„Na próżno szukać można w historii wojskowości operacji bardziej fatalnej w skutkach dla agresora. Na szczeblu taktycznym atak na Pearl Harbor był błędnie skierowany bardziej na okręty niż na stałe instalacje i zbiorniki ropy naftowej. Na szczeblu strategicznym był idiotyzmem. Na wysokim poziomie polityki był katastrofą”.
S. E. Morison
30 grudnia 1934 roku był ciężkim dniem dla prezydenta Roosevelta. Właśnie wtedy jedna z amerykańskich gazet ujawniła szczegóły planowanych na 1935 rok wielkich ćwiczeń morskich U. S. Navy. Detale tych manewrów wywołały poruszenie wśród wojskowych i dyplomatów zwłaszcza Japonii. Nie był bowiem ważny sam fakt ich planowania, ale to w jakim rejonie miały się odbyć. Był to trójkąt o powierzchni 5 000 000 mil kwadratowych umiejscowiony pomiędzy Aleutami, Pearl Harbor i Midway. Aby uciszyć wrzawę, wydano nawet w kwietniu 1935 roku publiczne oświadczenie, że ćwicząca flota nie zbliży się na odległość mniejszą niż 2000 mil do Japonii. Dodatkowo sekretarz marynarki wydał tuż przed manewrami polecenie, by żaden okręt nie przekroczył w ich trakcie 180 południka. Sprawę ostatecznie załagodzono, ale najważniejsze w niej było zwrócenie uwagi japońskich wojskowych na ten wycinek Pacyfiku, jako na rejon w którym mogą operować duże zespoły okrętów wojennych. Niemalże 7 lat później tym samym szlakiem, tylko że w drugą stronę podążą jednostki wiceadmirała Nagumo.
Amerykańskie manewry były jedną ze wskazówek mówiących, w jaki sposób unieszkodliwić Flotę Pacyfiku. Inną, bardziej konkretną i techniczną, był brytyjski nalot na włoską bazę w Tarencie w nocy z 11 na 12 listopada 1940 roku. Kilkadziesiąt powolnych i przestarzałych angielskich samolotów startujących z lotniskowca HMS Illustrious wyłączyło wówczas z działań bojowych trzy włoskie pancerniki. Raporty dotyczące tego nalotu przygotowane m.in. przez komandora Minoru Gende i komandora Takeshi Naito, który nawet wizytował Tarent, trafiły do admirała Yamamoto. Brytyjski atak był niezwykle cenną wskazówką dla japońskich dowódców i planistów co do możliwości wykorzystania lotnictwa pokładowego do zniszczenia okrętów liniowych przeciwnika. Tak powoli zaczął się rodzić się konserwatywny i nowatorski zarazem plan ataku na Pearl Harbor.
Nowatorstwo tego ataku polegało na wykorzystaniu lotniskowców i to do tego zgrupowanych w grupę operacyjną. Formację tę, pomimo wcześniejszych analiz i ćwiczeń Amerykanie zaczęli stosować dopiero w późniejszym okresie wojny. W warunkach bojowych po raz pierwszy użyli jej Japończycy. Użycie natomiast lotniskowców w pewnym sensie zostało sprowokowane przez USA i Wielką Brytanię. A konkretnie przez ustalenia konferencji rozbrojeniowej w Waszyngtonie z roku 1922. Wówczas to skoncentrowano się na okrętach liniowych, lotniskowce, pomimo ujęcia tej klasy w postanowieniach traktatowych, traktując jako okręty pomocnicze. W ten sposób stały się one z czasem strategiczną alternatywą dla Japonii, szukającej później możliwości dosięgnięcia swoich przeciwników. Paradoksalnie jednak te nowinki, a więc lotniskowce sformowane w grupę operacyjną, zostały użyte do porażenia pancerników. Japońscy admirałowie bowiem, podobnie jak ich amerykańscy i europejscy odpowiednicy, ciągle postrzegali tę klasę okrętów jako główną siłę bojową.
I to właśnie zniszczenie okrętów liniowych przeciwnika było postrzegane także przez Japończyków jako główny cel Decydującej Bitwy. Źródeł tej koncepcji należy szukać oczywiście w wojnie z Rosją i bitwie koło Cuszimy. Zwycięstwo odniesione w tym starciu ukształtowało na parę dziesięcioleci nie tylko myślenie japońskich strategów, ale co naturalne także ich plany i strukturę floty, która miała te plany realizować. Zmieniały się tylko środki, które miały temu służyć, co wynikało z postępu technicznego. Tu należy pamiętać, że zarówno przed 1922 rokiem, jak i później Japonia nie dysponowała odpowiednimi siłami, mogącymi zmierzyć się bezpośrednio z marynarką amerykańską, zwłaszcza gdyby tę miała wspomóc flota angielska. Aby więc wyrównać stosunek sił, chciano przed Decydującą Bitwą osłabić przeciwnika uderzeniem sił lekkich. Atak ten we wczesnych planach miał być realizowany przez lekkie jednostki uzbrojone w torpedy podczas szeregu starć nocnych. Co ważne nie planowano wówczas ofensywnych działań na terytorium wroga, np. na Hawajach. Główne Siły japońskie miały czekać w pobliżu wysp macierzystych na przeciwnika, a po jego osłabieniu przez Siły Ruchome atakami torpedowymi, zaatakować jego ocalałe okręty.
Konferencja w Waszyngtonie nic tu nie zmieniła. Mało tego, pomimo uznania kraju Kwitnącej Wiśni za trzecią siłę na morzu w układzie globalnym, a drugą, jeśli chodzi o obszar Pacyfiku, to podpisane wówczas porozumienia cementowały tę nierównowagę. Przynajmniej oficjalnie. Oznaczało to konieczność znalezienia przez Japończyków innych rozwiązań taktycznych. Sprzyjał temu ten sam traktat waszyngtoński, w którym niejako pominięto lotniskowce. Broń wówczas nową, z której możliwości nie zdawano sobie sprawy. Sprzyjał temu także postęp techniczny. Także, jeśli chodzi o coraz doskonalsze samoloty. Sprzyjała temu także przyjęta koncepcja budowy tychże samolotów. Były one szybsze, zwrotniejsze i co najważniejsze, dysponowały większym zasięgiem niż ich amerykańskie i europejskie odpowiedniki. Oczywiście osiągnięto to, rezygnując z innych parametrów, np. opancerzenia czy samo-uszczelniających się zbiorników. Sądzono jednak, że lepszy pod pewnymi względami sprzęt, lepiej wyszkoleni piloci i lepsze formy walki zrównoważą te i inne niedoskonałości. Postęp w budownictwie okrętowym i lotnictwie powodował jednocześnie, że zmieniało się miejsce Decydującej Bitwy. Wraz z rozwojem techniki lokalizacja ta odsuwała się od Wysp Japońskich w kierunku baz przeciwnika.
Ten sam postęp powodował także wzrost roli lotniskowców, co zaowocowało w 1936 roku nową doktryną wojenną, zakładającą zgrupowanie tych jednostek w jeden zespół. Aby lepiej przystosować dotychczas posiadane jednostki tej klasy do nowej wizji wojny na morzu w latach 1935 – 1938 poddano modernizacji lotniskowce Akagi i Kaga. Rozpoczęto również budowę nowych okrętów Soryu i Hiryu oraz zrywając ostatecznie postanowienia traktatowe Shokaku i Zuikaku. W ten sposób powstał japoński zespół uderzeniowy lotniskowców floty dysponujący około 400 samolotami. Z kolei zespół ten dzielił się na mniejsze związki taktyczne, dywizjony, których na jesieni 1941 roku było trzy, mające w składzie po dwa lotniskowce. Wcześniej tzn. na jesieni 1940 roku Japończycy dokonali standaryzacji wyposażenia lotniczego, wprowadzając w ramach tego ruchu m.in. nowe samoloty, w tym myśliwce A6M2 Reisen – Zero. Zrezygnowano wtedy także z oddzielnego dywizjonu samolotów rozpoznawczych na lotniskowcach. Od tego momentu większość działań rozpoznawczych miały prowadzić wodnosamoloty będące na wyposażeniu krążowników.
Co należy podkreślić to, że w 1936 roku równolegle z nową doktryną nastąpił nowy podział Połączonej Floty, na poszczególne zespoły okrętów, ale nie tylko, mających realizować określone zadania przed lub w trakcie Decydującej Bitwy. Utworzono wówczas sześć zgrupowań. Pierwsze z nich obejmowało grupy rozpoznawcze lotnictwa morskiego, które miały dostarczyć informacji o nieprzyjacielu, operując z baz na środkowym Pacyfiku. Drugie złożone było z kilku flotylli okrętów podwodnych, które działając z Wysp Marshalla, miały rozpoznawać, atakować i naprowadzać inne siły na amerykańską flotę. Trzecie zgrupowanie obejmowało 1 Flotę Powietrzną, czyli jak planowano nawet 10 lotniskowców, które miały zapewnić lotniczy parasol własnym okrętom z jednej strony, a z drugiej poprzez głównie ataki torpedowe osłabić przeciwnika. W ramach czwartego zgrupowania miały działać samoloty torpedowe z baz na środkowym Pacyfiku. Piąty zespół to 2 Flota, tzw. Ruchoma. W jej składzie przewidziano 4 szybkie pancerniki typu Kongo, 14 ciężkich krążowników i 64 niszczyciele. Siły te miały niejako zmiękczyć za pomocą nocnych ataków torpedowych przede wszystkim okręty osłony U. S. Navy, a zwłaszcza jej ciężkie krążowniki. Po tej „obróbce” z pozostałością Floty Pacyfiku miał zmierzyć się szósty zespół japoński, obejmujący 6 pancerników. Była to 1 Flota, tzw. Siły Główne.
Jak widać z powyższego, Japończycy przewidywali walkę artyleryjską przede wszystkim na samym końcu Decydującej Bitwy, tj. podczas starcia Sił Głównych z Battleline. W atakach poprzedzających tę walkę główną rolę miały odegrać ataki torpedowe, wykonywane przez okręty nawodne, podwodne oraz samoloty. W ramach tych ataków Japończycy planowali, że zużyją ok. 300 – 400 torped lotniczych kalibru 450 mm oraz ok. 1200 torped 609 mm, słynnych „długich lanc”, głównie przez okręty Floty Ruchomej. Lotniskowce natomiast nadal miały pełnić funkcję pomocniczą, a nie głównej siły uderzeniowej.
Dowódca Połączonej Floty admirał Yamamoto obawiał się jednak, że Amerykanie nie pójdą całą swą flotą na zachód, by stoczyć ową wymarzoną przez Japończyków Decydującą Bitwę. Zamiast tego skoncentrują się na zajmowaniu kolejnych baz japońskich, posuwając się stopniowo na zachód, czyli zgodnie z tym, co zostało określone potocznie jako taktyka „żabich skoków”, a formalnie zostało zawarte w obowiązującym wówczas amerykańskim planie wojennym, Orange Rainbow V. Obawy japońskiego głównodowodzącego wzmogła decyzja Amerykanów o przesunięciu lotniskowca Yorktown, 3 pancerników typu New Mexico i szeregu mniejszych jednostek, na Atlantyk. Miało to świadczyć, że U. S. Navy początkowo skupi się na defensywie. I nie były to przypuszczenia bezpodstawne, ponieważ Rainbow V rzeczywiście zakładał pokonanie w pierwszej kolejności Niemiec. W tej sytuacji tym bardziej należało przejść do działań ofensywnych przeciwko Flocie Pacyfiku i wykorzystując posiadane środki zniszczyć ją lub też czasowo wyłączyć jej okręty z walki. Brytyjski nalot na Tarent podpowiadał, jak można to zrobić.
Z niezamierzoną pomocą przyszli też sami Amerykanie, przesuwając Flotę Pacyfiku z baz na zachodnim wybrzeżu ku Hawajom. Głównym portem wojennym bowiem dotąd było San Diego, a Pearl Harbor dopiero miało się nim stać, na skutek decyzji podjętej w maju 1940 roku. Decyzja ta, u której podstaw leżały względy natury politycznej, a nie wojskowej, została zresztą oprotestowana przez dowódcę Floty Pacyfiku admirała Jamesa Richardsona. Na wysłane z Pearl Harbor przez niego pytanie: „Dlaczego jesteśmy tutaj?” jego przełożony admirał Stark odpisał 27 maja 1940 roku: „Jesteście tam z powodu efektu odstraszania, jaki spodziewamy się osiągnąć dzięki waszej obecności na Japończykach, kierujących się w stronę Indii Wschodnich”. Zdeterminowany Richardson w lipcu, a potem październiku 1940 roku, odwiedził nawet Waszyngton, gdzie rozmawiał z Rooseveltem i jego urzędnikami, próbując przekonać ich do ponownego przebazowania okrętów na zachodnie wybrzeże USA. Prezydent jednak nie zmienił swej decyzji, argumentując ją, iż flota na Hawajach „miała i ma odstraszający wpływ na Japonię”. Sam Richardson za swą determinację zapłacił stanowiskiem, ponieważ 1 lutego 1941 roku został zastąpiony przez admirała Husbanda Kimmela.
Jak podaje Morison, nieco wcześniej, bo w styczniu 1941 roku, admirał Yamamoto polecił swojemu sztabowi oraz kontradmirałowi Takijiro Onishiemu, jednemu z prekursorów działań bojowych lotniskowców, notabene przeciwnemu wojnie z USA, a później, po wahaniach, jednemu ze zwolenników koncepcji ataków kamikaze, opracowanie detali ataku na Pearl Harbor przy użyciu lotnictwa pokładowego.
Literatura:
S. E. Morison, Wschodzące Słońce na Pacyfiku. 1931 – kwiecień 1942, Warszawa 2023.
Z. Flisowski, Burza nad Pacyfikiem, tom I, Poznań 1986.
J. F. Dunnigan, A. A. Nofi, Wojna na Pacyfiku. Encyklopedia, Warszawa 2000.
R. Opaliński, Wojna na Pacyfiku. Zderzenie dwóch doktryn, Morze. Statki i okręty, nr specjalny 1/2008.
Inne tematy w dziale Kultura