AI / ChatGPT
AI / ChatGPT
Mirnal Mirnal
272
BLOG

Ukraina – nasza tarcza i nasze sumienie

Mirnal Mirnal Społeczeństwo Obserwuj notkę 61
Niepojęte, że w Polsce – kraju pamiętającym Katyń i Sybir – wciąż są ludzie, którzy usprawiedliwiają rosyjską agresję na Ukrainę. Zajęcie ziem naszych wschodnich sąsiadów nie oznaczałoby końca wojny, lecz początek nowego imperium – niemal dwustumilionowej powiększonej Rosji, wychowującej dzieci w duchu nienawiści do Zachodu, a na pierwszej linii także do Polski. W takich warunkach następna wojna byłaby tylko kwestią czasu, chyba że wcześniej naród rosyjski otrząśnie się spod jarzma tyrana i nacjonalistycznej doktryny, jak uczynili Niemcy, Włosi czy Japończycy. Dlatego pomagając Ukrainie, bronimy nie tylko jej wolności, ale i własnego bezpieczeństwa oraz sumienia. Oczywiste jest, że światową, europejską i polską racją stanu jest niewygranie obecnej wojny przez Rosję.

Historia jest nauczycielką, ale bywa, że uczniowie chcą tylko pamiętać wybrane lekcje. Dla wielu Wołyń stał się wygodnym argumentem, nie bolesną przestrogą, jednak nie możemy pozwolić, by dawne rany przysłoniły nam oczy na obecne zbrodnie. Ponadto zapomnieli, że Rosja — ta sama, którą dziś usprawiedliwiają — Polakom wyrządziła nieporównywalnie większe cierpienia: zabory, zsyłki, Katyń, powojenne zniewolenie. Nasz naród stracił kilkakrotnie więcej obywateli z rąk rosyjskich niż ukraińskich.

Nie chodzi o licytację krzywd, lecz o szacunek do naszych wartości, do sumienia. Jeśli potrafimy współczuć ofiarom sprzed ośmiu dekad, powinniśmy tym bardziej współczuć tym, którzy giną dziś — tuż za naszą wschodnią granicą. Pamięć, która nie rodzi empatii, zamienia się w puste frazesy.

Jestem przekonany, że dojrzalszy patriotyzm, to nie ten, który szuka wrogów, lecz ten, który potrafi odróżniać dobro od zła — niezależnie od flagi, historii i uprzedzeń. Bo jeśli historia naprawdę czegoś nas uczy, to właśnie tego, że milczenie wobec zbrodni zawsze kończy się powtórką lekcji, której nie odrobiliśmy.

Zdumiewające, że w Polsce – kraju doświadczonym przez carat, bolszewizm, Katyń i Sybir – wciąż nie brakuje głosów popierających Rosję lub wzywających do neutralności i bierności. Niektórzy tłumaczą to zmęczeniem wojną, inni rachunkiem ekonomicznym. Ale czy naprawdę można usprawiedliwiać zbrodnie tylko dlatego, że ofiary są tuż za naszą wschodnią granicą, a jeszcze nie po naszej stronie? Mówią, że „to nie nasza wojna”, że „pomoc kosztuje”. Ale czy można odwrócić wzrok, kiedy mordują sąsiadów tylko dlatego, że chcą być wolni?

Szokujące jest to, że pamięć o Wołyniu — o tragedii, która tak głęboko wrosła w polską świadomość — powstrzymuje dziś część rodaków przed zdecydowaną krytyką Rosji, która niszczy rakietami i dronami ukraińskie miasta, w tym bloki, szkoły i szpitale oraz infrastrukturę ważną dla istnienia, zwłaszcza podczas zimy. W imię czego? W imię jakiej logiki można porównywać dawną koszmarną zbrodnię i jednocześnie przymykać oczy na nową, rosyjską na ukraińskim narodzie? W imię zemsty – bo oni naszych zabijali widłami, to pozwolimy Rosjanom brać odwet w naszym imieniu na ukraińskich dzieciach? Gdyby dzisiaj Francja napadła na Niemcy, to wielu z nas popierałoby bombardowania niemieckich miast, bo należy pomścić polskie dzieci zamordowane podczas II wojny światowej?

Rosja przez wieki próbowała uczynić z Polaków naród uległy. Dziś próbuje zrobić to z Ukrainą. Kto popiera agresora, ten zdradza nie tylko ofiary wojny, ale też pamięć własnych przodków. Pomagać Ukrainie, to znaczy stać po stronie prawdy, nawet jeśli to kosztuje, bowiem w razie konfliktu z Rosją koszt będzie znacznie większy. Nie pora teraz wyliczać, ile stracą rolnicy, transportowcy i astronomowie wskutek ponoszonych kosztów na rzecz Ukrainy. Pomagać napadniętym, to chrześcijański obowiązek i ludzki odruch. A kto dzisiaj usprawiedliwia agresora, ten jutro może usprawiedliwiać własną niewolę. To właśnie solidarność z ofiarami przemocy odróżnia wolny naród od obojętnego tłumu. Gdy pomagamy Ukrainie, nie robimy tego tylko dla niej – robimy to dla siebie, bo bronimy świata, w którym zło nie może mieć ostatniego słowa.

Historia uczy, że obojętność wobec zła nigdy nie kończy się pokojem. Gdyby Ukraina upadła i została wchłonięta przez Rosję, Kreml wchłonąłby nie tylko ziemię i surowce, ale przede wszystkim ludzi. Ukraina ma dziś ok. 36 milionów obywateli, Rosja zaś około 145 milionów. Przyłączenie Ukrainy zwiększyłoby potencjał Rosji do niemal 200 milionów mieszkańców. Oznaczałoby to miliony nowych poborowych: ok. 10–12% stanowią mężczyźni w wieku 18–35 lat, czyli w wielkiej Rosji byłoby to ok. 20 mln potencjalnych żołnierzy!

Już dziś rosyjskie dzieci, wzorem Hitlerjugend, uczą się rozkładać i składać karabiny, i śpiewają pieśni o odzyskaniu Alaski – niby żartobliwie, ale z poważnym przesłaniem. To nie jest folklor wojenny, lecz planowe wychowanie w duchu imperialnego militaryzmu; to systemowe kształtowanie świadomości, która za jedno pokolenie może znów utopić Europę w wojnie z żołnierzami przejętymi teraz z Ukrainy i przekształconymi w imperialną armię powiększonej Rosji.

Niechęć i obojętność wobec Ukrainy nie jest neutralnością. To milczące przyzwolenie, które może nas drogo kosztować. Bo każde zwycięstwo tyranii, np. nazizmu i faszyzmu z XX wieku, zaczyna się od milczenia tych, którzy mogli zapobiec złu, ale uznali, że to nie ich sprawa.

Jeśli więc Ukraina przegra, świat nie zazna pokoju – zyska jedynie kilka lat względnego spokoju, jak ongiś zachodnia Europa zyskała kilka miesięcy po napaści na Polskę przez dwa totalitaryzmy. Niestety, na wschodniej granicy cywilizowanej Europy stanie większy i bardziej zdeterminowany agresor, który przejmie nie tylko urodzajne ziemie zwane spichlerzem Europy, ale i jej przyszłe laboratorium technologiczne –surowce, w tym złoża metali ziem rzadkich, i moc propagandy, aby szerzyć mit rosyjskiego przeznaczenia. Wystarczy jedno pokolenie, by młodzi Rosjanie (wespół z przejętymi południowymi sąsiadami) wychowani w przekonaniu, że Zachód jest wrogiem, stali się armią złożoną z niemal 200 milionów obywateli, gotowych „odzyskiwać” tak Alaskę, jak i Europę.

W tym świetle pomoc dla Ukrainy przestaje być kwestią polityki – staje się sprawą moralną i strategiczną. Polska, która pamięta Wołyń, ale i stalinowską operację polską NKWD w ZSRR (1937–1938), czyli jeszcze przed paktem z nazistami, w której zamordowano ponad 110 tysięcy naszych rodaków, tylko za to, że byli Polakami, ma obowiązek rozumieć, czym jest rosyjski imperializm.

To nie jest spór o terytoria – to walka o przyszłość cywilizacji, o prawo do wolności i prawdy. Pomoc dla Ukrainy nie jest więc gestem litości, lecz obroną naszego świata przed powrotem barbarzyństwa. Bo jeśli Ukraina ulegnie, granica między wojną a pokojem przesunie się nad Bug.

Pomagając Ukrainie, bronimy nie tylko jej obywateli i ich domostw, ale i naszego sumienia. Bo Ukraina to dziś tarcza nie tylko dla siebie, ale dla całej Europy. Jej upadek oznaczałby nie tylko utratę państwa, lecz znaczące przesunięcie granic wolnego świata na zachód, i nowy rozdział historii, który zapewne ponownie trzeba byłoby pisać krwią. Jeśli uważamy, że w 1920 obroniliśmy Zachód przed wschodnią pożogą, to czyż nie dostrzegamy analogii w obecnych czasach?

Dlatego Ukraina to nie cudzy front – to nasza granica wolności.

PS
Wielu ludzi w Polsce reaguje dziś lękiem — i trudno im się dziwić. Nikt z nas nie chce wojny, cierpienia ani kolejnych ofiar. Każdy ma prawo do obawy i zmęczenia, zwłaszcza gdy świat wydaje się chwiać w posadach. Nie neguję tych emocji. Chciałem jedynie przypomnieć, że nasza historia uczy, iż bierność wobec zła nigdy nie przyniosła pokoju.

Rozumiem niepokój, ale nie mogę zgodzić się na obojętność. W przeszłości wielu naszych rodaków oddało życie, wierząc, że wolność i godność są wartościami, których trzeba bronić — nawet wtedy, gdy inni nie wierzyli, że to ma sens. Dziś Ukraina jest w sytuacji, w jakiej Polska była nieraz. Pomoc, jakiej jej udzielamy, to nie lekkomyślność ani naiwność — to wyraz człowieczeństwa i odpowiedzialności za przyszłość.

Nie mam żalu do tych, którzy się boją, ale proszę, byśmy nie mylili lęku z obojętnością. Bo historia pokazuje, że kiedyś i nas ktoś może zapytać: „A co wy wtedy zrobiliście?”.


Ukraine – Our Shield and Our Conscience


It is hard to comprehend that in Poland – a country that remembers Katyn and Siberia – there are still people who justify Russia’s aggression against Ukraine. The occupation of our eastern neighbour’s lands would not mark the end of war, but the beginning of a new empire – an enlarged Russia of nearly two hundred million people, raising its children in hatred toward the West, and on the front line, toward Poland. Under such conditions, the next war would only be a matter of time, unless the Russian nation frees itself from the tyranny and nationalist doctrine that enslaves it, as the Germans, Italians and Japanese once did.

By helping Ukraine, we defend not only her freedom, but our own security and our conscience. It is self-evident that the vital interest of the world, of Europe, and of Poland is that Russia must not win this war.


History is a teacher, but students often choose to remember only certain lessons. For many, Volhynia has become a convenient argument rather than a painful warning. We cannot allow old wounds to blind us to present crimes. We seem to forget that Russia – the same Russia some now excuse – inflicted immeasurably greater suffering on Poles: the partitions, the deportations, Katyn, and post-war enslavement. Our nation lost far more of its citizens to Russian hands than to Ukrainian ones.

This is not a contest of griefs, but a matter of honour and conscience. If we can mourn victims of the past, we should all the more mourn those dying today – just beyond our eastern border. Memory without compassion turns into empty rhetoric.

Mature patriotism is not the one that searches for enemies, but the one that can tell right from wrong – regardless of flags, history, or prejudice. If history truly teaches anything, it is that silence in the face of evil always leads to the repetition of a lesson we failed to learn.

It is astonishing that in Poland – a nation scarred by tsarism, Bolshevism, Katyn and Siberia – there are still voices supporting Russia or calling for neutrality and passivity. Some justify it by war fatigue, others by economic calculations. But can crimes be excused merely because their victims are our neighbours, not yet us? Some say, “It’s not our war,” or “Aid is too costly”. But can we look away when people are being murdered simply for wanting to be free?

It is shocking that the memory of Volhynia – a tragedy so deeply rooted in Polish consciousness – now restrains some of our compatriots from condemning Russia, which is today bombing Ukrainian cities with rockets and drones, destroying apartment blocks, schools and hospitals, even vital infrastructure during winter. In the name of what? By what logic can we compare an old atrocity and turn a blind eye to a new one?

In the name of revenge – because they once killed ours with pitchforks, we will let Russians take revenge on our behalf by killing Ukrainian children? If France invaded Germany today, would we cheer the bombardment of German cities to avenge our own children murdered in World War II?

For centuries, Russia sought to make Poles a submissive nation. Today, it tries to do the same with Ukraine. Whoever supports the aggressor betrays not only the victims of this war, but also the memory of our own ancestors. To help Ukraine is to stand on the side of truth – even when it comes at a cost, because in any future conflict with Russia, that cost would be far greater.

This is no time to count how much farmers, truckers or astronomers might lose because of aid to Ukraine. To help the attacked is a Christian duty and a human impulse. Those who justify the aggressor today may justify their own enslavement tomorrow. Solidarity with victims of violence is what distinguishes a free nation from an indifferent crowd. When we help Ukraine, we do not do it only for her – we do it for ourselves, to defend a world where evil does not have the last word.

History teaches that indifference to evil never ends in peace. If Ukraine were to fall and be absorbed by Russia, the Kremlin would seize not only land and resources, but people. Ukraine has about 36 million citizens, Russia about 145 million. The annexation of Ukraine would swell Russia’s population to nearly 200 million. That means millions of new conscripts: men aged 18–35 make up roughly 10–12%, so in a “greater Russia” there would be around 20 million potential soldiers.

Already today, Russian children – in imitation of the Hitler Youth – learn to assemble rifles and sing songs about “taking back Alaska”. These are not games, but systemic indoctrination – the cultivation of an imperial mindset that within one generation could once again drown Europe in blood, with Ukrainian boys turned into soldiers of an expanded Russian empire.

Apathy or hostility toward Ukraine is not neutrality. It is silent consent that may cost us dearly. Every victory of tyranny – be it Nazism or fascism – began with the silence of those who thought it was “not their business”.

If Ukraine loses, the world will not gain peace – only a few years of uneasy calm, just as Western Europe once gained a few months after the invasion of Poland by two totalitarian powers. On Europe’s eastern frontier would stand a larger, more determined aggressor – one that would seize not only the fertile lands known as Europe’s breadbasket, but also its emerging technological heart, its rare-earth resources, and its propaganda power to spread the myth of Russian destiny. One generation is enough for young Russians – together with their absorbed neighbours – to become an army of nearly 200 million citizens, ready to “reclaim” both Alaska and Europe.

In this light, aid for Ukraine is not merely a matter of politics – it is a moral and strategic necessity. Poland, which remembers Volhynia but also Stalin’s “Polish Operation” of the NKVD (1937–1938) – long before the Nazi pact – when over 110,000 of our compatriots were murdered merely for being Polish, has a special duty to understand the nature of Russian imperialism.

This is not a conflict over territory, but a struggle for the future of civilisation, for the right to freedom and truth. Helping Ukraine is not an act of charity, but a defence of our world against the return of barbarism. For if Ukraine falls, the border between war and peace will move to the Bug River.

By helping Ukraine, we defend not only her people and their homes, but also our conscience. Ukraine today is not only her own shield – she is the shield of all Europe. Her fall would mean not only the loss of a state, but a dramatic shift of the free world’s frontier westward, opening a new chapter of history – one that would again be written in blood. If we believe that in 1920 we saved the West from the eastern inferno, should we not see the same parallel today?

Ukraine is not someone else’s front. It is our frontier of freedom.

PS

Many people in Poland react today with fear — and it’s hard to blame them. No one wants war, suffering, or more victims. Everyone has the right to be anxious and tired, especially when the world seems to tremble. I don’t dismiss those feelings. I only wish to remind us that silence in the face of evil has never brought peace.

I understand fear, but I cannot accept indifference. In the past, many of our compatriots gave their lives believing that freedom and dignity are values worth defending — even when others doubted it made sense. Today, Ukraine stands where Poland once stood. The help we give is not recklessness or naivety — it is an expression of humanity and responsibility for the future.

I hold no grudge against those who are afraid, but let us not mistake fear for indifference. Because history may one day ask us again: “And what did you do then?”.

Zobacz galerię zdjęć:

AI / ChatGPT
AI / ChatGPT
tarcze
Mirnal
O mnie Mirnal

Życzliwy wobec ludzi życzliwych, krytyczny wobec wielu zjawisk.*************************** Kind to kind people, critical of many phenomena.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (61)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo