Ten artykuł jest protestem przeciwko zakłamywaniu rzeczywistości i historii przez nasze media w imię rzekomej przyjaźni polsko-ukraińskiej. Jednostronny przekaz i propaganda mająca zrobić z banderowców naszych najlepszych przyjaciół osiągnęła już takie rozmiary, że nie można dalej milczeć i trzeba stanowczo przeciw temu zaprotestować.
Pewien czas temu na Ukrainę pojechali członkowie organizacji „Falanga” pod przewodnictwem Bartosza Bekiera. Przedstawiany jest tam kolokwialnie inny obraz wydarzeń niż ten, który znamy od mediów głównego nurtu. Bekier pisze między innymi o atakach na ludność cywilną: „Ukraińskie siły zbrojne wciąż napotykają na zażarty opór powstańców i nie mogą wedrzeć się do miasta, przez co uciekają się do stosowania bandyckich praktyk polegających na ostrzale ludności cywilnej w celu złamania ducha oporu. Podczas gdy na drugim końcu miasta toczyły się walki o lotnisko, my byliśmy świadkami ostrzelania bezbronnego tłumu przez śmigłowiec Mi-24 i pociski szrapnelowe. Iskry krzesane przez zawartość ładunków rozpryskowych objęły swym zasięgiem niemalże cały obszar placu przed dworcem kolejowym, na którym stali również członkowie naszej misji. Impet uderzenia wyrwał wnętrzności z kobiety przechodzącej po drugiej stronie ulicy. Krew zalała rozgrzany bruk, chwilę później zmył ją deszcz. Przykładów podobnych, zbrodniczych ataków przeprowadzanych przez kijowski prozachodni reżym, jest wiele. Wszystkie łączy jedno – nie usłyszycie o nich w polskich serwisach informacyjnych.
Oczywiście ktoś może zarzucić, że relacja jest skrajnie jednostronna – aczkolwiek w natłoku i nagromadzeniu obecnej propagandy warto zapoznać się z odmiennym spojrzeniem na konflikt pomiędzy Kijowem a separatystami .
Niestety w naszym kraju brakuje racjonalnego i trzeźwego spojrzenia na konflikt ukraiński, w którym my – naród Polski powinniśmy zachować ścisłą neutralność. W żadnej polskiej gazecie i mediach głównego nurtu nie usłyszy się o neonazistowskiej symbolice niektórych oddziałów walczących po stronie Ukraińskiej. Jednym z nich jest słynny batalion Azow.
Głównym symbolem batalionu Azow jest tzw. Wilczy hak. Jest to neonazistowski symbol związany z 2 dywizją pancerną Waffen SS „Das Reich”. Co więcej wilczy hak był także symbolem hitlerowskiego „Werwolfu”. Z kolei w tle znajduje się symbol czarnego słońca będącego pierwowzorem hitlerowskiej swastyki. Był to jeden z najbardziej ulubionych symboli Reichsführera SS Heinricha Himmlera. Oczywiście nie można nie wspomnieć o batalionie „Donbas”. Symbol batalionu to z kolei orzeł hitlerowski z półotwartymi skrzydłami, nawiązujący do Wermachtu.
W szeregach armii ukraińskiej zdecydowaną większość walczących stanowią ludzie wywodzący się z Prawego Sektora oraz innych organizacji mających profil wyraźnie narodowo-socjalistyczny.
Dzień niepodległości Ukrainy, który był świętowany z wielką pompą w Polsce. Niestety niespełna miesiąc wcześniej mieliśmy kolejną rocznicę rzezi wołyńskiej oraz krwawej niedzieli. Te wydarzenia oraz dni są nadal spychane w zapomnienie przez elity rządzące, które za wszelką cenę usiłują nam wbić do głów, że banderowcy są naszymi przyjaciółmi i tak było, jest i będzie. Szczerze powiedziawszy, nie mogę zrozumieć dlaczego z takim wielkim rozmachem krzyczy się „Sława Ukrainie – Herojam Sława”. Było to przecież hasło, które wykrzykiwali bandyci z UPA i OUN mordując i eksterminując dziesiątki tysięcy Polaków na Kresach. Równie dobrze można byłoby krzyczeć „Sieg Heil” na koncercie naziolskiej kapeli. O ile jestem w stanie zrozumieć, że ludzie mogli zwyczajnie nie wiedzieć o Wołyniu i masowym ludobójstwie Polaków, ale na miłość boską politycy?! Jarosław Kaczyński nie miał oporów i w ubiegłym roku, na majdanie w sposób absolutnie bezczelny znieważył pamięć pomordowanych kresowian przez bandy UPA. Niestety wtórowała mu w tym „Gazeta Polska” będąca „Gazetą Wyborczą” polskiej prawicy. Ludzie, którzy mieli odwagę o tym głośno mówić i pisać zostali szybko wrzuceni do worka z napisem „ruscy agenci”. Spotkało to między innymi ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego od lat walczącego o pamięć pomordowanych na Wołyniu.
Niestety przyjaźń z banderowcami i marionetkowym rządem kijowskim będącym na pasku lichwiarzy z MFW nie przyniesie nam nic dobrego. Spadkobiercy Stephana Bandery nienawidzą i będą nienawidzić Polaków bez względu na to, w jakim stopniu będzie im się pucował Paweł Kowal bądź inni politycy. Nikt nie wciśnie mi kitu o przyjaźni polsko-ukraińskiej. Jak można mówić o przyjaźni, kiedy na Ukrainie stawia się pomniki mordercom Polaków z UPA? Wołyń to nadal sola w oku dla naszych elit które mają głęboko gdzieś pomordowanych kresowian. Ci ludzie zostali skazani na zapomnienie, ponieważ głośne i odważne upominanie się o pamięć przeszkadza w budowaniu tzw. "przyjaźni".
Absolwent Geografii.
Zainteresowania: filozofia historii, współczesna historia Polski, religie i cywilizacje, socjologia. Profil na lubimy czytać http://lubimyczytac.pl/profil/1888660/czaro44
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka