Największym problemem epidemii stało się wyjście do lasu. Nie komunikacja miejska, nie zamykane granice, zakłady pracy i brak zleceń, ale wyjście do lasu. Marcowy las, miejsce w którym trudno wytrzymać dłuższą chwilę bez gumofilców i bechatki (panowie podchorążowie przetłumaczą ;] ) nagle okazał się dla internetowej opinii "publicznej" artykułem pierwszej potrzeby.
I wszystko to z powodu epidemii, która "zgarnia mniej ofiar niż zwykła grypa".
Ja bym, zamiast tego lasu, doradził Państwu zaparzyć herbatę. I przy tej herbacie coś sobie wyjaśnimy. Bo to nie jest do końca tak, że koronawirus to grypa i na tej herbacie da się to udowodnić - bez wróżenia z fusów.
Mamy już nalany wrząteki wrzucamy ziółko. Herbata naciągnęła. I to jest właśnie obraz grypy. Ludzkość to ta szklanka wody; grypa to herbaciana esencja. Grypa jest wśród ludzi tyle czasu, ze zdążyła się rozejść równomiernie po całej światowej populacji (a teraz, kochane dzieci przypominamy sobie co było, kiedy grypa dotarła do obu Ameryk). To, co teraz grypa robi, to jest jej maksymalny pułap możliwości, więcej się nie zmieści.
No dobrze, a koronawirus? Prosze wsypać do herbaty cukier. O cały spadł na dno, a płyn nad powierzchnią cukru zaczyna "falować". Czy herbata jest słodka? Jeszcze nie. Dopiero ta odrobina płynu nad dnem. I to jest właśnie koronawirus.
SARS2cośtam to jest gatunek zupełnie nowy, do tej pory w ludzkiej populacji nieobecny: on się dopiero rozmnaża. Powiększa liczebność. To, co teraz oceniamy jako skutki epidemii, to są skutki początków jego namnażania. Dopiero kiedy sie taki "cukier" rozniesie równomiernie po całej "szklance"ludzkości, dopiero kiedy płyn nasyci się nim tak, że już nie można będzie rozpuścić ani kryształka, będziemy mieli porównanie, czy jest od grypy grożniejszy, czy nie jest. A będzie się roznosił, bo nie ma żadnych przeszkód przd rozpuszczaniem cukru w wodzie i zarażaniem nieopornych.
I teraz chodzi tylko o to, żeby nie mieszać.
#dezinformacja, manipulacja, histeria