mimm mimm
115
BLOG

Pustynna Burza według George`a H. W. Busha...kontra...

mimm mimm Kultura Obserwuj notkę 0

...marynarka jako pierwsza zareagowała na inwazję Kuwejtu, zapewniając natychmiastową przewagę na morzu. Również marynarka była pierwszym komponentem powietrznym w strefie konfliktu. Oba te elementy odstraszyły i najwyraźniej – w co wierzę – powstrzymały Irak od dalszego marszu na Arabię Saudyjską”.

Generał Herbert Norman Schwarzkopf

Wbrew obiegowym opiniom, Amerykanie od samego początku brali pod uwagę możliwość swojej zbrojnej interwencji w Kuwejcie. Świadczy o tym posiedzenie Narodowej Rady Bezpieczeństwa odbyte rano 2 sierpnia. Już na jego wstępie Colin Powell oświadczył, że „od wielu tygodni głównodowodzący w CENTCOM-ie i Połączony Komitet Szefów Sztabu przygotowują na wszelki wypadek różnego rodzaju rozwiązania militarne”. Po nim zabrał głos dowódca CENTCOM-u gen. Schwarzkopf, który zreferował stan amerykańskich sił morskich i powietrznych w regionie. Jak stwierdził, o ile zaangażowanie obecnych tam okrętów nie przedstawia trudności, to inaczej ma się sprawa z siłami powietrznym. Problemem było to, że by skutecznie bronić Arabii Saudyjskiej musiałyby one stacjonować na jej terytorium, a jak dotychczas Saudyjczycy się na to nie zgadzali. Jednocześnie wyraził przekonanie, że jest w stanie odeprzeć iracki atak na saudyjskie pola naftowe. Jednakże, aby wprowadzić do walki poważniejsze siły, w tym operacyjne grupy lotniskowców potrzebne było około dwudziestu dni. To, co dało się na szybko zorganizować to wysłanie na Zatokę Omańską z wyspy Diego Garcia lotniskowca Independence w asyście ośmiu okrętów. W dalszym czasie jako drugi miał do niego dołączyć zespół jednostek skupionych wokół lotniskowca Eisenhower, który postanowiono przerzucić z Morza Śródziemnego na Morze Czerwone. Obie grupy wsparte paroma okrętami brytyjskimi i francuskimi, miały zapewnić prowizorycznie bezpieczeństwo innym państwom zagrożonym iracką agresją.

Zdawano sobie przy tym sprawę, że są to działania niewystarczające. Dlatego tak wielką wagę przywiązywano do rozmów z Saudyjczykami, w celu uzyskania od nich zgody na stacjonowanie na ich terytorium sił zbrojnych USA. Mówił o tym na posiedzeniu Narodowej Rady Bezpieczeństwa, które miało miejsce zaraz po powrocie prezydenta z konferencji w Aspen, Dick Chaney. Stwierdził wówczas wprost, że „aby przeciwstawić się dalszym operacjom Iraku przeciwko Arabii Saudyjskiej potrzebne będą na miejscu siły lądowe Stanów Zjednoczonych”. Zwrócił również uwagę, że poza tym dodatkowe siły będą potrzebne do operacji ofensywnych przeciwko Irakowi.

Wobec pierwszych symptomów zmiany postawy Saudyjczyków, co sugerowała rozmowa Busha z Fahdem, a także bezpośrednia rozmowa w Białym Domu z ambasadorem Arabii, księciem Bandarem, kolejne obrady Narodowej Rady Bezpieczeństwa w dniu 4 sierpnia poświęcono kwestiom stricte militarnym. Punktem wyjścia tej narady, była uwaga Cheneya, że „jeśli chodzi o rozwiązania militarne, to wiele zależy od celów, jakie chcemy osiągnąć”. Wsparł go Colin Powell, przedstawiając wstępne założenia planu działań, przy założeniu, że będzie on podzielony na dwa etapy. Pierwszym z nich będzie powstrzymanie Iraku przed dalszymi agresywnymi działaniami, zwłaszcza wobec monarchii Saudów. Drugim natomiast ma być przejście do działań ofensywnych i wyparcie agresora z Kuwejtu. Przedstawił również potencjał militarny przeciwnika, charakteryzując go jako znaczny, jeśli chodzi o ilość, ale o „bardzo niskiej jakości”. Z kolei gen. Schwarzkopf zwrócił uwagę na problem, jakim była odległość, reasumując, że z tego względu „realizacja całego planu przygotowań do działań wojennych zabrałaby nam siedemnaście tygodni”. Wszyscy wojskowi uczestnicy zebrania uważali, że stosunkowo najszybciej można w walkę zaangażować siły lotnicze. Podsumował to generał Charles Horner, oświadczając: „W ciągu jedenastu dni możemy zgromadzić czterysta samolotów”. Stosunkowo szybko można było w działania wojenne zaangażować również marynarkę. Jej działalność miała przy tym tę zaletę, że „znajdowała się daleko od wybrzeży i nie kłuła w oczy”.

Przełomowym dniem okazał się 6 sierpnia, w którym władca Arabii, król Fahd, zwrócił się do USA, na razie nieoficjalnie, o rozlokowanie ich wojsk na terytorium swego państwa. Tuż po tej informacji prezydent Bush polecił postawić w stan gotowości, a następnie wysłać w rejon konfliktu 82 Dywizję Powietrznodesantową oraz dwa dywizjony lotnictwa taktycznego. Do tej pory wszyscy obawiali się uderzenia Saddama na monarchię saudyjską, której siły zbrojne w tamtym momencie stanowiły ekwiwalent dwóch dywizji. Król prosił także o przysłanie sił innych krajów, z których najbardziej zależało mu na obecność wojsk Egiptu i Maroka.

Oba te kraje niemalże bez wahania zgodziły się na udział ich oddziałów w koalicji antyirackiej. Swój akces zgłosiły również Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Oman. Były to ważne sygnały świadczące, że Irak nie może liczyć na szersze poparcie wśród Arabów. Symboliczne pod tym względem były obrady Ligi Arabskiej w Kairze 10 sierpnia. Większość obecnych na tym posiedzeniu delegacji wyraziła zgodę na udział sił panarabskich w operacji obrony Arabii Saudyjskiej. Wsparcia Irakowi udzieliły jedynie Libia i OWP. Udział swych wojsk potwierdzały także państwa Zachodu. Jako pierwsza uczyniła to i wprowadziła słowa w czyn Wielka Brytania. Za nią szły następne kraje.

Jednocześnie pojawiła się kwestia wzmocnienia sił zbrojnych Arabii Saudyjskiej, które nie prezentowały się wówczas okazale. 26 sierpnia prezydent Bush, korzystając ze swych prerogatyw, wyraził zgodę na natychmiastową dostawę do tego państwa 150 czołgów starszych typów, 24 samolotów oraz ograniczonej ilości amunicji. W sumie wartość tych dostaw wahała się od 17 do 20 miliardów dolarów.

Konkretyzowały się również plany wojenne Amerykanów. 11 października podczas spotkania ścisłego kierownictwa NRB generał Powell oraz generał Robert Johnston przedstawili wstępne założenia kontrofensywy sprzymierzonych. Jej podstawowym założeniem było wykorzystanie lotnictwa. Jednocześnie Powell zaznaczył ostrożnie, że najprawdopodobniej sama ofensywa lotnicza nie skłoni Saddama do wycofania się z Kuwejtu lub do kapitulacji. Przedstawiono zatem także koncepcję ofensywy lądowej. Jej podstawowym założeniem było przejęcie kontroli na głównych skrzyżowaniach dróg na północ od Kuwejtu. Wojskowi zakładali również, że atak zostanie wykonany w środek obrony irackiej, co wywołało krytykę Scowcrofta. Na jego obiekcje wojskowi odparli, że po pierwsze nie dysponują odpowiednią liczbą cystern, co skutkowałoby brakiem paliwa dla czołgów, a po drugie nie są pewni czy zachodnia pustynia jest terenem odpowiednim dla działań czołgów i czy po prostu nie utknął one w piasku. Scowcroft jednak nie ustąpił i zadzwonił tuż po naradzie do Cheneya, który podzielił jego poglądy i polecił opracowanie nowych planów. Plany te miały uwzględniać także cele militarne, inne niż naznaczone w rezolucjach ONZ. Przede wszystkim chodziło o zmniejszenie sił wojskowych Iraku, na tyle by nie stanowiły już zagrożenia dla jego sąsiadów, ale jednocześnie by nie naruszyć w ten sposób równowagi pomiędzy tym państwem a Iranem.

Zastanawiano się również nad optymalnym terminem rozpoczęcia działań militarnych. Przyjęto przy tym ogólne założenie, że należy dać czas na koncentrację sił lądowych przed rozpoczęciem ofensywy lotniczej. Wstępnie ustalono także, iż atak należy przeprowadzić pomiędzy grudniem a lutym. Po pierwsze w grudniu według sztabowców miano skoncentrować odpowiednio liczne wojska naziemne. Po drugie pod koniec lutego w tym rejonie zaczynał się okres złej pogody. Po trzecie tuż po tym następował Ramadan (17 marca – 14 kwietnia), a zaraz po nim rozpoczynały się pielgrzymi do świętych miejsc islamu. Potem natomiast nadchodził okres wysokich temperatur, które uniemożliwiały prowadzenie operacji militarnych. Właśnie dlatego uznano, że optymalnym momentem na kontrofensywę będzie styczeń. 

Równocześnie pracowali wojskowi. Po opisanej wyżej październikowej naradzie doszło 1 grudnia do spotkania w Camp David z Połączonym Komitetem Szefów Sztabów. Główne skrzypce podczas niej grał generał McPeak, który przedstawił zarys trzydziestodniowej ofensywy powietrznej. Oszacował, że będzie ona kosztować sprzymierzonych 150 samolotów. Przy czym połowę pilotów uda się uratować, jedna czwarta zginie lub odniesie rany, a pozostali trafią do irackiej niewoli. Ocenił także iż w wyniku tych lotniczych ataków uda się zniszczyć około połowy ciężkiego sprzętu Irakijczyków. W wyniku tej narady, a także kolejnych, przyjęto również założenie, że głównym celem ataków powinny być jednostki Gwardii Republikańskiej, jako podpory reżimu Saddama. Liczono przy tym, że zniszczenie tej formacji doprowadzi do utraty poparcia wśród wojskowych dla irackiego dyktatora, a w konsekwencji do jego obalenia. Brano również pod uwagę jego fizyczną likwidację przez siły koalicji. Nie mogła być ona oficjalnym celem działań, ponieważ wykraczało to poza rezolucje ONZ, jednak dopuszczano taką ewentualność. Zdawano sobie przy tym sprawę, że upadek Saddama nie doprowadzi do powstania w Iraku demokracji. Być może jednak wyłoniłby się wówczas jakiś inny, mniej uciążliwy reżim.

Jednak, aby to osiągnąć, należało przystąpić do działań zbrojnych. W tym celu nieustanie rozbudowywano przebywające w rejonie Zatoki Perskiej siły. W połowie października liczyły one około 220 tysięcy żołnierzy. Ich transport, którego koszt dzienny wyliczono potem na 76,8 milionów dolarów, odbywał się głównie drogą morską. Wielką rolę odegrało tu amerykańskie Military Sealift Command. Zarządzane przez MSC statki, których w szczytowym momencie pływało 250, przewiozły w sumie około 15 milionów ton różnego rodzaju zaopatrzenia. W tym wysiłku logistycznym szczególną rolę odegrała duma MSC, czyli szybkie statki zaopatrzeniowe, których posiadano wówczas osiem. Były to przebudowane kontenerowce o wyporności 55 tysięcy ton. Jeden był w stanie pomieścić ponad 700 pojazdów wojskowych, czyli tyle, co 112 statków legendarnego typu Liberty. Jednostki te dzięki turbinom parowym o mocy 120 tysięcy KM osiągały prędkość 33 węzłów. Więcej niż wiele okrętów bojowych.

Sondowano również możliwość działań bojowych na odcinku morskim. W tym celu 1 października na wody Zatoki Perskiej wszedł po raz pierwszy od 1974 roku amerykański lotniskowiec, czyli USS Independence. Natomiast 1 stycznia 1991 roku na tym akwenie pojawił się pancernik Missouri. W tym momencie sami Amerykanie posiadali w tym rejonie około 325 tysięcy wojskowych, w tym 35 tysięcy marynarzy i 55 tysięcy żołnierzy piechoty morskiej. Ostatecznie w operacji wyzwalania Kuwejtu wzięło udział 150 okrętów bojowych, należących do flot 15 państw. Spośród nich 100, w tym 80 jednostek bojowych, pływało pod flagą US Navy. Warto w tym momencie wspomnieć, że swój kontyngent morski przysłała także Polska. W jego skład wchodziły dwa okręty. Były to ORP Wodnik, okręt szkolny przystosowany na wymogi tej misji, do pełnienia funkcji pływającego szpitala oraz okręt ratowniczy ORP Piast.

Tak doniosła rola marynarki wojennej w konflikcie wynikała z tego, że flota "jako jedyny komponent sił zbrojnych ma niezwykle cenną we współczesnym świecie właściwość – może długo operować w rejonie zagrożonym kryzysem bez konieczności uzyskania poparcia politycznego pobliskich państw. Tylko flota jest w stanie szybko przejść z fazy działań polityczno – demonstracyjnych do bojowych. Oznaczało to nie tylko obecność sił okrętowych w rejonie Zatoki Perskiej, ale również lotnictwa pokładowego”.

15 stycznia rano po raz ostatni przed rozpoczęciem ofensywy koalicji zebrała się w Gabinecie Owalnym Narodowa Rada Bezpieczeństwa. Ustalono wówczas harmonogram powiadamiania sojuszników o rozpoczęciu uderzenia powietrznego. Jako pierwszy z dwunastogodzinnym wyprzedzeniem miał się dowiedzieć John Major. W tym samym pomieszczeniu, siedząc przy kominku, prezydent Bush podpisał dyrektywę o rozpoczęciu ataku, pozostawiając w niej miejsce na wpisanie dnia i godziny operacji. Choć już wcześniej ustalono, że jeśli Irakijczycy nie zrobią kroku w tył, rozpocznie się ona 17 stycznia o godzinie 3 czasu miejscowego.

Wszystko było wówczas już dopięte, a około 950 tysięcy żołnierzy koalicji czekało na sygnał do ataku.

Literatura:
G. H. W. Bush, B. Scowcroft, Świat przekształcony, Warszawa 2000.
P. Johnson, Historia świata od roku 1917 do lat 90 – tych, Londyn 1992.
„Rzeczpospolita”, Bitwy Świata. Wojna w Zatoce Perskiej 1991 rok, nr 44.
„Rzeczpospolita”, Bitwy i wyprawy morskie. Pustynna Burza na morzu, nr 82.











mimm
O mnie mimm

mimmochodem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura