a w szczególności sektora prywatnego, jest dana raz na zawsze i jest przez cały czas jednakowo silna. Bliższa analiza wydarzeń, ba, sam fakt, że w Korei doszło do kryzysu, zdaje się potwierdzać stanowisko krytyków teorii Johnsona. Jaka więc była rola czynników zewnętrznych? Być może był to przysłowiowy „gwóźdź do trumny”.

Początki koreańskiego cudu gospodarczego datują się na początek lat 70-tych ubiegłego wieku. Rządzący wówczas autorytarnie prezydent Park Chung Hee postanowił, by uczynić swój kraj gospodarczym tygrysem, zainwestować w rozwój przemysłu ciężkiego i chemicznego. Przemysł ten, jak się wydaje ze swej istoty, wymaga dużych organizmów gospodarczych. Takie jest tło tworzenia czeboli, czyli koreańskiego odpowiednika koncernu. Konglomeraty te, by sprostać stawianym im przez państwo zadaniom, były rozwijane przy jego udziale z małych firm prywatnych. Z drugiej strony, aby pozyskać konieczne na to środki finansowe, rząd zaczął przekształcać dotychczas istniejące prywatne instytucje finansowe, nastawione na maksymalizację zysków, w organizmy de facto państwowe, nastawione na działanie według wytycznych rządzących. Tak powstał mniej lub bardziej formalny styk państwa, przemysłu i banków. Wszystko działało prawidłowo, dopóki autorytarne rządy były w stanie zapewnić autonomię państwa i jego biurokracji w stosunku do dwóch pozostałych partnerów. Było to możliwe przede wszystkim, trzeba to uczciwie przyznać, dzięki formie sprawowanych rządów, co pozwalało dzierżącym władzę nie liczyć się na ogół np. z kosztami społecznymi swoich działań.

W miarę upływu czasu jednak państwo zaczęło wspomnianą autonomię tracić. Początek tego procesu datuje się jeszcze na okres sprzed przemian demokratycznych, czyli sprzed roku 1987. Po tej dacie został on tylko zintensyfikowany. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że był on wpisany w przyjętą przez Koreańczyków ścieżkę rozwoju. Trudno bowiem przyjąć założenie, aby droga ta biegła bez uwzględnienia warunków politycznych i historycznych, w swego rodzaju odseparowanym od nich laboratorium. Z biegiem czasu więc autonomia państwa zanikała, a nawet wręcz banki i przemysł zyskiwały swoją, czyniąc z państwa swego zakładnika.

Proces ten tym bardziej postępował, im czebole były większe. A ich rozrost od pewnego momentu był, jak się zdaje główną, jeśli nie jedyną metodą osiągania zysków. Tak przynajmniej zdawali się sądzić zarządzający nimi ludzie, jak prezes Hanbo Chung Tae-soo, który w rozroście podległej sobie firmy widział najpewniejszy środek zapewnienia jej bezpieczeństwa na rynku. I tak lansował rozbudowę hut, z których największa miała kosztować 6 bilionów wonów i których opłacalności odpowiedni urzędnicy państwowi nie skontrolowali. Podobnie jak projektu wprowadzenia w tych hutach technologii Corex, co wiązało się z nakładem 1 biliona wonów i co do której istniały już wówczas tj. w 1994 roku podejrzenia, iż nie jest przystosowana do warunków koreańskich.

Oczywiście gigantomania ta, charakterystyczna dla wszystkich czeboli, była wspierana przez sektor finansowy, który dostarczał środków pieniężnych na jej realizację. Rosło więc zadłużenie czeboli. By zobrazować sytuację, wystarczy wspomnieć, że realna stopa zadłużenia, tzn. stosunek zadłużenia do kapitału własnego, 30 największych czeboli wynosił pod koniec 1996 roku 363%, a pod koniec roku następnego wzrósł do 519%. Skupiając się na jednostkowym przykładzie Grupy Hanbo, odnotujmy, że np. tylko Korea First Bank, który do 1993 roku w ogóle nie udzielał temu czebolowi kredytów w następnych latach aż do upadku Hanbo, bez wystarczającego zabezpieczenia, przyznał mu pożyczki na łączną kwotę 1,7 biliona wonów. Było to dwukrotnie więcej niż cały kapitał tego banku. Natomiast łączna wysokość kredytów udzielonych przez banki czebolowi ponad 22-krotnie przekraczała ich kapitał. Co warto zaznaczyć były to w przeważającej liczbie pożyczki długoterminowe, banki koreańskie zaś, by je sfinansować, zaciągały na rynkach międzynarodowych kredyty głównie krótkoterminowe.

Gigantomania czeboli miała także wsparcie samego państwa i jego urzędników. Nie było ono co gorsza bezinteresowna. I znowu skupiając się tylko na Grupie Hanbo, przytoczymy, że około 1000 osób, w większości urzędników i bankierów różnych szczebli było regularnie przedmiotem działań lobbistycznych ze strony tego czebola. Regularnie wręczano im prezenty i pieniądze w zamian za różne przysługi na rzecz koncernu. Zjawisko to miało miejsce zarówno przed, jak i po 1987 roku. Co najwyżej po pierwszych wolnych wyborach prezydenckich zyskało tylko nieoczekiwany wymiar. Polegał on na finansowaniu przez czebole, w tym Hanbo, kampanii poszczególnych partii i polityków. I tak prezes Chung Tae-soo w 1992 roku podczas kampanii prezydenckiej „zainwestował” w ten sposób sumę od 60 do 100 miliardów wonów. Oczywiście w swych działaniach nie był odosobniony i podobnie postępowali zarządzający innymi czebolami. Lee Jong-chan, kandydujący na prezydenta w 1992 roku, szacuje, że łączna wartość tego wsparcia dla różnych polityków w trakcie tej kampanii wahała się od 700 do 800 miliardów wonów, co w przybliżeniu jest równe 1 miliardowi dolarów. Wraz z tym szły korzystne dla czeboli decyzje polityków, takie jak gwarancje rządowe dla kredytów udzielanych bez weryfikacji i pokrycia. Ilość tych tzw. złych kredytów powodowała z kolei kłopoty koreańskiego sektora bankowego, który jak napisano wyżej, na rynku międzynarodowym pozyskiwał głównie pożyczki krótkoterminowe. Bankowcy więc nie mogąc doprosić się niekiedy spłaty swoich zobowiązań przez czebole, liczyli w tym zakresie coraz bardziej na państwo, obficie „opłacając” przychylność jego urzędników.

Działanie te opierały się na „ryzyku etycznym”. I w tym przypadku nie jest to tylko zwrot erystyczny, ale pojęcie funkcjonujące także w teorii. Amerykański uczony Charles Calomiris, odnosząc je do banków, pisał; „Jeżeli bankierzy, podejmując ryzykowne decyzje wiedzą, że ewentualne przyszłe zyski staną się dochodem prywatnym, a straty obciążą znowu podatników, jest to równoznaczne z subsydiowaniem ryzyka przez rząd, co w ten sposób zachęca do podejmowania nadmiernego ryzyka”. Opierając się na tej definicji, charakteryzuje się „ryzyko etyczne” również jako działania, które ze względu na duże niebezpieczeństwo niepowodzenia normalnie nie zostałyby podjęte, są jednak podejmowane „w wyniku nieuczciwych praktyk i pokrywania kosztów gospodarczych niepowodzeń przez państwo”. Jest to mechanizm, który tworzy, a następnie umożliwia funkcjonowanie „kapitalizmu kolesi”. Oczywiście działanie to trwa tak długo, jak długo, ktoś np. międzynarodowe rynki finansowe czy też po prostu bieg historii, nie powie-sprawdzam!

W przypadku Korei Południowej owe sprawdzam, kosztowało państwo 60 miliardów dolarów, co stanowiło 17,5% PKB. Na tyle MFW szacował w listopadzie 1998 roku koszt interwencji w celu uzdrowienia sytuacji. O innych kosztach, takich jak fala bankructw, także należy pamiętać. Np. w marcu 1997 roku funkcjonowało w Korei 30 banków, natomiast w 2000 roku już tylko 8. Pozostałe upadły lub zostały wchłonięte. Bankrutowały również czebole, takie jak KIA, pozbawione finansowania przez banki południowo-koreańskie. Odpłynął także kapitał zagraniczny. Dla zobrazowania tego zjawiska wspomnimy, że zjawisko to jak się szacuje, zamykało się kwotą 86 miliardów dolarów. Taka była różnica pomiędzy wartością tych środków w 1996 i w 1997 roku. Oczywiście wpłynęło to na produkcję, która w 1998 roku spadła o 5,8%. To z kolei wywołało wzrost bezrobocia. Było to szokiem dla tamtejszego społeczeństwa, zwłaszcza że nie istniał tam wówczas system zabezpieczeń socjalnych, znany choćby z zachodniej Europy.

Jednymi z najbardziej doniosłych skutków kryzysu, który dotknął pod koniec lat 90. XX w. Koreę były zmiany w funkcjonowaniu czeboli. Wiele z nich upadło. Tak jak Hanbo czy Daewoo. W sumie w 1998 roku Nadzór Kontroli Skarbowej w celu uzdrowienia sytuacji wymusił zamknięcie ponad pięćdziesięciu z nich. Dalszych 66 firm zostało poddanych restrukturyzacji. Wprowadzono także ograniczenia na wzajemne posiadanie przez nie swych akcji. Rozwiązanie to zastosowano w stosunku do trzydziestu największych koncernów. Większą uwagę, zaczęto przykładać do kwalifikacji menadżerów zarządzających czebolami, a także bankami i instytucjami finansowymi. Te oraz szereg innych zmian miały w zamierzeniu doprowadzić do likwidacji „kapitalizmu kolesi”.

Literatura:

A. Szczukiewicz, Przebieg i skutki kryzysu azjatyckiego końca XX wieku. [w:] Kryzysy światowe i recesje. Teoria, historia, przykłady. Red K. Piech, Warszawa 2012.
Young-Kwan Yoon, Koreański kryzys gospodarczy końca lat dziewięćdziesiątych. Globalizacja a potrzeby reform instytucjonalnych, Quebec 2000.

mimm
O mnie mimm

mimmochodem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka