https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bowl_with_A_Papal_Coronation_MET_DP-143-002.jpg
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bowl_with_A_Papal_Coronation_MET_DP-143-002.jpg
M.Sobiech M.Sobiech
122
BLOG

Watykan chce pokoju, czyli o (jednak) mądrości wieków

M.Sobiech M.Sobiech Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Wspaniałe wieści dochodzą do nas z Włoch. Władimir Putin i Wołodymir Zełeński mieli zgodzić się na misję pokojową Watykanu; papież powierzył zadanie mediacji kardynałowi Zuppiemu. Więcej w linku: https://dorzeczy.pl/swiat/441450/watykan-kard-zuppi-z-misja-pokojowa-w-sprawie-wojny-na-ukrainie.html

Co mogę powiedzieć; od pewnego czasu trudno mi napisać o kościele katolickim cokolwiek dobrego, ale trzeba przyznać, że w tym wypadku robi świetną robotę. Nie pierwszy, zresztą, raz w historii. Polityka Franciszka wpisuje się w długą tradycję papieskiej dyplomacji i mediacji. Mimo iż od XVIII wieku papiestwu rzadko udawało się zapobiegać konfliktom, ze względu na utratę realnego wpływu na politykę, trzeba powiedzieć, iż zwierzchnicy tej wielowiekowej instytucji przed każdym znaczącym konfliktem światowym wykazywali się wielkim rozsądkiem, bardzo często jako ostatni politycy na Starym Kontynencie. Kościół przestrzegał tak przed I, jak i II wojną światową, wzywając do wyhamowania wyścigu zbrojeń i negocjacji; podobnie zresztą (o czym mało kto wie) jak przed wojną domową w Hiszpanii (przypomnijmy, że Pius XI uznał rząd republikański i skierował do kraju nuncjusza). Na soborze watykańskim II, Jan XXIII z wielką mądrością oparł się szturmom proamerykańskiej konserwy i nie potępił komunizmu ani Związku Radzieckiego, nie chcąc pogarszać i tak już fatalnej sytuacji katolików w bloku sowieckim. Współcześnie, na wzmiankę zasługują tytaniczne wysiłki dyplomatyczne Jana Pawła II mające zapobiec inwazji na Irak i Benedykta XVI przed "wojną domową" (w istocie amerykańską operacją militarno-wywiadowczą) w Syrii. Te działania, jak napisałem, na ogół nie były skuteczne, ale naprawdę dowodziły wielkiego politycznego rozumu. Watykan, po prostu, myśli w perspektywie dziesięcioleci, a nie lat, rozumie dyplomację i umie ją uprawiać, być może (istotnie) jako ostatnie państwo Europy. To należy docenić. Miejmy nadzieję, że te długie wieki doświadczeń przyniosą owoc bardziej praktyczny i misja papieska przybliży wojnę na Ukrainie do zakończenia, ocalając wiele istnień.

Fakt powyższy stanowi bodziec do refleksji nad bardziej ogólnym paradoksem, jaki należy koniecznie uwzględniać, starając się myśleć z perspektywy pacyfistycznej. Wielokrotnie pisałem tutaj o konieczności zmiany całego systemu politycznego i kulturalnego Europy, którą to zmianę zdecydowałem się ochrzcić kryptonimem życia czterowymiarowego, 4D: degrowthu, dystrybucji, demilitaryzacji, demokracji. Tzw. stary świat, ze swoją brutalnością, bezwzględnością i obłudnym chowaniem swojej nagiej siły za fasadą "wartości" bądź (o zgrozo!) Ewangelii, z którą nigdy nie miał wiele wspólnego, jest obrzydliwy i (omalże) w całości do demontażu. NATOMIAST (i tutaj naprawdę mamy problem) należy zauważyć, że taki demontaż musiałby mieć naturę istotnie systemową. Należy zmienić całą metodę życia zbiorowego -- a przede wszystkim światopogląd, na którym się ona opiera. Jeżeli zaś do tego nie dochodzi, i rozumujemy dalej w ramach starego porządku, to z przyczyn pragmatycznych, często znacznie lepiej popierać rozwiązania stare, a nie nowe, istotnie: chyba im starsze, tym lepsze. Natura ludzka bowiem, choćby była stłamszona niemal w stopniu totalnym, ostatecznie zawsze da o sobie znać -- i niemal (są wyjątki) każdy ustrój, jeżeli trwa wieki, musi wypracować przynajmniej jakieś formy kompromisu z klasą rządzoną, aby jej się żyło w miarę znośnie. Kompromis ten zazwyczaj wyraża się w formie różnorakich tradycji i jakowejś dziwnej, paternalistycznej, ale jednak troski o rządzonych i o całość porządku, w którym relacja rządzący-rządzeni dokonuje się i trwa. Nowe ustroje natomiast, jeżeli -- jak napisałem -- nie udaje im się doprowadzić do zmiany systemowej, bardzo często w perspektywie czasu, jak to pokazuje przykład francuski i rosyjski, okazują się jeszcze gorsze -- dokładnie dlatego, że brakuje im owej "otuliny" obyczaju, jaka wytwarza się w toku doświadczeń dziejowych. Ciekawa to sprawa i wymagająca głębszej analizy, na którą nie mam w tej chwili czasu i energii, ale w każdym razie na pewno warto pamiętać o tym jednym fakcie -- że choć pokój to, istotnie, sprawa znacznie głębsza, niż to, że ludzie się nie zabijają, to jednak przynajmniej na początku warto postarać się o to, aby przestali się zabijać. I tutaj naprawdę mało ważne jest, kto i z jakich pobudek do tego doprowadzi. To prawda, że Pius XI błogosławił włoską flotę przed inwazją na Etiopię, a Pius XII przywódców ustaszów, Grzegorz XVI bagatelizował cierpienia robotników, umierających z głodu pod Paryżem, a Pius IX był oszalałym antysemitą. Ale bywało jeszcze gorzej. To jest właśnie ów smutny świat, w którym żyjemy.

Maciej Sobiech

M.Sobiech
O mnie M.Sobiech

Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo