Dobrze się stało że prezydent Duda pochwalił wizytę w Kijowie głów czterech państw państw, w tym największych członków UE oraz europejsich NATO. Ale dobrze tylko dlatego, że mógł iść w zaparte jak z gratulacjami dla Bidena.
Równocześnie musi jednak pojawić się pytanie, dlaczego w gronie rozmówców Żełeńskiego nie było ani Dudy ani Morawieckiego.
Nie potrzeba wymieniać powodów, dla których w Polsce napaść na Ukrainę budzi zainteresowanie i obawy. Nie potrzeba też udowadniać, że powody do tego mamy największe a jednak wśród głów państw polskiej zabrakło.
Skoro do wizyty doszło to myślę, że być może wojną weszła już w fazę w której mniej więce wiadomo, czym się zakónczy a Polska antyzachodnimi wypowiedziami Dudy i Morawieckiego pozbawiła się możliwości pomocy Ukrainie przy stołe negocjacyjnym.
Na głosy Sikorskiego i Waszczykówskiego chciałoby się spuścić zasłone milczenia ale to trudne gdyż obaj byli ministrami spraw zagranicznych i to z ramienia przeciwnych obozów.
Myślę też, że może być jeszcze gorzej bo jak przyjdzie do żmudnej i kosztownej pomocy w odbudowie Ukrainy to nie zabraknie głosów obawy, po co sobie hodować trzecie - obok Polski i Węgier - państwo, które notorycznie będzie rozwalało zachodnioeuropejskie porządki.