mona mona
195
BLOG

Słoń a sprawa polska - czyli o aborcji i elektoracie.

mona mona Polityka Obserwuj notkę 8
                 Przyznaję - nie rozumiem, czemu ma służyć histeria rozpętana wokól ustawy o aborcji, nazywając rzecz po imieniu.         A bardziej konkretnie: rozumiem rozpaczliwy taniec godowy Giertycha w zalotach do o. Rydzyka. Natomiast w głowie mi się nie mieści, czemu wszyscy inni dostali szału na tym tle. W sejmie - o ustawie, w gazetach - o ustawie, baby ( i damy) w pałacu prezydenckim - o ustawie .Premier, liderzy...Wszystko zeszło jakos na drugi plan. Nawet o wizycie Angeli Merkel mówi się znacznie mniej, niz mówić sie powinno.          Jakos spodobało mi się słówko "porozumować", więc rozumujemy.          Przeciętna kobieta, żyjąca w regularnym związku, zachodzi w ciążę raz na pół roku.Oczywiście co człowiek to organizm. Są przypadki wad wrodzonych , są odchylenia od normy spowodowane np. ciężkim porodem, jest mnóstwo poronień samoistnych, niezauważonych przez samą kobietę, na skutek tysiąca przyczyn.          Jednak generalnie  - dwa razy w roku kobieta ma szanse zostać matką.          I to jest powód, dla którego elektorat, który w sprawie Wielgusa z zapałem uprawiał szermierkę na parasolki , w tej sprawie nie będzie taki bojowy .Mam nieodparte wrażenie, ze - w przypadku referendum - po cichu zagłosuje za zostawieniem ustawy w spokoju, w dzisiejszym kształcie.          Przyczyna jest prosta: gdzie sa te tabuny dzieci, które powinny urodzić panie od o.Rydzyka?          Bardzo proszę pamietać: one nie spadły z nieba w obecnej postaci, ich partnerzy - równiez nie. Całe to towarzystwo, dziś czcigodne z racji na wiek, było kiedyś piekne i młode, miało mnóstwo okazji do zabawy.Pewnie nie mozna tego generalizować, ale - jak mniemam - o wiele częściej mozna ich było spotkac w kawiarni, świetlicy zakładowej, remizie czy tworze zwanym klubokawiarnią - niż w kosciele. W ich czasach to wszystko było za darmo, lub za smieszne groszaki. Takie były czasy: latanie do kościoła było zwyczajnie niemodne.          Nie wątpię, że część wiernych od ks. Rydzyka została wychowana w domach bardzo katolickich, celebrowała uczestnictwo w liturgii, najczęściej zresztą z woli rodziców. Ale msza się kiedys przeciez konczyła, a potem szło się do ludzi. I przyjmowało się kryteria myslenia "stada", jak uczy nowoczesna psychologia .         Czy w sprawach męsko - damskich były kiedykolwiek "inne czasy"?         Dzisiejsze dziewczyny, dobrze zorientowane w sprawach antykoncepcji, też jakos masowo nie kupują w kioskach prezerwatyw. A jesli kupują, robia to dyskretnie - nigdy niczego takiego nie widziałam. Mają znacznie mniej oporów w aptekach, choć w tym wypadku akurat byłam świadkiem oburzenia pani magister, ktora oznajmiła, ze u nich "tego" sie nie sprzedaje. Ale jednak mozliwości są, w wielu wariantach.        A pomyślcie o tamtych dziewczynach: one zostały wychowane przez przedwojenne matki, w zupełnie innych standartach obyczajowych i w zyciu nie odwazyłyby się na publiczny zakup prezerwatywy. Co było poza tym? Słynne "globulki Z", z których pochodzi połowa potomstwa pań, o których mowa. Chłopcy? Zyli nadzieją, że - w razie czego - po prostu sie wyłgają.Ich też wychowały przedwojenne matki: to dziewczyna ma strzec cnoty. A jak nie chce...       W małżeństwie nie działo się inaczej: kobiety pracowały, do utrzymania domu konieczne były dwie pensje, nie mozna było rodzić według zasady"'co rok, to prorok". Majątków sie nie dziedziczyło, trzeba było liczyc na własne ręce.        A co najbardziej istotne: nauka, przynajmniej ta ludziom dostępna, publikowana, oznajmiała głośno : kilkutygodniowy płód nie jest człowiekiem, jest zlepkiem komórek, ma zupełnie nierozwiniety system nerwowy, nic nie czuje.        Aborcja była zwykłym srodkiem antykoncepcyjnym, szpitalne gabinety roiły sie od pacjentek, a konfesjonały - od penitentek. Bo dla NORMALNEJ kobiety - co by nie mówic - nie jest to łatwa decyzja. Poza tym - to jednak grzech, lepiej zwalic na ksiedza.Takie było zycie tamtego pokolenia       A co się zmieniło w mysleniu pań od ks. Rydzyka?       Niewiele, albo zgoła nic.       One juz nie rodzą, ale w tej samej sytuacji są ich córki lub wnuczki: pracuja, jesli tylko maja pracę. Za to często nie pracują ich mężowie. A grzechem jest wszystko, od antykoncepcji począwszy. Grzechem jest też małżeński "ból głowy", a zresztą... nie mozna w kólko oganiać sie od chłopa, nawet jak jest pijany.Zawsze moga sie znaleźć inne chętne na jego urok. Nie mozna rodzić bez końca.       Zeby nie było nieporozumień - wierzę głęboko w fakt, że były kobiety, które nie usuwały ciąży z czystej, nieskalanej wiary.A czasem - ze strachu przed aborcją. Wierzę, że nie wszystkie, które kiedyś usunęły - poleciały pokutować do Torunia.       Ale wiele z nich tam jest. Bo nikt inny nie chce ich przygarnąć.       I właśnie one - myslą swoje, o  zyciu swoich bliskich, znacznie częściej, niż o tym, czy płód ma duszę. Jeśli traktowac je jako elektorat - nie liczyłabym na ich zapał religijny i bezkrytycyzm.       A co do autorki: jestem absolutnym, totalnym przeciwnikiem aborcji, bardziej nawiedzonym, niż Giertych z Jurkiem razem wzięci. Zrobiłabym wszystko, żeby odwieźć od takiego pomysłu moją córkę. Pod jednym warunkiem: że żadne z nich, ani dziecko, ani matka, nie byłoby zagrożone. I z jednego, zasadniczego powodu: to dziecko nie musiałoby trafić na śmietnik.        O co chodzi z tym fanatyzmem "przeciw"? Nie wiem, czy maleńki płód ma duszę, ale napewno ma ją matka. Nawet ta najgłupsza, do której nalezy jej brzuch.         Ateiści mówia: "nie wierzę" - ale dowodu nie ma...Fakt dokonania   aborcji spycha się głęboko w podświadomość, bo...no coż, lepiej nie myśleć. Ale tak dobrze nie ma, ten cierń tam tkwi. A kiedy, czasem na skutek byle skojarzenia, pamięć sie odblokuje, zaczyna sie koszmar. Delikwentki nie śpią nocami, zaś dniami szukają sznurka i gałęzi. Rozpaczliwie szukają. Bardzo dużo delikwentek.        Dlatego - nie polecam.               
mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka