Niedzielny poranek jak zwykle zaczął się niedzielnie.
Postanowiłam wcześniej że przed południem nie pójdę do kościoła, bo to niedziela niehandlowa i dzieciaki każdemu będą podtykać puszkę pod nos błagalnie prosząc o datek, a ja doskonale wiem co to charytatywność i choć cel piękny, nie lubię jak się mnie robi w melona...tzn. w balona.
W okresie kiedy powiedzenie - czy się stoi czy się leży każdemu forsa się należy, przestało obowiązywać, wielu ludzi przyzwyczajonych do leserowania, nie potrafiło znaleźć sobie miejsca w nowej rzeczywistości i popadali w skrajną biedę, alkoholizm, tracili mieszkania. Nowe władze z nowym niby obywatelskim rządem, zajęte były sobą i ustalaniem norm prawnych tak by im było lepiej, nowocześniej, światowo.Biedak który nie nadaje się do roboty ich nie obchodził. Nimi musiał zająć się kościół i tacy nawiedzeni ludzie jak my. Każdy z nas urywał trochę ze swojego czasu przeznaczonego dla rodziny, siebie, by iść i przygotować coś do jedzenia tym co go nie mieli.To był nasz wkład w charytatywność jaka powinna być bo nawet w głowie nam nie zaświtało że możemy z tego zrobić dla własnych celów niezły biznes.Charytatywność to inaczej dobrze czynić nie sobie, ale innym w potrzebie. Zawsze gdy jest akcja - róbta co chceta, staram się nie wytykać nosa z domu by nie odmawiać dzieciakom nawet skromnego datku dla jednego kiczowatego serduszka.
Już nie pamiętam o czym dyskutowali politycy w "Minęła 20" gdy prowadzący podał wiadomość o napadzie nożownika na prezydenta Gdańska. potem było tylko czekanie na jakąś pozytywną wiadomość...słuchanie i patrzenie na to co się działo i jak to wyglądało....szok! szok!.szok! Paraliżujący szok, tym bardziej że w tym totalnym upodleniu znaczenia słowa, przerzucaniem się obelżywymi słowami, audycje w których nikt nikogo nie słucha ale wygłasza swoje tyrady wcale nie zważając na to że to nie dyskusja tylko przekrzykiwanie się, degradacja życia politycznego przez stosunkowo niewielką liczbę głośnych i nieodpowiedzialnych ludzi, czuło się że coś takiego może się stać, że za wszelką cenę chcą doprowadzić do rozlewu krwi, chaosu i destabilizacji. Napuszczanie jednych na drugich.Już udawanie martwego nie wystarczy...
I stało się!
W chaosie światła, kanonady dźwięku,podskoków w amoku fleszy... umiera człowiek ugodzony nożem człowieka wypuszczonego z więzienia, pragnącego za cenę życia człowieka znanego, choć na chwilę stać się bohaterem którego imię pozna świat.
Okrutne to i niesamowite.
Natychmiastowa reakcja władz państwowych. Taka jak powinna być.
Sen odleciał na dobre. Biorę różaniec do ręki, zapalam świece i łączę się w modlitwie z wszystkimi co się modlą.Modlitwą studzę emocje bo jakoś nie mogę uwierzyć że organizator dalej tańczy z dzieciakami jakby nic się nie stało.
Potem wiadomość o śmierci.
Samolot rządowy dla żony, narada z zaproszonymi wszystkimi ugrupowaniami politycznymi i liczenie się z wolą rodziny.
Tak ma być bo to normalne w normalnym świecie.
Przed oczami mam obrazek jak jeszcze dwóch kandydatów na prezydenta tego samego miasta, spotyka się przed cukiernią z pączkami dla wyborców. Byli nimi Paweł Adamowicz i Kacper Płażyński. Uśmiechają się do siebie.
Różnić się można ale nie można się zwalczać.
image.png
Komentarze