Recenzent JM Recenzent JM
363
BLOG

Słoń w jeziorze, różowy żuraw i magiczna głębia błękitu Francisa

Recenzent JM Recenzent JM Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Sztuka współczesna i nowoczesna na wesoło (Sam Francis)

Myślę, że zdecydowana większość ludzi lubi zwierzęta, dlatego by jeszcze bardziej zainteresować czytelników sztuką współczesną, pozwoliłem sobie dorzucić do tytułu: - „słonia” i „żurawia”.

Aby też uniknąć (pojawiających się w dyskusji o sztuce współczesnej) niesmacznych porównań obrazów do jajecznicy, czy nieświeżych skojarzeń abstrakcyjnych wizji do „ściereczek Kossaka” - postanowiłem dzisiaj zająć się twórczością w kolorze niebieskim. Podobno w tej barwie kręcono już filmy, więc dlaczego by o błękicie nie wspomnieć ciepło w notce?

Wybrałem twórczość Sama Francisa również i z tego względu, że wydaje się mniej kontrowersyjna, niż malowanie liczb, liter i figur geometrycznych albo lanie farby na obrazy czy nacinanie jednokolorowych płócien.

Jego sztuką zainteresowałem się, po zobaczeniu obrazu pt. „W rozkosznym błękicie” - uznanego (jak by mogło być inaczej) za arcydzieło światowego malarstwa. Jest to dzieło z gatunku abstrakcji ekspresyjnej namalowane w 1955 roku i wystawiane w Paryżu (Centrum Pompidou), a wygląda ono mniej więcej tak:

image

Uważam, że choć to dość lekkie w odbiorze płótno, to jednak obraz robi niesamowite wrażenie, bo generalnie jest to dzieło naprawdę wielkiego formatu.

Ktoś ma wątpliwości?

Faktycznie, zapomniałem podać informację, że obraz mierzy sobie 3 x 7 m... czyli, jak widzicie - jest to dzieło bezapelacyjnie wielkie.

Co do jego walorów artystycznych nie będę się wyzłośliwiał, bo ostatecznie mamy tu do czynienia z uznanym arcydziełem sztuki, a i okres jeszcze świąteczny, więc nie ma sensu... tak od razu z marszu wchodzić w stan pobudzenia emocjonalnego.

Źródła podają, że Sam Francis (jeden z głównych przedstawicieli action painting) należy do najważniejszych amerykańskich malarzy okresu powojennego. Po opuszczeniu (z powodów zdrowotnych) amerykańskiej armii zaczął tworzyć obrazy, traktując to jako swoje hobby.

Teraz tak myślę... iż to zupełnie jak ja, z tą różnicą, że ja nigdy nie byłem w amerykańskim wojsku, a i na zdrowie, dzięki Bogu – nie mogę narzekać.

W każdym razie z początku Francis był pod silnym wpływem abstrakcyjnego ekspresjonizmu (szczególnie dzieł Clyfforda Stilla i Jacksona Pollocka). W 1950 roku przeniósł się na dwanaście lat do Paryża. Tam najpierw tworzył głównie w tonacji szaro-białej. Następnie jego twórczość zdominowała czerń, a gdy wrócił do Kalifornii jego ulubionym kolorem stał się błękit.

Popatrzcie tylko, jak wielki wpływ na artystę może mieć miejsce w którym przychodzi mu żyć i tworzyć. W Kalifornii błękit, zaś w Paryżu czarne wizje... sam nie wiem - bardziej malarz, czy prorok?

O dokonaniach Francisa wikipedia pisze tak:

„W malarstwie wypracował nową koncepcję przestrzeni – malarską, wewnętrzną i kosmiczną. W jego obrazach ważny jest kolor, plamy barwne występują na obrzeżach płótna lub tworzą kwadratowe pola. Niekiedy poddają się kompozycji, czasami jednak pozostają bezwładne, porozrzucane w przestrzeni.”

Wybaczcie, ale kiedy czytam takie bzdety, to zastanawiam się, czy warto było ludzi uczyć pisać... przynajmniej niektórych.

Wracając do sztuki malowania - kto ciekaw, może sobie prace artystyczne Francisa zobaczyć chociażby w necie. Zapewniam, że jest co oglądać i piszę to bez ironii.

Mnie jednak szczególnie zainteresował, myślę... mało znany obraz malarza: maleńki, zagubiony pośród innych... jakby niechciane dziecko w rodzinie Francisa i jak przystało na wypadek przy pracy - bez imienia. Jest to namalowany w 1984 roku akryl na płótnie o rozmiarach 27 x 41 cm - opisany właśnie jako „untitle”. Udało mi się go wypatrzyć na stronie Fundacji Sama Francisa i nie tracąc czasu wrzucam poniżej jego zdjęcie:

image

Niby jakiś pomarańczowy bohomaz na niejednorodnym niebieskim tle, ale przyjrzyjcie się dokładniej temu błękitnemu tłu. Nie wiem, czy zauważyliście, że na tym płótnie błękit zwyczajnie poraża swoją głębią... i nie chodzi mi o tonację koloru, ale o wyraźnie widoczny na obrazie trzeci wymiar.

Tak... niebieski kolor (szczególnie w ciemniejszej tonacji) ma w sobie moc budowania optycznej przestrzeni. Niekiedy wygląda to tak, jakby fizycznie patrzyło się w napełnione niebieską wodą akwarium - jak choćby na tej mojej niebieskiej abstrakcji zatytułowanej "W jeziorze błękitu" ( choć, jeśli zmienić oświetlenie obrazu, mógłby się on też nazywać np. "Góry Błękitne).

image

Albo na tej... z pozoru żartobliwej, której fotografię pozwoliłem sobie zamieścić na początku notki (Lot żurawia nad błękitem). Napisałem „z pozoru żartobliwej”, bo jeśli się wpatrzyć w głębię ciemnobłękitnego tła...

PS. Już teraz zapraszam do lektury kolejnej notki z cyklu o sztuce. W przyszłą sobotę będzie o malarstwie mistrza Strzemińskiego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura