MrSomebody MrSomebody
836
BLOG

Kto się boi Le Pen? Wolność, prawda i sprawiedliwość po francusku

MrSomebody MrSomebody UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 12


Kandydatce Frontu Narodowego w wyborach na prezydenta Francji Marine Le Pen został uchylony immunitet eurodeputowanej. Decyzję taką podjął podjął Parlament Europejski na wniosek francuskiej prokuratury z powodu zamieszczenia na Twitterze zdjęcia egzekucji dokonywanych na jeńcach przez żołnierzy tzw. Państwa Islamskiego. Sprawa jest tym bardziej interesująca bo chodzi o rzecz sprzed prawie 2 lat. Prokuratura może postawić jej zarzuty rozpowszechniania treści przedstawiających przemoc, za co polityk FN grozi 3 lata więzienia i 75 tysięcy euro grzywny. Warto przypomnieć, że wobec Le Pen prowadzone jest również śledztwo z powodu opłacania pracowników swojej partii z funduszy Parlamentu Europejskiego, które przeznaczone są jedynie dla asystentów europosłów.


W kilku moich poprzednich tekstach z zeszłego roku pisałem, że wybory prezydenckie nad Sekwaną i Loarą będą jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym wydarzeniem politycznym w Europie w 2017 roku. Trzeba zaznaczyć, że mimo ciągłego ataku ze strony lewicowo-liberalnych elit i sprzyjających im mediów, nie tylko francuskich liderka FN prowadzi w sondażach i chociaż nie podaje się jej jako zwyciężczyni drugiej tury, to jest bardzo prawdopodobne, że właśnie ona zostanie lokatorką Pałacu Elizejskiego. Ulubieńcem mediów głównego nurtu stał się Emmanuel Macron – kreowany na „nową jakość”. Dość śmieszny to argument skoro Macron w latach 2014-16 był ministrem gospodarki, przemysłu i cyfryzacji z ramienia rządzących socjalistów.


Akcja wobec Le Pen i medialne „pompowanie” Macrona wydaje się być próbą zatrzymania liderki Frontu Narodowego, która na fali Brexitu i wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych zyskuje coraz większe poparcie dzięki hasłom ograniczenia imigracji, naprawy państwa i odejścia od lewicowej ideologii od dziesiątek lat dominującej we Francji, a także rozpisania referendum w sprawie wyjścia Francji z Unii Europejskiej. Polityka multikulti będąca jednym z fundamentów lewicowej agendy, w wydaniu francuskim to płonące samochody na przedmieściach Paryża i innych wielkich miast, prezydent Francji odwiedzający handlarza narkotyków od którego potraktowania policyjną pałką zaczęły się ostatnie rozróby, to powrót imigrantów do Calais, gdzie terroryzują kierowców udających się do Wielkiej Brytanii i wiele podobnych wydarzeń, które jak mawiała posłanka PO Joanna Mucha „kulturalnie ubogacają” Francję.


Socjalistyczny rząd we Francji jest na tyle postępowy, że w praktyce zabronił działalności organizacji pro-life, poprzez zakaz informowania kobiet o negatywnych skutkach aborcji. Zabiegi te przedstawiane są jako prawa kobiet do decydowaniu o sobie i można mówić o nich wyłącznie w samych superlatywach. Według francuskiego rządu zabijanie nienarodzonych dzieci jest wspaniałym osiągnięciem tego kraju i nie ma absolutnie żadnych negatywnych skutków. Na „dowód” tego na stronach ministerstwa zdrowia zamieszczono rozmowę z lekarzem, który potwierdza ową tezę. Zakaz mówienia prawdy o koszmarze zabijania nienarodzonych dzieci to chyba jedna z tych osławionych „europejskich wartości”, o których często słyszymy z ust liderów Unii Europejskiej czy państw Zachodu.


Zarzuty wobec Le Pen w pewnym sensie oparte są również na zakazie głoszenia prawdy. Chociaż sceny z przygotowanych egzekucji we Francji nie miały jeszcze miejsca to przecież wszyscy pamiętają brutalne ataki islamskich terrorystów choćby na teatr Bataclan jesienią 2015 roku czy 14 lipca zeszłego w święto Rewolucji Francuskiej wyznawcę Allaha masakrującego potężnym tirem przechodniów na słynnej promenadzie w Nicei. Martwe ciała przejechanych ofiar były pokazywane wielokrotnie w mediach i nikomu do głowy nie przyszło wysuwać zarzutów o promowanie przemocy wobec stacji telewizyjnych tak jak w przypadku Marine Le Pen.


W swoich poprzednich tekstach wspominałem o lewicowych elitach i zaprzyjaźnionych mediach, dla których największym koszmarem jest prawica i wszelkie ruchy odnoszące się do patriotyzmu. Nie ma znaczenia czy jest to Donald Trump, Wiktor Orban, Prawo i Sprawiedliwość czy właśnie Le Pen. Każdy kto sprzeciwia się ideologii poprawności politycznej jest nazywany faszystą, ksenofobem, nacjonalistą i tak dalej. Podejmowane są wszelkie środki, aby ludzi o przeciwnych poglądach upodlić w oczach widzów i całkiem zohydzić. Nie jest to wszak nowość. Bardzo podobnie swoich przeciwników określali choćby bolszewicy i komuniści w czasie swojego terroru czy hitlerowska NSDAP w latach 30-tych.


Rządzące przez dekady Zachodem elity boją się utraty wpływów, władzy, końca lukratywnych stanowisk i przywilejów czy wreszcie rozliczenia afer i przestępstw. Dlatego wydaje się, że zarzuty wobec Le Pen, mają jak sama ona określiła, charakter wyłącznie polityczny i ich celem jest zniechęcenie wyborców wobec liderki Frontu. Bardzo trudno określić czy to się uda bo z jednej strony ciągła medialna „młócka” może przekonać część społeczeństwa, a z drugiej ludzie są coraz bardziej świadomi tego co dzieje się za kulisami dzięki powszechnemu dostępowi do Internetu i postawienie Le Pen przed wymiarem sprawiedliwości może wręcz spowodować, że coraz więcej osób będzie sympatyzować z tą polityk. Na ten moment nie wydaje się, aby możliwy był wyrok skazujący i usunięcie z listy pretendentów do Pałacu Elizejskiego. Cała sprawa wydaje się być zbudowana wyłącznie celem zdyskredytowania Le Pen i została wysunięta na gorący czas kampanii wyborczej.


Źródła:


Telewizja Republika


ARD


Do Rzeczy


MrSomebody
O mnie MrSomebody

Wierzący katolik, z zawodu anglista i człowiek o wielu zainteresowaniach. Miłośnik teleturnieju "Jeden z Dziesięciu". Politykę i życie publiczne obserwuję odkąd pamiętam. Piszę w tym temacie od około roku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka