mona mona
235
BLOG

Polska ksenofobia

mona mona Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Wielce mnie niecierpliwi never ending story z przymusowym przyjmowaniem „uchodźców” do Polski.

Chyba nikt nie ma odwagi odwołać się do prawdziwych powodów polskiej niechęci, ale już najmniej mają do powiedzenia w tej kwestii Niemcy, które usiłują zarazą, zawinioną przez błąd Angeli Merkel, uczęstować – kogo się da. Ciotka Angie ma wprawdzie polskie pochodzenie, ale w Prusach nie uczyli historii Polski nawet jej rodziców. Merkel  nie musi wiedzieć tego, o czym świetnie wie taka Róża Thun, Polka, krakowianka, wychowana przy dźwiękach hejnału z Wieży Mariackiej, którego urwany sygnał przypomina co godzinę o niegdysiejszych „uchodźcach”, tych z XIII wieku, którzy na zawsze utkwili w naszej pamięci.

Użeraliśmy się z tymi hordami ładnych parę wieków, jeszcze w 1672 r. podczas najazdu tureckiego, nie licząc wszystkiego innego „na osi czasu”,  o czym przypomniały nam – choćby trochę - wielkanocne filmy Hoffmana. Ja rozumiem – kto by tam czytał „Trylogię”… ale filmy czasem się ogląda. Bodaj z nudów.

Niemcy , schowane bezpiecznie za polskimi  plecami, nie doświadczyły rzezi, niewyobrażalnego okrucieństwa azjatyckich hord w XIIIw. Tak samo, jak nie doświadczyły „płomienia rewolucji bolszewickiej”, który był serwowany ekstra dla Niemiec, a „trup białej Polski” leżał tylko na jej drodze.

Trup okazał się bardzo żywy i pogonił azjatyckie hordy tak szybko, że hajdawery w locie gubiły.

Cenę ocalenia niemieckich głów zapłaciliśmy my, pod Legnicą, pod Wiedniem, pod Chocimiem, w Bitwie Warszawskiej. Jakby kto nie wiedział: Dżyngis – Chan pierwszy wpadł na podbicie Europy do Atlantyku, co odziedziczyli po nim następcy, a po nich –przesiąknięty mongolskim barbarzyństwem,” niezwyciężony Sowieckij Sojuz”, który chyba z pomysłu nie zrezygnował, choć teraz już nazywa się inaczej.

Angela Merkel zadziałała w myśl starej niemieckiej zasady – importu taniej siły roboczej, sprawdzonej już na tureckich Gastarbeiterach, którzy wprawdzie do domu nie wrócili ( a mieli wrócić), jednak całość imprezy jakoś wpisała się w niemieckie klimaty. Pojęcia nie miała, w  co się pakuje  „otwarciem matczynych ramion” dla nieszczęsnych „uchodźców” dzisiejszych czasów. Przestrzeliła – i tyle.

Ale my, Polacy, mamy wpisane w geny doświadczenia z islamem. Każdy z nas, choć na co dzień o tym nie myśli, jest tego świadom. Bez żadnych oporów zaakceptowaliśmy obce nacje, od niegdysiejszych ( nawet) Tatarów, Ormian ( nie mówiąc już o Żydach), po dzisiejszych  Wietnamczyków,  po Czeczeńców, których się trochę boimy. O Ukraińcach nie wspominam – to ludzie  I Rzeczpospolitej, wrośnięci w tę samą kulturę, choć wspólna historia bywała krwawa.

Ale o ludziach noszących na szablach, w kołczanach czy pasach Szahida wiarę Proroka, nie zapomnieliśmy – i nie zapomnimy. Nawet jeśli – jak było wspomniane – nie myślimy o tym na co dzień.

Rząd tego nie powie otwartym tekstem, ale sprawa jest jasna: czy ktoś wyobraża sobie ekscesy, podobne do tych w Kolonii, czy Szwecji, w wykonaniu tych „uchodźców” tu,  w Polsce? Atakowanie kobiet, na ten przykład?

Podejrzewam, że następnego dnia po takiej nocy sylwestrowej nie byłoby w Polsce ani jednego „uchodźcy”: jedni  zostaliby rozniesieni na paznokciach, inni – zamknięci choćby po to, żeby im zapewnić bezpieczeństwo, a cała reszta wiałaby stąd, gubiąc gacie,  szybciej,  niż „przesławna w bojach”  Konarmia Budionnego.

I taka jest prawda, niewygodna do powiedzenia w Parlamencie Europejskim, prawda,  której nie zrozumie ani brukselski pijak, ani holenderski wariat ( mniemam,  wszyscy zresztą mniemają, że podbechtany przez Tuska), którzy z tym dziadostwem nie mieli do czynienia, a najprawdopodobniej w ogóle o tym nie słyszeli.

Jeśli by mnie kto spytał, czy uważam Polskę za kraj ksenofobiczny – w tym jednym wypadku odpowiedź byłaby twierdząca.

 Owszem, uważam, że to nie my balibyśmy się „uchodźców” tylko oni nas. Nie byłoby zrozumienia, że w życiu nie widzieli dziewczyny w mini, że w ich kraju nie ubierają się tak nawet …hmm…  waqihh. (domyślcie się znaczenia). "Więc jeśli te panie wyglądają na to, czym są – to hulaj, dusza", a w każdym razie nie zawadzi poszukać szczęścia.

Długo by to szczęście nie trwało.

Jeśli ktoś się uprze przy „uchodźcach” , tych prawdziwych, uciekających przed wojną…

No, cóż… po polsku to też wygląda nieco inaczej. Byliśmy uchodźcami, fakt. Uchodźcami, przedzierającymi się przez połowę świata, by walczyć z tymi, którzy ośmielili się podnieść rękę na nasz kraj.

Po polsku śpiewamy, że „wolność krzyżami się mierzy”, ale może być znak innej wiary na grobie walczącego za Ojczyznę. Nie ma znaczenia, co tam wymalują, czy wyryją, czy przyniosą zwykły polny kamień.

Uciekający nie budzą szacunku. Nie w Polsce.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka