myślę myślę
265
BLOG

Samotność wypracowana

myślę myślę Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

 „I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie”.

Fragment z Ewangelii na dzień dzisiejszy, według św. Marka 6,7-13

 Miesiące wakacyjne to czas nie tylko wypoczynku w jakimś wczasowisku, ale też czas pielgrzymek. Kto może to spieszy do Santiago de Compostela, Fatimy czy Częstochowy. Samotnie, w małych grupkach czy całymi wspólnotami parafialnymi.

Pielgrzymowanie znacznie odbiega od tego pielgrzymowania z przed wieków, ale i tego z przed kilkunastu lat. Trudno zdać się na drugiego człowieka w dobie internetu gdzie łatwo znaleźć wolne miejsca na nocleg, a w kieszeni tkwi karta kredytowa. Każdy sam może wybrać co mu pasuje, zaplanować, zapłacić i żądać przyzwoitej obsługi.....Sam.

Na porannej mszy kiedy w kościele nie ma jeszcze wielkiego tłumu ludzi, bo na innych mszach czasem trudno znaleźć miejsce siedzące gdy kościół mały, a do niego przychodzą ludzie nie tylko z tej parafii.

Zajęłam miejsce za osobą samotnie siedzącą z balkonikiem obok ławki.Zajęta modlitwą nie poświęcam zbytnio uwagi tym którzy siedzą obok. Jakiś dziwny ruch kieruje moją uwagę na osobę siedzącą samotnie. Odnoszę wrażenie że za moment walnie głową o ławkę przed sobą. Przechodzę do jej ławki i w ostatniej chwili chwytam ją pod rękę. Jakoś dziwnie ciemno zrobiło mi się przed oczami, mówi kobieta. Usiadłam obok niej i zaczynam sobie przypominać kto to jest ta pani.Przecież wydaje mi się znajoma choć czas zrobił swoje. Tak. Już pamiętam. To Krysia z Biologii. Była asystentką. Cicha, elegancka...dzisiaj zgięta niemal w pół poruszająca się z pomocą balkonika. Kiedyś była częstym gościem w moim domu. Pamiętam jej opowiadanie jak wyruszyła w góry z grupą taterników i zaskoczyła ich zmienna pogoda. Choć byli dobrze przygotowani, to mimo to musieli spędzić noc na jakimś uskoku. Było to niemal pół wieku temu. Jej przyjaciel ochraniał ją przed zimnem. Obudziła się zmarznięta, a on trzymając ją w ramionach nie okazywał znaku życia. Jak pamiętam, ten koszmar ją prześladował i wpędził w głęboką depresje. Straciła chęć do życia. Wszystkie plany naukowe poszły do szuflady. Nigdy nie wyszła za mąż. Jadła, wykonywała solidnie zlecone jej prace, opiekowała się matką. Już nigdy nie poszła w góry.

Po mszy przypomniałam jej o sobie. Dziwnie popatrzyła, jakby zupełnie niewidzącymi oczami. Zapytałam czy chce żebym ją odprowadziła do domu. Grzecznie podziękowała. Sama pójdę powolutku. Nic się nie stanie. Sama muszę sobie poradzić....i ja sama wróciłam do swojego domu. Coraz nas więcej liczących tylko na siebie, własną zaradność, zdolności, a mniej na innych i na...Boga. Mieszkamy zamknięci w swoich własnych celach mniejszych, czy większych, zależnie od portfela, ale jednakowo odgrodzeni od świata i rzeczywistości.

Minęły czasy gości niezapowiedzianych, sąsiadki po sól, czy zwykłych pogaduszek przy stole.

Dlaczego?

Zagonieni zdobywaniem rzeczy materialnych dla dzieci, prestiżu, mieć to co inni, zapomnieliśmy o własnym życiu. Dobrze gdy ktoś z "tamto wiecznych" umie jeszcze żyć w internecie. Rozmawiać z blogerami, coś od siebie napisać, dyskutować, zgadzać się z poglądami innych lub polemizować.

Nic i nikt nie zastąpi drugiego człowieka obok. Nie zastąpi być potrzebnym dla innych.

Mechaniczne napełnianie tylko własnego żołądka, pustego miejsca na poduszce, nie należy do przyjemnych, a staje się czymś powszechnym.

W ogłoszeniach parafialnych na zakończenie, ksiądz prosi w imieniu Ośrodka Pomocy Społecznej o zgłaszanie się wolontariuszy do pomocy w opiece nad osobami starszymi i samotnymi.

Czy zastąpią własne dzieci które wyjechały w świat również usilnie pracować na własną samotność.

myślę
O mnie myślę

Taka sobie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo