Drugi głos - jak by nie było - byłego polskiego ministra obrony i spraw zagranicznych oraz męża wpływowej amerykańskiej publicystki politycznej komentuje się prosto - "lekarza przy tym nie było". Jeżeli nie było to - nie odegrawszy żadnego znaczenia w polityce - wejdzie do kanonu folkloru politycznego.
Gorzej z pierwszym ponieważ oznacza on, że kiedy już wydawało się iż Zachód zaczął w sprawie Ukrainy mówić w sposób w miarę ujednolicony deklarując daleko idącą pomoc w jej dozbrajaniu, publiczne deklaracje nie znajdą pokrycia w czynach. Wprawdzie nie wiemy, co i kiedy faktycznie zostało przekazane Ukrainie - co jest zrozumiale - ale szczątkowe informacje mówią, że nie dotyczy to tylko krajów Europy kontynentalnej.
Smutne.