W ubiegłym tygodniu prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłosiła decyzję o rozwiązaniu stosunku pracy z dyrektorem Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny, prof. Bogdanem Chazanem. Ogłaszając przed kamerami swoja decyzję prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz powołała się na wyniki kontroli przeprowadzonej w szpitalu - wyliczała, jakoby w szpitalu odwoływano się do nieaktualnych regulaminów, dokumentacja nie była kompletna, a opisy – lakoniczne. Naruszona miała też zostać zasada niezwłoczności w dokumentowaniu istotnych zdarzeń.
Jak podkreśliła, szpital został już poinformowany o wynikach kontroli.
O decyzji pani prezydent sam zainteresowany dowiedział się z mediów, podczas urlopu, który spędza w sanatorium.
W pierwszym punkcie wniosków z projektu protokołu pokontrolnego zarzucono Szpitalowi im. Świętej Rodziny bałagan w dokumentach. Zarzut osobliwy, bowiem do tej pory szpital św. Rodziny nie spotykał się z takimi zarzutami, nie było zaniedbań nie tylko w dokumentacji medycznej, ale i finansowej.
Zdaniem mec. Krajewskiego, pełnomocnika prof. Chazana, bałagan panuje nie w Szpitalu św. rodziny ale w Urzędzie m.st. Warszawy. Mec. Kwaśniewski wskazuje, że gdyby ratusz prześledził dokładnie wszystkie dokumenty z każdej placówki, w której hospitalizowana była pacjentka, wyciągnąłby zupełnie inne wnioski.
Podobną opinie przedstawił również Instytut Matki i Dziecka, którego dyrekcja nie zgadza się z dotyczącymi tej placówki tezami, jakie pojawiły się w projekcie raportu stołecznego ratusza po kontroli w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie. W projekcie raportu pokontrolnego napisano m.in., że kiedy w Szpitalu Świętej Rodziny wstępnie potwierdzono poważne wady rozwojowe dziecka, ciężarną kobietę w trybie pilnym przekazano do IMiD, gdzie zlecono i wykonano kolejne badania, w tym genetyczne. Z dokumentu wynika, że pacjentka poprosiła tam o dokonanie aborcji, jednak w Instytucie nie wyrażono na to zgody i 2 kwietnia przekazano ją Szpitalowi im. Świętej Rodziny. W oficjalnym komunikacie Instytut napisał m.in., że prowadzący kontrolę zespół nie zwrócił się do IMiD w celu uzyskania informacji czy zapoznania się z dokumentacją medyczną pacjentki, której sprawa dotyczy. Nie wiadomo więc w takim razie, na jakiej podstawie miejscy kontrolerzy wyciągnęli swoje wnioski. To zaś podważa wartość dokumentu sporządzonego na polecenie prezydenta Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Od samego początku Szpital im. Świętej Rodziny wnosił o rozszerzenie kontroli na klinikę „Novum”, przychodnię „Adad”, Instytut Matki i Dziecka oraz Szpital Bielański. Jest to konieczne do prześledzenia całej historii prowadzenia ciąży od chwili sztucznego zapłodnienia aż do chwili narodzin dziecka i śmierci w Szpitalu Bielańskim. Niestety kontrolerzy z Urzędu Miasta ograniczyli się tylko do zbadania dokumentów znajdujących się w Szpitalu im. Świętej Rodziny. Co więcej, w toku tej kontroli nie dostrzeżono wielu dokumentów, które wcześniej badały inne kontrole. Zarzucono również, że Szpital Świętej Rodziny nie posiada dokumentów, które w ogóle nie były w nim wytworzone, bo dotyczą okresu wcześniejszych świadczeń medycznych w „Novum” i „Adad”.
W rzeczywistości, z czym zresztą nikt się nie kryje, decydujące znaczenie dla decyzji o zwolnieniu profesora z funkcji dyrektora szpitala była jego jednoznaczna decyzja, by nie zabić chorego dziecka, lecz otoczyć je oraz samą kobietę opieką medyczną w specjalistycznym ośrodku.
Dwa miesiące wcześniej, 8 maja 2014 roku, tygodnik „Gość Niedzielny” opublikował wywiad z prof. Chazanem. W tym wywiadzie profesor między innymi mówił o harmonijnej współpracy z Urzędem Miasta i prezydentem Hanną Gronkiewicz-Waltz.
Oto fragmenty tego wywiadu:
Dlaczego w Pana szpitalu nie dokonujecie aborcji?
Takie mamy przekonania, zatrudniamy lekarzy i położne, którzy mają podobny punkt widzenia. Tworzymy atmosferę sprzyjającą życiu, informacja o tej atmosferze roznosi się na zewnątrz i wiadomo, że w naszym szpitalu nie mają co szukać aborcji, aczkolwiek czasami szukają.
Co wtedy robicie?
Odmawiamy aborcji i rozmawiamy z kobietą. Staramy się wpłynąć na nią, aby zmieniła sposób widzenia sprawy, aby spojrzała na całą sytuację z perspektywy przyszłego życia, zachowania spokoju sumienia. To oczywiście jest bardzo delikatna rozmowa, staramy się nie przekraczać pewnych granic, stworzyć odpowiednią atmosferę, w której kobieta odczuje, że troszczymy się o jej los i los jej dziecka. Część takich rozmów kończy się sukcesem. […]
Czy jednym z kryteriów doboru personelu jest stosunek do aborcji?
Nie ma takiego kryterium, choć podejrzewam, że stosunek szpitala do kwestii ochrony życia jest w środowisku medycznym znany. Dobieram ludzi ze względu na kompetencję, stosunek do pacjentów czy umiejętność komunikowania się z nimi. Chciałbym bardzo mocno podkreślić, że w naszym szpitalu mamy personel medyczny wysokiej klasy. U nas są dość wysokie uposażenia, więc ludziom zależy, aby u nas pracować.
Wysokie uposażenia, a przecież w polskiej służbie zdrowia brakuje pieniędzy…
Oczywiście, że chcielibyśmy otrzymywać więcej środków od NFZ, ale ratuje nas to, że mamy dużo porodów, a one nie są limitowane. Im więcej ich odbierzemy, tym więcej dostaniemy środków. Dlatego zależy nam, aby szpital miał jak najlepszą opinię, aby matki chciały u nas rodzić. Pacjentki przede wszystkim zwracają uwagę, jak są traktowane na izbie przyjęć, jak odzywa się do nich lekarz, czy są zachowane procedury, czy położne i pielęgniarki im pomagają, czy mają dla nich czas, aby porozmawiać, czy są traktowane indywidualnie. O to wszystko staram się bardzo dbać. Muszę też podkreślić, że u nas umieralność niemowląt jest na poziomie trzech promili, czyli dwa razy niższa niż średnia krajowa.
Nie obawia się Pan, że aborcjonistki po przeczytaniu tej rozmowy będą chciały Pana „rozszarpać” z powodu stosunku do aborcji?
Już 10 lat temu przeżyłem taką sytuację, gdy w wyniku nagonki rozpętanej przez feministki za moje poglądy w sprawie aborcji zostałem zawieszony w obowiązkach kierownika kliniki, a potem zwolniony, także z funkcji krajowego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa.
I niczego to Pana nie nauczyło?
Nie żałuję, że byłem i jestem wierny swoim przekonaniom. Wydaje mi się, że taka postawa człowieka, który ma tytuł profesora, może wzmocnić młodszych kolegów i koleżanki.
[…]
Czy ze strony prezydenta miasta Warszawy, który zatrudnia dyrektora szpitala, były jakieś uwagi, naciski, upomnienia z powodu tego, że w Pana placówce nie dokonuje się aborcji?
Muszę wyrazić uznanie swojemu organowi założycielskiemu, że od momentu, gdy objąłem ten szpital, nie miałem żadnych tego rodzaju uwag.
Kiedy zwiedzam szpital, mam wrażenie, że polska służba zdrowia kwitnie – doskonałe warunki dla pacjentów, nowoczesny sprzęt, nowe specjalizacje. Jak Pan to robi?
Gdy zacząłem tu pracę w 2004 r., odbieraliśmy 1,7 tysiąca porodów rocznie, obecnie 4,5 tysiąca. To pokazuje, że szpital był niewykorzystany. Postanowiłem to zmienić. Przede wszystkim zebrałem odpowiedni zespół ludzi, potem napisałem program medyczny utworzenia Centrum Zdrowia Rodziny – chodzi w nim o harmonijną opiekę zdrowotną w całym cyklu rozwoju rodziny. Ten program złożyłem w biurze polityki zdrowotnej Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Został zaakceptowany i go realizuję.
Na to są potrzebne pieniądze, których w polskiej służbie zdrowia nie ma. Skąd Pan je bierze?
Przez pewien okres w Warszawie nie było miejsc do rodzenia dzieci, kobiety nawet przewożono helikopterem do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Zmieniające się ekipy ratusza dostrzegły ten problem i wydały spore pieniądze na zwiększenie liczby miejsc dla rodzących matek. Te środki trafiły także do nas – dotychczas 100 milionów złotych. Do tego doszły fundusze unijne.
Media podały informację, że szpital Pana Profesora jest liderem w pozyskiwaniu środków unijnych, ostatnio otrzymał z tego źródła na modernizację 24 miliony zł. Jak Panu udaje się zdobyć środki unijne?
Mam bardzo dobrego zastępcę od spraw inwestycji, Henryka Janiaka, który z bardzo kompetentnym zespołem, bez zatrudniania kogoś z zewnątrz, z powodzeniem zdobywa fundusze. Te 24 miliony złotych pochodzą z unijnej dotacji ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, przyznanej nam przez zarząd województwa mazowieckiego. Dzięki nim w szpitalu powstaną m.in. nowy oddział opieki nad noworodkami oraz przychodnia dla dzieci i dorosłych. Zakupiony zostanie również specjalistyczny sprzęt medyczny. W ramach programu dotyczącego odnawialnych źródeł energii zdobyliśmy środki na budowę własnej elektrowni na gaz ziemny, która zaspokoi potrzeby nasze, a także okolicy. Ponadto realizujemy za unijne środki m.in. projekt budowy inteligentnego systemu zarządzania budynkiem i zintegrowanego systemu informatycznego. Złożyliśmy też wnioski o unijne fundusze dla kilku innych projektów – na przykład dotyczący profilaktyki nowotworów złośliwych, bo mamy oddział onkologiczny.
Szpital chroniący życie nie ma więc problemów z pozyskiwaniem środków unijnych.
Nie. Myślę, że marka, jaką sobie wypracowaliśmy, jest rękojmią, że środki unijne będą dobrze służyły ludziom.
******
.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/85455,balagan-w-ratuszu.html
http://www.naszdziennik.pl/wp/84635,o-zwolnieniu-dowiedzialem-sie-z-mediow.html
http://gosc.pl/doc/1990149.Unia-chroni-zycie
Inne tematy w dziale Społeczeństwo