Co sprawiło, że wykształcony, wżeniony w krakowską elitę intelektualną, jeszcze młody, ale już obyty na brukselskich salonach polityk wygłosił dzielące Polaków, odwołujące się do prymitywnych emocji przemówienie?
Podziały w PiS nie są tajemnicą - generalnie to ludzie Radia Maryja i odwieczne otoczenie Kaczyńskiego. Wybory PiS wygrywał przez przekonanie części płynnego elektoratu do otoczenia Kaczyńskiego, który umiał pozyskać dla PiS postacie nie wywołujące negatywnych emocji. To nie jedyna przyczyna sukcesu wyborczego PiS ale w poniższych rozważaniach najważniejsza, ponieważ ci wyborcy bezpowrotnie odeszli.
PiS mimo kontrowersyjnych posunięć, długo utrzymywał w sondażach wynik z wyborów. Wydawało się, że opinii społecznej nic nie rusza ale nagle zaczęło się sypać. Sypnęło się na kilku frontach ale są to fronty tej samej wojny smoleńskiej. W Brukseli Kaczyński poniósł porażkę de facto chcąc ścigać Tuska za urojone winy smoleńskie. Macierewicz poniósł klęskę, bo po prezentacji filmu, którego osnową były stare konfabulacje blogerów S24 firmujący go Berczyński dał dyla, równocześnie rzucając cień na postępowanie całego rządu w sprawie Caracali.
W przyszłych wyborach PiS zdobędzie posady w parlamencie tylko głosami twardego elektoratu. To elektorat dla którego logiczność i prawdziwość wywodu nie ma znaczenia. Liczy się ilość powtórzeń takich słów jak "zdrajcy", "postkomuna" i podobne, przy czym nie ma znaczenia, że wypowiadają je ludzie jak raz do tej kategorii pasujący lepiej niż nimi obrażani.
Duda wystartował w wyścigu po głosy tego elektoratu ponieważ wcale nie jest oczywiste, że je dostanie skoro ukrywa aneks do raportu o zdrajcach. Na dodatek śmiał zakłócać spokój Macierewicza, który chwilowo jest w defensywie bo Wacek mu odleciał i zhakowali świadomość konsulki, ale łatwo skóry nie sprzeda. Na S24 będzie ciekawie, ponieważ każdy spadek notowań będzie zaostrzać wojnę pomiędzy ludźmi Kaczyńskiego i Macierewicza o kurczący się tort, a każda batalia będzie powodowała kolejny spadek.
W tle jest jeszcze temat sukcesji po Kaczyńskim regulujący intensywność zmagań.
Komentarze