oraz 48 miesięcznicą
uroczystego nieobchodzenia miesięcznic
W świetle ostatnich wydarzeń - rozpadu podkomisji przy akompaniamencie wzajemnych oskarżeń o apodyktyczność, oszustwa, sprzyjanie zamachowcom, niezamknięcia śledztwa prokuratury w zapowiedzianym terminie - niespodziewanie Kaczyński ogłosił swoją pewność co do tego, że w Smoleńsku miał miejsce zamach.
Czytając takie zdania musimy dojść do wniosku, że Kaczyński poznał jakieś dotychczas nieznane, niepodważalne dowody zamachu.
Tymczasem on sam ujawnia jakie to były "dowody"
Nie wiadomo czy Kaczyńskiemu zdołają wybić z głowy publikowanie dzieła Macierewicza w poniedziałek. Dla powagi Polski to byłoby dobrze, natomiast fakt, że publikowanie wyssanych z palca bzdur technicznych i prawniczych jako państwowego dokumentu w ogóle wchodzi w grę kiepsko świadczy o zdolnościach opozycji do przeciwstawienia się cynizmowi i oszustwu. A informacji, że są to bzdury i jak były tworzone nie potrzeba szukać u politycznych przeciwników Kaczyńskiego i Macierewicza bowiem zostały opisane przez ludzi, których Macierewicz sam wybrał do podkomisji i sam wykreował na ekspertów.
O Kaczyńskim, który, znając Macierewicza, powierzył mu badanie katastrofy i sam widział jak to jest robione, świadczy, że zainteresowny był wyłącznie zastosowaniem tej tragedii do zdobycia i umacniania władzy natomiast rzetelnego zainteresowania zdarzeniem, które świadczyłoby o jego szacunku dla ofiar - w tym brata - nie miał nigdy.
Tyle przy zalożeniu iż w ostatniej rozmowie prezes nie uświadomił bratu politycznych skutków porzucenia zamiaru lądowania we mgle ale to jest zupełnie nieprawdopodobne założenie.