Stęskniony oderwaniem się od codzienności wybrałem się na krótki urlop nad kapryśny Bałtyk. Wybrałem na pobyt małą zagubioną miejscowość, niestety tłumy dotarły już i tam. Plaże w słoneczne dni okupowane przez spragnionych wypoczynku. Korona wirus nie istnieje dla większości. Odwiedziłem miejscowości od Władysławowa po peryferie Łeby. Wszędzie mnóstwo wypoczywających, jak słońce to plaża kilometrami zasłana plażowiczami, wolnych miejsc niewiele. Jak zachmurzenie tłumy na ulicy i w barach. Maseczki to wyjątek. Rękawiczki nie istnieją. Pogoda zmienna, większość chmury, deszczu nie brakowało. A nad morzem lać potrafi...
Jest też pozytyw- w sklepach poza kurortami w pasie nadmorskim pełna ostrożność, maski u wszystkich. Ceny im dalej od pasa nadmorskiego normalne a nawet niższe niż w dużych miastach, a wędliny i pieczywo ma smak, nawet piwo jakby mniej benzynowe...
Drogi poza obwodnicą Trójmiasta dość przejezdne, bez korków, choć jak zwykle w Polsce informacje o kierunkach ubogie, obwodnica Grudziądza brak tablic wskazujących na kierunki, kierowcy błądzą.
Krótki urlop nad Bałtykiem w końcu lipca pozwolił na wiele refleksji.
