Palestrina2005 Palestrina2005
130
BLOG

Zakazanie spotu „Kolesie” zagrożeniem wolności słowa

Palestrina2005 Palestrina2005 Polityka Obserwuj notkę 88

 

Bardzo zbulwersował mnie wczorajszy wyrok sądu w sprawie spotu reklamowego PiS „Kolesie”. Nie ważna jest, że spot był propagandowy, nieobiektywny, pokazywał świat z punktu widzenia PiS. To samo można powiedzieć o każdej reklamie samochodów, soczków, serków, linii lotniczych czy sprzętu RTV, czy też reklamach porównawczych w różnych branżach. Też są nieobiektywne, pokazują świat z jednej perspektywy, wybiórczo odnoszą się do faktów. A jednak tych reklam nikt nie zakazuje.
Nikt nie zakazał także w 2007r. reklamy PO, w której porównywała wydatki kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego z 2007r. z wydatkami kancelarii Kwaśniewskiego z końca lat 90tych i wydatkami kancelarii Wałęsy z początku lat 90tych. Od początku lat 90tych do 2007r. ceny narastająco wzrosły ok. dziesięciokrotnie. Nie przeszkodziło to jednak Platformie zrobić porównanie w cenach nominalnych bez uwzględnienia inflacji i wyszło oczywiście, że kancelaria Wałęsy wydała kilkakrotnie mniej niż kancelaria Kaczyńskiego. Przy tamtej manipulacji (której nikt nie zakazał) obecny spot PiS to wzór uczciwości.
 
Uważam, że obecny wyrok sądu to niebezpieczny precedens, który może ograniczyć wolność słowa w Polsce, wolność w krytykowaniu działań rządu, co jest niezbywalnym prawem i wręcz obowiązkiem opozycji. Bo podstawowym obowiązkiem opozycji w krajach demokratycznych jest kontrola, recenzowanie i przez to motywowanie koalicji rządzących do lepszej pracy. To właśnie wolne media i wolna opozycja są od tego aby kontrolować rząd – aby nie miał zapędów totalitarnych, aby nie pogrążył się w korupcji i aby coś robił.
 
W krajach o ustabilizowanej demokracji i o większych tradycjach w kwestiach wolności słowa – jak np. USA - taki wyrok byłby nie do pomyślenia. Pomyślmy sobie republikanie krytykują Obamę, że daje pieniądze bankierom, a sąd zakazuje emisji spotu w telewizji „bo to nie jest wina Obamy”.
 
Muszę powiedzieć, że Pani Sędzia wydająca wyrok w tej sprawie wykazała elementarny brak zrozumienia dla kwestii wolności słowa i pluralizmu poglądów. Można powiedzieć, że Sędzia wykazała znajomości kwestii wolności słowa na poziomie przedszkolaka.
 
Weźmy uzasadnienie wyroku sądu:
  1. Sąd stwierdził, że nieprawdziwe jest stwierdzenie, że „PO likwiduje polskie stocznie” bo likwidacja jest wynikiem działań UE. Ale – kto napisał ustawę? Czyimi rękoma będzie likwidowana stocznia? Nie chce się tu wdawać w spór czy PO jest winne czy nie. Kwestią jest czy w kraju w którym mamy wolność słowa wolno rząd, który w likwidacji stoczni „macza palce” i współdziała w tej sprawie, oskarżyć o likwidację stoczni. Czy można mieć inne zdanie w tej sprawie i publicznie je wyrazić?
  2. Sąd stwierdził, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie przyznała tak wysokich premii o jakich informował w spocie PiS – faktem jest, że premie przyznano wysokie, a potem jak się zrobiła afera, obniżono je. Tu już zupełnie nie rozumie o co chodziło Sądowi. Dam analogiczny przykład – Kowalski kradnie samochód Nowakowi. Policja podejmuje śledztwo, jest na tropie Kowalskiego. Kowalski dowiaduje się o tym i po 24 godz. odstawia samochód pod dom Nowaka. Czy Kowalski ukradł samochód czy nie? Czy Kowalski jest złodziejem czy nie? Oddał co prawda samochód ale wcześniej go ukradł, a oddał go dlatego, że policja deptała mu po piętach. Tak samo było z HGW. Przyznała wyższe premie, a potem przestraszyła się i w wyniku działań mediów obniżyła premie. Nie zmienia to jednak oceny zachowania HGW, bo do obniżki zmusił ja jedynie strach przed mediami.
  3. Sprawa Misiaka. Jego firma wzięła w bardzo dziwny sposób pieniądze od instytucji rządowych. Nie na darmo Misiaka wykluczono z PO. Sam ten fakt dowodzi, że nie wszytko było czyste w tej sprawie. Instytucje rządowe nadzoruje Premier – a więc pośrednio jest odpowiedzialny i pośrednio odpowiada za kolesiostwo. Więc można użyć skrótu myślowego, że to Premier rozdaje publiczną kasę kolesiom z PO.
 
 
Jak już powiedziałem – można się spierać jak interpretować powyższe trzy działania. Można powiedzieć, że to kolesiostwo, można że oskarżenia PiS są skandaliczne, propagandowe, polityczne i wyborcze.
 
Ale… nie do sądu należy rozstrzyganie czy zarzuty są słuszne czy nie. Do sądu powinno należeć rozstrzygnięcie czy zarzuty PiSu mieszczą się w ramach subiektywnej opinii, którą można publicznie wyrazić (bo każda reklama to subiektywna opinie, właściwie większość wypowiedzi – także wyrok tego sądu to subiektywna opinia), mieszczą się w ramach dozwolonego pluralizmu poglądów, mieszczą się w ramach dozwolonej wolności słowa.
 
Moim zdaniem – mieszczą się jak najbardziej.
 
Uważam, że wolność słowa powoduje, że każdy ma prawo wyrazić subiektywną opinię, iż „Balcerowicz zniszczył polską gospodarkę”, „Wałęsa to szkodnik”, „Kaczyński miał kiepskie wyniki w rządzeniu” czy „Tusk to kłamca, bo nie dotrzymuje obietnic wyborczych”.
 
Niestety Pani Sędzia, nie mając zbyt wiele pojęcia o wolności słowa, pluralizmie opinii itd. podeszła do sprawy z czysto biurokratycznego punktu widzenia.
 
Kazali jej ocenić czy zarzuty PiS są prawdziwe czy fałszywe – to oceniła.
 
Niestety, Pani Sędzia, reprezentując chyba poziom wiedzy przedszkolaka, nie pomyślała, że o większości twierdzeń nie da się powiedzieć „prawdziwe” czy „fałszywe” – nie ma na nie prostych odpowiedzi i każdy obywatel może mieć na ich temat swoje zdanie i je publicznie prezentować. Takimi właśnie sprawami są np. kto jest winny upadkowi polskich stoczni.
 
Śmiem przypuszczać, widząc poziom wiedzy i znajomości kwestii wolności słowa przez Sąd, że gdyby Sądowi kazano stwierdzić czy twierdzenia w reklamówkach wyborczych „Teoria Darwina jest prawdziwa” lub „we wszechświecie poza Ziemią nie ma istot żywych” są prawdziwe, to Pani Sędzia również zrobiłaby to co jej kazano – czyli autorytarnie stwierdziłaby np. że teoria Darwina jest prawdziwa, a każdy kto mówi inaczej w reklamach ma przeprosić, czy Partia X ma przeprosić że mówiła, iż poza Ziemią nie ma życia, bo Pani Sędzia uważa, że jest.
 
Nie do sądu należy interpretacja – co jest bardziej prawdopodobne, kto ma rację. Jeśli w reklamie mówi się o sprawach, które są przedmiotem subiektywnych opinii – to sądowi nic do tego.
 
Wyrok sądu to niebezpieczny precedens w walce z wolnością słowa. Na tej samej zasadzie jak „PO jest bez winy w kwestii likwidacji polskich stoczni” sąd może uznać, że kłamstwem jest twierdzenie że „Wałęsa był złym prezydentem” czy że „Balcerowicz zniszczył polską gospodarkę”. Sąd przyjmie argumentacje że np. gospodarka za Wałęsy szła do przodu, a winą za kryzys w transformacji był PRL a nie Balcerowicz i autorytarnie zakaże głoszenia innych poglądów.
 
W ten sposób sądy wyznaczą nam JEDYNĄ SŁUSZNĄ PRAWDĘ jaką mamy prawo głosić.
Nie krytykować rządu, nie krytykować autorytetów – bo sąd się za nas weźmie.
 
Widzę, że niestety wielu polskich sędziów ma mentalność rodem z PRL. Lubią cenzurę, lubią władzę i nie znoszą pluralizmu poglądów i wolności słowa.
 
 

niepoprawny politycznie, miłosnik prawicy i wolności słowa...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka