mona mona
78
BLOG

O kikuset brunetach ( Gross kontra Davies). Chwilmi nudne

mona mona Polityka Obserwuj notkę 7
Przysięgłam sobie, że nie dam się wciagnąć w dyskusję na temat "Strachu" Grossa. Oczywiście mój jednostkowy sprzeciw wobec dawania satysfakcji temu panu,nie ma znaczenia dla świata Ale dla mnie - ma. Wytrzymałam nerwowo wczorajszy tekst Azraela, z przywołaniem ś.p. O.Kolbego, ponieważ dawno rozumiałam ,że niektórzy tak już mają - muszą być na topie, za każdą cenę. Pomyślałam sobie, że człowiekowi rozum się zmęczył, uciął sobie drzemkę, no a wiadomo: "gdy rozum śpi, budzą się demony". A w ogóle to książkę jednak raczej przeleciałam, niż przeczytałam, mając wrażenie, że brudzi ręce.Wystarczyło, żeby mieć pojęcie, żeby zorintować się, "co poeta miał na mysli", a te złote mysli przerobiłam juz dawno, na forum "Swiat"GW. No i przegapiłam fragment, który dziś przytoczył Ryszard Bugaj w "Rzepie". Cytuję za autorem: "Gross kategorycznie i bez żadnej wątpliwości odrzuca przy tym pogląd, że motywem zachowań Polaków mogło być zaangażowanie Żydów we wspieranie w Polsce systemu komunistycznego. Choć nie szacował udziału antysemitów w zbiorowości Polaków, pracowicie liczy Żydów zaangażowanych w komunizm, a szczególnie w aparat przemocy. Konkluduje „…okazuje się (…) że oprócz czterystu czy pięciuset brunetów o wyostrzonych rysach i obcych duchowi narodowemu poglądach terrorem w komunistycznej Polsce zajmowało się, plus minus, ćwierć miliona lnianowłosych młodzieńców o szerokich twarzach, bardziej półanalfabetów niż zwolenników jakiejkolwiek wyrafinowanej ideologii”. (s. 292). Czyżby? No, to może coś z innej książki, która powinna być znana intelektualiscie -Grossowi.Ale może przegapił ten fragment, tak jak ja przegapiłam powyższy fragment "Strachu". Książkę wydał ten sam "Znak"(pogratulować!), w 1997 r. Autorem jest niejaki Norman Davies, który na stronie 152 tegoż wydania pisze, co następuje: "Kiedy Armia Sowiecka przekroczyła Bug i znalazła się w końcu na terytorium, które przywódcy bolszewiccy gotowi byli uznac za polskie,kampania polityczna przybrała na sile.We wszystkich oddziałach Armii Czerwonej utworzono specjalne "wydziały sowieckie". Ich zadanie polegało na zakładaniu komórek w kazdej zajętej wsi, w każdym majątku i fabryce. W każdym okupowanym mieście organizowano komitet rwolucjyjny (rewkom). Zdaniem Juliana Marchlewskiego te wstępne próby instalowania systemu komunistycznego w Polsce miały fatalne konsekwencje.Kierowali nimi Rosjanie, którzy wyszli z założenia, że oficjalnymi językami rewolucyjnej Polski powinny być rosyjski i JIDISZ". Fajni "Rosjanie"... Czyżby to Leninowi aż tak na tym jidisz zależało? No cóz, rosyjski w dniach tej wojny był na wsi jako- tako znany. Po półtorawiekowej niewoli... Ale wyobrażam sobie,jaki szczęśliwy był Marchlewski, któremu - też chyba kazali sie uczyć nowego, obowiązującego w perspektywie dziejów języka. A już najszczęśliwsi byli polscy proletariusze oraz chłopi - od razu było wiadomo, kto ma rządzić. Wiadomo, chłopi i proletariat z reguły maja do szkoły "pod górkę".Marchlewski miał chyba rację: już co, jak co - ale uczyć im się nie chciało, gamoniom! Dzieki temu - być może - jeszcze mówimy po polsku. Jako tekst źródłowy (na temat zdania Marchlewskiego) w tej kwestii, autor podaje źródła: J. Marchlewski, Rosja proletariacka a Polsa burżuazyjna, w: Pisma wybrane,II, Warszawa 1956, cyt. za Historia Polski.IV, cz.1,str. 389. Nie sprawdzałam,wierzę , ze Davies sprawdził. Ale - kto autorowi nie wierzy...
mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka