mona mona
203
BLOG

Kto pali pod tym kotłem?

mona mona Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Myśleć chyba wolno, prawda? No, to sobie myślę: jaki diabeł rozbujał tę łódź? Kto na tym zarabia, kto traci?
Niewątpliwie traci Mateusz Morawiecki, człowiek ciężko pracujący. Już poznał opinie szanownych: niemal nikt go nie chce, wszyscy krzyczą "zostawić Beatę".


Oczywiście tak naprawdę wcale nie chodzi o uchybienie MM, ani o niedocenienie jego pracy, chodzi wyłącznie o to, żeby - na skutek czyjegoś kaprysu - nie odpłacić niewdzięcznością PBS. Wszyscy ją pamiętamy z kampanii, tak własnej jak PAD i większość jest głęboko przekonana, że bez niej wygrana PAD byłaby pod znakiem zapytania: aż tak popularny w narodzie przecież nie był!


 I nie chodzi o to, że Mateusz Morawiecki "jest bogaty" - jak misternie wywiódł pewien znany publicysta.


A tak, przy okazji -większość młodej publisi nie wie nic o Mateuszu Morawieckim i jego bogatej przeszłości opozycyjnej. Wcale nie wygląda na "faceta ze styropianu", prawda?
MM przeszedł cały UB-olski serwis, z biciem i wywożeniem do lasu łącznie - jeszcze jako dzieciak -  i bez wątpienia sobie na to "zapracował".  Zachował się  od smarkacza  "jak trzeba" i aż dziw bierze, że cała ta piękna karta, niemal nikomu nie znana, leży w jakiejś zapomnianej szufladzie. Nie powinien być narażany na to, co się właśnie dzieje. Ale jest.
Nie byłabym bardzo zdziwiona, gdyby okazało się, że ta przeszłość i teraźniejszość MM, a co za tym idzie - jego Służba Ojczyźnie, zarówno przedtem, jak teraz - nie stała komuś słomką w oku - i że ktoś go wkręca w  przedziwne sytuacje. Jasne, chciałabym, że by kiedyś był premierem, ale może nie za cenę tak wysoką, kiedy diabeł pod kotłem pali a trzeba skończyć sprawy pilniejsze.


Co do PBS - nie tylko o sentyment biega.
 Wszystko pięknie "żre", a nawet jeśli nie jest to wyłączna zasługa PBS, to przecież premier  nie musi wszystkiego "własnymi ręcami" - od tego ma ludzi, którzy na ogół się sprawdzają. Konflikty brukselskie wywołuje strona unijna, inspirowana przez "targowicę". Taki jest odbiór paskudnej rzeczywistości, zresztą niezmiernie bliski prawdy.


Wyborcy łamią sobie głowy - o co w tym wszystkim chodzi. A nie powinni, ale to już inna bajka. No i wyobraźmy sobie sytuację Mateusza Morawieckiego, dotąd cichego robotnika w tej winnicy. Zostanie premierem - i co? Pokłoni się Unii, a ona przytuli jego skołataną głowę do matczynej piersi, po czym odwoła wszystkie głupie awantury wytaczane Polsce? Morawiecki "załatwi"?


Oczywiście nie.
 Opozycja i tak rzuci mu pod nogi każdą napotkaną  kłodę. Dotąd ma swoje podwórko, na którym działa pięknie. Na cholerę mu nowy zakres obowiązków? I użeranie się z ministrami, których opozycja - i nie tylko ona - nie może znieść? Oczywiście można ich odwołać, ale... tak w trakcie gorączki załatwiania  najważniejszych spraw? I co dalej? Powołać kogoś metodą "na kolegę", jak minister, pożal się Boże, Cichocki audytora Deskura?


Premierem zostanie Jarosław Kaczyński? Ja Was sorry, ale to jest pomysł najgłupszy z możliwych. Po pierwsze - Sejm teraz jest oborą, ale po takim wyborze byłby istnym chlewem: każda najgłupsza sejmowa  idyjota/ idyjotka z tej szemranej, zbieranej po ulicach opozycji miałaby za punkt honoru obowiązek dokopania prezesowi, poświęcając temu celowi wszystkie siły. Bez względu na to, co byłoby do uchwalenia, każda wspomniana idyjota musiałaby wylać pełną gębę nieczystości - jako punkt pierwszy wystąpienia. I dopiero w w tym cuchnącym bagienku powiedziałaby "nie, bo nie" - na każdą propozycję rządu.


A czasem trzeba się pojawić w PE. Już pominąwszy kwestię języków ( ale dlaczego pominąwszy? To bardzo ważne, znakomicie ułatwia sprawy), Jarosław Kaczyński byłby tam figurą bardziej do oglądania, jak do słuchania. "Timmermansy"  nie dorastający do pięt Kaczyńskiemu - ani rozumem politycznym, ani wiedzą ogólną i historyczną - nie przestaną przecież słuchać podpowiedzi ciężko wystraszonych michnikoidów i "targowicy", bo nie o prawdę chodzi, tylko o swoistą kolonizację Polski.  Można to nazwać na sto sposobów, ale jądro zostanie takie samo.
Prezes ich oczaruje? Wątpię.


Dla mnie - odpada w przedbiegach.Oczywiście ani się nie obrażę, ani nie przestanę głosować na PiS, jeśli JK weźmie tę fuchę. Pomyślę, że "jak trza - to trza". I proszę mi nie imputować - nie jestem członkiem partii, nie muszę się podlizywać. Za to długo w tym siedzę i wiem -Kaczyński jest kingmakerem  i mnie to wystarcza.
 Ja tak twierdzę? No tak, wzięłam to z Financial Times, co mogę udowodnić:
https://www.ft.com/content/8238e15a-db46-11e5-a72f-1e7744c66818


Pominąwszy to, że byłam świadkiem wydarzeń. Przez wszystkie minione lata.
  A w ogóle myślę, że gadanie o Nowogrodzkiej nasiliło się od czasu, kiedy JK dał się sprowokować i poleciał "po zdradzieckich mordach". Kopanie w klatkę okazało się skuteczne, więc czas na zamianę obory w chlew, gdzie znajomy zapaszek rodzi swojskie klimaty.
"Zdradzieckie mordy" wiedzą przecież , że - gdzie by nie siedział JK - póki co, będzie rządził. Bo jest w tym najlepszy, pominąwszy już - że jest szefem partii mającej ogromne poparcie. Ale najłatwiejszy do skopania jest jednak w Sejmie.

Jeśli PBS - radząca sobie pięknie nawet w PE ( a jeśli nie skutecznie - to dlatego, że żadna skuteczność nie wchodzi w grę) zostanie odwołana, powstanie sytuacja, w której wyborcy będą rozczarowani i zniesmaczeni nielojalnością, a cała reszta  będzie działać w myśl powiedzonka - "jak się nie obrócić - d... z tyłu".


Konkludując - nie ma sposobu, żeby prawda, niczym ta oliwa, nie wypłynęła na wierzch - kto się tak przysłużył Polsce. I jak o tym kimś napiszą kiedyś w podręcznikach.




mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka