Wczoraj mieliśmy wspaniały przykład manipulacji mediów.
Dziennikarze zapytali Marcinkiewicza czy był inwigilowany. I zaczęła się „afera"
Marcinkiewicz żartobliwie (widać pobyt w Anglii, spowodował przesiąknięcie angielskim humorem) odpowiedział, że:
"Żyję w takim świecie, nie w Polsce, a w świecie, w którym wszyscy się podsłuchują.... wywiadownie gospodarcze, służby specjalne..." i tak dalej w tym stylu. Powiedział poza tym, że nie przeszkadza mu, jeśli ktoś go podsłuchuje.
Media podchwyciły sprawę i zrobiły z tego newsa, że „Marcinkiewicz był podsłuchiwany". Typowa manipulacja. Ciężko powiedzieć czy z nienawiści do PiS czy z chęci zysku („Dziennik" raczej z tego drugiego powodu).
Były wywiady Marcinkiewicza w „Dzienniku", „Gazecie Wyborczej" i próby za wszelką cenę włożenia w usta Marcinkiewicza, że był ofiarą PiS i był podsłuchiwany.
I już media miały newsa na wczoraj i dziś, że Marcinkiewicz występuje przeciw PiS.
Typowa nierzetelność dziennikarska i manipulacja faktami.
Za mediami poszli politycy. No i zaczęła się „jazda". Tusk i inni już na tej „poważnej" podstawie chcieli przesłuchiwać Marcinkiewicza. Fora internetowe zaroiły się od triumfalnych komentarzy przeciwników PiS.
Napisałem na moim blogu w Agorze w komentarzu - typowe, zaślepione, nie rozumiejące humoru, mało inteligentne wykształciuchy.
Ale myliłem się - także ze strony PiS zaczęła się lawina oskarżeń. Choćby na blogu samego Marcinkiewicza. Koledzy partyjni nie wytrzymali i też zaczęli Marcinkiewicza obrzucać błotem. W końcu sam Kaczyński nie wytrzymał i zmieszał Marcinkiewicza z błotem.
Na szczęście Marcinkiewicz nie poddał się emocjom i zdementował informację:
"Nigdy nie powiedziałem, że byłem podsłuchiwany czy inwigilowany. Nic na ten temat nie wiem"
Pokazał spokój, lecz zaraz dodał:
"Jestem atakowany przez swoich kolegów za coś czego nie uczyniłem, zresztą nie po raz pierwszy. Zdaję sobie sprawę, że oni żyją na wojnie, a ja w Londynie i to nas różni. Takie słowa bolą tym bardziej, że są po prostu chybione, bo ja nigdzie takich rzeczy nie powiedziałem i nigdy PiS-owi krzywdy nie zrobiłem".
„Dziennik" się wkurzył. Dał kolejny „rzetelny" tytuł:
„Skarcony Marcinkiewicz zaprzecza sam sobie"
A ja mam pytanie do dziennikarzy z „Dziennika". Czy wywiad był autoryzowany? Czy też na siłę chcieliście włożyć coś w usta Marcinkiewicza? Czy na siłę chcieliście udowodnić swoje tezy aby „zrobić newsa"? Jeśli tak to zachowaliście się jak dziennikarze ze szmatławca którzy na siłę chcą zrobić kasę na sensacji. I taki wasz „poziom" i „rzetelność".
Niestety ta sprawa skompromitowała wszystkich: i przeciwników i zwolenników PiS.
Skompromitował i Tuska (który już chciał przesłuchań, czym się ośmieszył) i Kaczyńskiego (który bez sprawdzenia faktów i pewnie bez rozmowy z Marcinkiewiczem zaczął rzucać gromy), zarówno ludzi z PO i SLD jak i z PiS. A najbardziej skompromitowała dziennikarzy.
Niewiele było głosów rozsądku, że Marcinkiewicz miał co innego na myśli, że odpowiadał żartobliwie. Na moim blogu w blox.pl wszyscy mnie atakowali. W Salonie głos rozsądku należał do Michaela (http://michael.salon24.pl/index.html).
Poza tym było plucie i ze strony PO, SLD i ze strony PiS.
Chyba wszyscy już powariowali w tych sejmowych wojnach i wzajemnych oskarżeniach.
A Marcinkiewicz ma nauczkę. Angielski humor, żarty, ironiczne komentarze, filozofowanie są dobre w Wielkiej Brytanii. W Polsce mamy „nawalankę". Trzeba mówić prosto i dosadnie, aby ludziska z prawej i lewej strony zrozumiały.
Inne tematy w dziale Polityka