Długo żyję, ale wciąż na nowo zdumiewa mnie zdolność do wywracania kota ogonem nawet tam, gdzie jest to zupełnie nieuzasadnione, a samym wywracającym tegoż kota przynosi ośmieszenie.
Ludzie, szaleju się najedliście? Słucham poważnych komentatorów, którzy łamią sobie języki, ale także sumienia, żeby udowodnić, że Polska, a już szczególnie rząd Morawieckiego doznał straszliwej porażki w związku z wycofaniem się z ustawy 55. Główny argument - "a po co w ogóle jedliśmy tę żabę?"
Po to, żeby została skonsumowana i strawiona i ...hmm... zdefakowana.
Nie wiem, czy taki był zamysł pierwotny, ale... jeśli Jarosławowi Kaczyńskiemu( który rządzi Wszechświatem!) przypisuje się wszechogarniającą przewrotność - to tak, mogę sobie wyobrazić pomysł "wsadzenia kija w mrowisko".
No, dobra, oczywiście nie musiał to być pomysł "naczelnika", ale zalew pogardy i nienawiści w stosunku do Polski w ciągu tych ostatnich miesięcy musiał uświadomić tym, którzy jeszcze nie wiedzieli, że świat postrzega nas poprzez chore wizje Grossa i grossopodobnych. Na marginesie - uważam, że Gross tylko "poderwał" nośny temat, który funkcjonował od dawna i zwyczajnie postanowił zrobić na nim kasę.
Bo oczywiście rzecz jest starannie konstruowaną sprawą polityczną, rozmydlaniem niemieckiego wstydu i niemieckiej odpowiedzialności za Holocaust, itd, itd. To wszystko opisano już sto razy, a w tym konkretnym temacie nawet polemistów brak. I bardzo to pasuje wszystkim europejskim kolaborantom, którzy zhańbili się ochoczą współpracą z okupantem - oni też z entuzjazmem przyjmują tezę, że ktoś jest "winien bardziej". Czyli "widział i nie grzmiał", etc, etc.
Bo przecież jasne jest - Polacy widzieli Auschwitz i Majdanek.
Grzmiał - i to właśnie przyznał Netanjahu. Grzmiał polski rząd na uchodźstwie, polskie sądy podziemne osądzały i wydawały wyroki, które wykonywała AK. Polska nie istniała, ale tak, czy siak - walczyła o swoich żydowskich obywateli i potrafiła odpłacać tym, którzy obywatelstwo zhańbili.
Powiem więcej - i to jest cytat -"Smutna prawda jest niestety taka, że w tamtym czasie niektórzy ludzie – niezależnie od pochodzenia, wyznania czy światopoglądu – ujawnili swe najciemniejsze oblicze."
Zaryzykowałabym twierdzenie, że te słowa odnoszą się do wszystkich, wszystkich bez wyjątku, szmalcowników i kolaborantów. Także do żydowskich, tych uniewinnionych z urzędu ustawą Knesetu z 50 r.
I to jest skutek wrzenia, wywołanego przez ten "kij w mrowisku" - szambo wybiło, a jego cuchnąca zawartość walnęła we wszystkich, którzy mają na sumieniu zbrodnie.
Netanjahu powiedział więcej, niż wydusiła z siebie Merkel i jej oficjele. Bo samo przyznanie się do "nazistowskich" win niczego nie załatwia - nawet najgłupszy dziennikarz, czy komentator mógł sprawdzić oczywiste fakty, czyli niemieckie autorstwo w kwestii " German Nazi Death Camps". A jeśli już koniecznie nie chciał - to premier Izraela właśnie go oświecił.
Dobra, uznaję, że cała sprawa jest wynikiem cichej manipulacji administracji Trumpa, któremu potrzebne są dobre stosunki między sojusznikami. Niemniej - padły słowa, z których wycofać się już nie można. Tym bardziej, że zaangażowanie polskiego rządu na uchodźstwie jest faktem, sprawdzalnym i niemal dotykalnym.
A swoją szosą... osobiście zawsze mnie trochę ta sytuacja bawiła, nawet w czasie wylewu szamba. Pyskowanie - pyskowaniem, ale wciąż żyją w Izraelu ludzie, znający prawdę. Długo tłamszeni przez społeczeństwo potrzebujące bohaterów, nie "sabon", czyli "mydła" - jak długo nazywano ocalonych. Ale oni istnieli - i tak oni, jak ich dzieci, musieli zastanawiać się, jakim cudem przeżyli i znaleźli się w Izraelu.
A bawiło mnie to, że my, osławieni antysemici, wciąż traktujemy państwo Izrael z lekkim przymrużeniem oka, jak niesforny, zawzięcie pytlujący jęzorem, ale niemniej nasz rodzony twór, z polskimi korzeniami, polskimi sentymentami, polskimi premierami i Polską w wielu sercach. I pyskowanie tu niczego nie zmieni, przynajmniej dopóki "starzy" nie wymrą, a pamięć nie zginie.
Stąd też spodziewałam się rozwoju sytuacji p.t. " pogadają, wyleją z siebie żółć - i na tym sprawa się skończy". I słowo stało się ciałem.
Nie twierdzę, że nigdy już się nie pożremy - ale... to już inna bajka.
Komentarze