Niby wakacje i powinniśmy żyć doniesieniami o nieregulaminowym bara bara tymczasem dzieją się również wydarzenia z innych dziedzin życia i to takie, których biegu nawet prezes Kaczyński nie jest w stanie zmienić jednym uderzeniem klapka, nawet gdyby był on do pary z klapkiem na drugiej nodze prezesa.
Słowami pań prezes najwyższych sadów i trybunałow rozpoczeliśmy proces wychodzenia z unijnego zniewolenia, parlament jest na dobrej drodze do uchwalenia że "nie bedzie Biden pluł nam w twarz" i jakby tego było mało, nasz perspektywiczny sojusznik wrócił do tematu, którym większośc polskich polityków dotychczas nie miała ochoty grać a Kaczyński i jego otoczenie kłamali o nim.
"Przypomniała też (rzeczniczka rosyjskiego MSZ), że rosyjska prokuratura zwróciła się do strony polskiej o pomoc w śledztwie, m.in. poprzez udostępnienie stenogramu i nagrania rozmowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego z jego bratem Jarosławem, która odbyła się przed katastrofą."
Co o rozmowie wiadomo?
Po pierwsze - że się odbyła.
Po drugie - że miała miejsce po tym, kiedy szefowa pokładu wyszła z kokpitu z informacją, iż w Smoleńsku najprawdopodobniej nie uda sią wylądować a przed tym, kiedy do kokpitu wszedł dyrektor protokołu z poleceniem "próbowania do skutku".
Po trzecie - że mogła być nagrana.
Po czwarte - że twierdząc, iż odbyła się zanim brat mógł poznać informację o pogodzie, Jarosław Kaczyński mówił nieprawdę.
Swoim zwyczajem Rosja i tę sprawę rozegra cynicznie, a że tym razem jak raz stoi w prawdzie, cena jaką przyjdzie zapłacić państwu polskiemu będzie niewyobrażalnie wysoka. Już jesteśmy w tej sprawie zupełnie niewiarygodni dla NATO, następny szczebel to śmieszność.
W sprawie katastrofy smoleńskiej PiS wpadł w pułapkę, gdyż dla swojego elektoratu musi tworzyć pozory dążenia do wykrycia jekiejś strasznej prawdy, podczas gdy w jego interesie leżałby zapomnienie o już dobrze wyjaśnionej katastrofie. Ale jak to zrobić, kiedy elektorat zbudowało się na micie bohaterskliego polegnięcia brata prezesa w zamachu nad Smołeńskiem?