Notka z okazji 142 miesięcznicy katastrofy smoleńskiej.
Jeżeli tytułowe prawo przyłożyć do wypowiedzi Dudy o Tusku "To mówi człowiek, który był premierem i odpowiadał za całość polskiego państwa w czasie, kiedy była katastrofa smoleńska? " to rola Tuska ograniczała się do współudziału w "przemianach ilościowych" ponieważ 36 pułk staczał się na dno pod względem wyszkolenia i przestrzegania procedur od pewnie samego początku, co zostało opisane w raportach MAK I KBWL LP, doprowadziło do likwidacji pułku ale nadal jest wymuszane na państwowym przewoźniku obsługującym prezydenta - na przykład w Babimoście i Lublinie. Właśnie owo wymuszanie przez głównego pasażera łamania procedur jest "przemianą jakościową" autorstwa PiS.
PiS nie robi niczego złego, czego wcześniej nie zrobiłyby inne rządy. Różnica polega na tym, że PiS robi wszystkie złe rzeczy, które wcześniej przydarzyły się innym rządom, wobec tego PiS musi odwrócić znaczenie pojęć i te rzeczy nazwać dobrymi gdyż stanowią treść jego działań podczas gdy inne rządy usiłowały się z nich tłumaczyć. Tusk razem z poprzednimi premierami i ministrami obrony może odpowiadać za stan samolotów dla najważniejszych osób w państwie i wyszkolenie załóg ale nie odpowiada za wydawanie pilotom poleceń bezpośrednio dotyczących lotów - te w Symferopolu przekazywał pilotom Stasiak i osobiście prezydent a w locie do Smoleńska Kazana. W drugim przypadku "próbowanie do skutku" skończyło się tragicznie i kompromitująco dla państwa polskiego.
Dlaczego trzeba o tym ciągle przypominać - ponieważ kaczyści każde zdarzenie, każdą sytuację oceniają i reagują na nie wyłącznie pod kątem powiększania swojej władzy. Najlepiej widać to w "mailach Dworczyka". Wymiana myśli pomiędzy wysokimi urzędnikami a ich doradcami niemal nigdy nie dotyczy sposobu rozwiązania problemu tylko sposobu, w jaki to ma być pokazane wyborcom - wszystkie zdarzenia mają być sukcesem rządu a o te, których w żaden sposób na propagandowy sukces nie da się przekuć trzeba oskarżyć przeciwników politycznych. W ekstremalnie komicznym przypadku nawet za wyzłomowanie słynnej oraz poświęconej przez biskupa stępki też mają odpowiadać poprzednicy PiS ale gdyby prom wybudowano to odbudowa polskiego przemysłu stoczniowego okazałaby się sukcesem kaczystów.
Gdyby tupolewowi udało się wylądować w Smoleńsku, kaczyści trąbiliby o nadzwyczajnych talentach pilotów przy okazji wyśmiewając załogę Iła i oskarżając Rosjan o sabotowanie wizyty, Błasik w wywiadach dla prawicowych mediów rozwodziłby się o niebywałej sprawności doborowej załogi, której mistrzostwu osobiście asystował, a Gosiewski znowu grzmiałby o tchórzostwie Pietruczuka w Symferopolu przeciwstawiając mu odwagę Protasiuka w Smoleńsku. Tak się nie stało więc trzeba było oskarżyć Tuska o to, że na molo w Spocie umówił się z Putinem na mgłę i inne zamachy.
Nie wiadomo, jak dokładnie przebiegała legendarna "rozmowa braci" ale jest zupełnie nieprawdopodobne, żeby brat prezesa nie powiedział o pogodzie uniemożliwiającej lądowanie a prezes nie odpowiedział, jak niewylądowanie będzie przedstawione w niespecjalnie wtedy przychylnych Kaczyńskim mediach. Skoro jednak stało się tak, jak się stało, równie nieprawdopodobne jest, że Jarosław Kaczyński nie pomyślał, w jaki sposób to tragiczne wydarzenie przekuć w swój sukces. To co przez lata przynosiło spodziewane sukcesy w końcu okazało się totalną klęską. Starannie wyselekcjonowani przez Macierewicza pod kątem zakłamania, niekompetencji, służalczości i wyszczekania "eksperci lotniczy" na skutek osobistych ambicji oraz strachu przez Ziobrą, który pieczołowicie zbierał dowody ich oszustw, zaczęli w mediach otwarcie na siebie donosić. Główne postacie podkomisji zostały oskarzone przez swoich byłych współpracowników o fałszowanie i preparowanie dowodów - dodajmy - wyjątkowo infantylne i bezczelne, po prostu beznadziejnie głupie. Macierewicz swoje zrobił więc w niezmiennie dobrym nastroju - patrz scenka miłosna przy grobie Jana Olszewskiego. Natomiast poplątaniu się myśli w głowie Kaczyńskiego nie ma się co dziwić bowiem ostatnie doniesienie smoleńskie wiodącego portalu zamachowego to "ma p.poseł (Małgorzata Wasserman) cojones" a zbliża się dwunasta rocznica katastrofy więc coś elektoratowi powiedzieć trzeba. Wobec konfliktu z ziobrystami trudno wymyślić coś, czym Kaczyński by sobie nie zaszkodził. Sądzę też, że Ziobro półgębkiem dzieli się - na razie - ułamkami swojej wiedzy o Smoleńsku z niektórymi politykami z otoczenia Kaczyńskiego, co temu jeszcze bardziej uprzykrza życie.
Opozycja nigdy nie oceniała właściwie znaczenia katastrofy. Z początku dała przyzwolenie na wylanie chamstwa na rzeczywiście cierpiących aby potem w kwestiach merytorycznych oddać inicjatywę Kaczyńskiemu, który wysługiwał się Macierewiczem. W rezultacie od powstania zespołu Macierewicza Kaczyński wprawdzie nie zawsze kontroluje, co o katastrofie się mówi natomiast zawsze, czy się mówi. Ani rozpadu podkomisji Macierewicza, któremu towarzyszyły oskarżania o oszustwa ani kandydatury Święczkowskiego mimo upływu terminu zakończenia śledztwa prokuratury opozycja nie wykorzystała do przywrócenia tematu, do narzucenia go mediom.
Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka