Wojciech Mucha Wojciech Mucha
138
BLOG

Prawo Go(d)wina.

Wojciech Mucha Wojciech Mucha Polityka Obserwuj notkę 1

Argumentum ad hitlerum / ad stalinum (zwane dalej dla ułatwienia ad totalitarum) to figura retoryczna, która użyta w dyskusji, przywołuje do niej mroczne relikty przeszłości. Za jej pomocą sięgamy do przepastnego worka z arsenałem argumentów i wytrychów słownych, w które uzbroiwszy się, możemy ruszyć na wojnę z każdym oponentem.

Walka przy użyciu ad totalitarum może przybrać rożne formy. Figura może stać się w zależności od potrzeb naszym mieczem lub tarczą. Nazywam to zastosowaniem ofensywnym i zastosowaniem defensywnym argumentum ad totalitarum.

1) Ofensywne zastosowanie argumentum ad totalitarum (miecz).

Sięgający po ten okrutny niehumanitarny oręż, wojownik słowa wali najczęściej na oślep, niczym opętany szałem Berserk, gdy jednak trafia, cios może być zabójczy. I tu ciekawostka - czasem ważniejsze od pozornie głównego celu, jest cel poboczny - trafiany rykoszetem. O co chodzi?

Po pierwsze, ma to sprowadzić na twarz bitego nieszczęśnika sromotną purpurę, wywołać u niego poczucie winy, obudzić sumienie (jeju, to chyba prawda, jestem neofaszystą/neostalinowcem, shame on me!), a w konsekwencji doprowadzić go do introspekcji i przebudowy własnej świadomości na model jedynie poprawny.

Uderzający młotem ad totalitarum chce swojego adwersarza uczynić w oczach obserwujących spór tyranem, potworem, przywołać w ich głowach korelacje miedzy tymże a odźwiernym komory gazowej, lub uzbrojonym w szpilkę manikiurzystą z kazamat UB.

O ile każdy świadomy, przekonany do swoich racji uczestnik debaty publicznej raczej w drogę przebudowy świadomości nie chce się udawać, o tyle obserwatorzy tejże mogą usłyszeć w swoich głowach dzwoneczek (bim bam!), sygnalizujący im, że oto stoi przed nimi osobnik, który:

"odwołuje się w swoich poglądach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu,"

I oto rzeczony rykoszet. Cel jak widać po stokroć istotniejszy, bo jeśli nawet nasz oponent nie myśli: "Jeju jeju, jestem sprzeczny z konstytucją ,shame on me twice!", to wysoce prawdopodobnym jest, że jego dotychczasowi kibice (nie mówimy tu o niereformowalnym betonie) pomyślą: „Toż to diabeł Mengele w niego wstąpił, lub sama"Luna" Brystrygierowa, przecież nie będziemy obstawać za kimś takim (tfu!)

Taki ktoś ma stać się automatycznie outsiderem, zostaje eksmitowany poza nawias debaty publicznej, staje się automatycznie dzierżycielem sztandaru z "Ballady Wrześniowej" śp. Jacka Kaczmarskiego:

Świat cały wieść obiega w lot
Że jeden odtąd łączy sztandar
Gwiazdę, sierp, Hackenkreuz i młot

Wątpliwą to duma, a i ciężar spory. Porzucenie owego sztandaru może być dla nieszczęśnika zadaniem iście syzyfowym.

Przykładów na używanie ad totalitarum w formie ofensywnej mieliśmy podczas ubiegłych dwóch lat (i mamy nadal) tyle, że niepodobna ich zliczyć, nie jest też moim celem przywoływanie ich tutaj (tylko by nie być gołosłownym, podam ten oto link). Wyczulamy się powoli na tego typu ataki, czego dowodem może być polemika Salonowiczów z Pawłem Paliwodą, który do tej praktyki odwołuje się nader często. Ofensywne zastosowanie ad totalitarum jest wiec jak widać stosunkowo łatwe do obrony, co już nie jest takie proste gdy mamy do czynienia z:

2) Defensywnym zastosowaniem argumentum ad totalitarum (tarcza).

Ad totalitarum w tej formie jest niczym innym, jak tylko mutacją Argumentum ad misericordiam - argumentu odwołującego się do litości. Ma on na celu wywołanie u strony przeciwnej poczucia litości, współczucia, zrozumienia. W ten sposób możemy bardzo łatwo usprawiedliwić nasze wady, legitymizować porażki (wicie, rozumicie, nam to za komuny było bardzo źle, teraz to my się dopiero ogarniamy, ale to potrwa, etc, etc..) Uniwersalna tarcza przeciw broniom wszelakim - nie wierzycie? Spróbujcie!

O ile można zrozumieć przywoływanie takiej argumentacji w dyskusjach na poziomie bloga, lub czatu z Onetu, o tyle przyznawanie się do korzystania z takich wytrychów słownych przez osoby z pierwszych stron gazet może, i powinno dziwić, a samo korzystanie z nich nie powinno być powodem do dumy. Jest jednak inaczej, oto we wczorajszym „Dzienniku Polskim", pan poseł Jarosław Gowin pisze:

„Niedawno otrzymałem zaproszenie na spotkanie z grupą menedżerów zachodnich (głównie anglosaskich) koncernów działających na terenie Małopolski. Interesowały ich plany gospodarcze nowego rządu, perspektywy rozwoju naszego regionu, chcieli też podzielić się swoimi uwagami i kłopotami.

(...)

Najciekawsza dla mnie była jednak uwaga sąsiada z lewej strony, który w pewnej chwili z amerykańską bezpośredniością trącił mnie w łokieć i powiedział: „No dobrze, wiem, że nowy rząd nie może zdziałać cudów, ale zastanówmy się jednak, jak można by naprawdę głęboko zreformować Polskę". „Proszę Pana - zacząłem tłumaczyć wyrozumiale - proszę zrozumieć naszą sytuację. Historia nas nie oszczędzała. Najpierw naziści, potem komuniści wymordowali nasze elity, przez 50 lat panowała tutaj księżycowa gospodarka" etc., etc. Po paru minutach przerwał mi uprzejmie: „Zapytałem Pana, co można zrobić. A Pan mi odpowiada, dlaczego nie da się zrobić. Jakie to polskie...
(...)"

Użycie tarczy w postaci ad totalitarum przez osobę pokroju Jarosława Gowina zdziwiło mnie okrutnie. Oto bowiem rektor WSE, uczelni która ma ambicje być najlepszą w Krakowie (sic!), humanista, inteligent, sięga w dyskusji do zbrojowni Antka Emigranta. Czy jemu Prawo Godwina nie jest znane?

Przypomnijmy je:

 

"Prawo Godwina (Reguła Godwina Analogii do hitleryzmu, znana także jako Prawo Perdono) - użyte pierwszy raz w 1990 r. przez Mike'a Godwina na grupach dyskusyjnych brzmi:

Podczas przeciągającej się dyskusji w Internecie, prawdopodobieństwo przyrównania czegoś lub kogoś do nazizmu bądź Hitlera dąży do 1

 

W tradycji użytkowników wielu grup Usenetu wątek, w którym w jednej z wypowiedzi pojawia się porównanie do nazizmu lub Hitlera, uważany jest za skończony oraz uważa się, że osoba, która użyła porównania dyskusję "przegrała" .

Prawo Godwina nie wspomina o innych potępianych ideologiach lub osobach, lecz analogiczne jest zjawisko przyrównywania do komunizmu i komunistów na polskich forach. Zależy to od regionów świata."

 

Prawo Godwina w swym założeniu tyczy się li tylko dyskusji w internecie (i sprawdza się tu jak złoto - vide Paweł Paliwoda), jednak pomysł na rozciągnięcie go na całość debaty publicznej ma moim zdaniem uzasadnione podstawy. O ile bowiem bardziej merytoryczne stałyby się wszystkie dyskusje, gdyby ich uczestnicy mieli świadomość, że sięgnięcie po tarczę lub miecz w postaci argumentum ad totalitarum skazuje ich na natychmiastową porażkę? Co powiedziałby swojemu gościowi pan Gowin, gdyby wiedział że powoływanie się na komunę jest passe?

Musiałby się zapewne wysilić, i odpowiedzieć na pytanie.

Nie twierdzę że nie potrafi, było mu po prostu wygodniej, sam o tym wie i przyznaje się do tego, godząc się z tezą, że to nasza przywara narodowa. Tyle że lenistwo to jedno, a bronienie się za pomocą ad totalitarum to drugie. I to właśnie to drugie bardziej nie przystoi panu rektorowi.

Obawiam się, że jeszcze długo będziemy świadkami otwierania socjalistycznych lub nazistowskich szaf w poszukiwaniu trucheł, którymi można bądź to cisnąć, bądź to się zasłonić. Metoda to przecież dość łatwa i skuteczna, a szafy bez dna.

 

WAU_classic('dy6ytciq3xmz')

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka