Z homilii ks. prof. Waldemara Chrostowskiego wygłoszonej 10 września 2014 r. w warszawskiej archikatedrze św. Jana Chrzciciela podczas Mszy Świętej w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej
[...] Dzisiaj gromadzimy się kolejny raz, by upamiętnić dramat, który wydarzył się 10 kwietnia 2010 roku na przedmieściach Smoleńska. […] Chciałbym powiązać 10 kwietnia 2010 roku z innym dziesiątym dniem miesiąca, a mianowicie 10 lutego 1940 roku. W kontekście tej drugiej daty, również ta pierwsza, z 2010 roku, nabiera właściwego wymiaru i głębi. 10 lutego 1940 roku rozpoczęły się, zarządzone i realizowane przez NKWD, wywózki Polaków na Sybir, do Kazachstanu i w inne rejony Związku Sowieckiego. Tego dnia rozpoczęła się gehenna setek tysięcy, a może nawet ponad miliona naszych rodaków, wywożonych z Kresów w przepastne obszary mrozu i zimna, a nade wszystko bólu, samotności i rozpaczy. Symbolem tej gehenny, bolesnej martyrologii i związanych z nią cierpień jest Katyń. Tym lepiej zrozumiemy i będziemy przeżywać dramat smoleński z 2010 roku, im bliżej umieścimy go Katynia oraz im bardziej powiążemy go z gehenną i cierpieniami Polaków, którzy cierpieli i umierali za wierność Ojczyźnie i wierze katolickiej. Chciałbym dzisiejszą refleksję osnuć wokół trzech swoich pobytów w Katyniu, aby przez osobiste świadectwo ta refleksja jeszcze głębiej przemówiła do naszych sumień, pamięci, świadomości i wyobraźni.
[…]
Trzeci raz byłem w Katyniu i Smoleńsku z pielgrzymką nieco ponad miesiąc temu – 6 sierpnia 2014 roku.[…]Z Katynia udaliśmy się na przedmieścia Smoleńska. Przy szosie witebskiej znajduje się ta sama stacja benzynowa, ale obok niej jest znacznie ciaśniej niż cztery lata temu. Brakuje jakiejkolwiek informacji lub drogowskazu ku miejscu dramatu. Prowadzi tam ta sama droga wyłożona betonowymi płytami, zaś z daleka jest widoczny drewniany pomost pomalowany na szaro, przeznaczony do okolicznościowych oficjalnych wystąpień. Zachowały się dwa pnie brzozy, ale wiele drzew zostało usuniętych. Pole, na którym rozbił się samolot, jest porośnięte chwastami i metrowymi krzewami. Wszystko zostało ogrodzone prowizoryczną siatką i nie można już pójść w stronę lotniska, gdzie znajduje się wrak samolotu.
Obok płotu leży duży kamień, a na nim cienka szarfa biało-czerwona, zostawiona zapewne przez harcerzy, oraz wyraźne ślady tablicy, która nie mogła tam wisieć jeden dzień czy tydzień, ale znacznie dłużej, bo ślady po niej są dobrze widoczne i trwałe. W jej pobliżu było trochę wygasłych zniczy i kwiatów wypłowiałych w sierpniowym słońcu. Nie widać innych śladów dramatu sprzed czterech lat. Również przy drodze smoleńsko-witebskiej, gdzie kiedyś układano wieńce i znicze, obecnie nie można tego zrobić, bo nie ma tych drzew – zostały wycięte. Obok stacji benzynowej w ciągu niedługiego czasu powstały sklepy handlujące samochodami różnych marek.
Tak po czterech latach wygląda miejsce smoleńskiego dramatu. Nie ma pomnika ani nawet symbolicznego uczczenia jego ofiar. Nie ma go w Smoleńsku, bo podobno być go tam nie może, ale nie ma go również w Warszawie.
Katyń i Smoleńsk – dramat z 10 kwietnia 2010 roku nabiera właściwego znaczenia i wymowy, gdy mocno powiążemy go z tym, co go poprzedziło w 1940 roku. Ci, którzy zginęli w samolocie, lecieli, aby uczcić bohaterów zamordowanych w Katyniu. Lecieli do Katynia w naszym imieniu. Gdy zginęli, została tam, na smoleńskiej polanie, teraz zarośniętej chwastami, cząstka każdej i każdego z nas. To dlatego ci, którzy zginęli, nie mogą popaść w niepamięć. Tak jak nie popadli w niepamięć bohaterowie, którzy zginęli w Katyniu. Przez długie lata wołały o sprawiedliwość katyńskie doły, a od czterech lat woła również o sprawiedliwość smoleńska polana. Niepamięć o tym cierpieniu upokarza i niszczy wszystkich Polaków. Nad smoleńskim dramatem unosi się, a nawet coraz bardziej gęstnieje, mgła kłamstw, niedomówień, przeinaczeń, półprawd, fałszerstw, lichej propagandy, bezkarności, arogancji i pychy. A może w tej gęstej mgle należy upatrywać odbicie obecnego stanu polskiego życia politycznego i społecznego?
Jesteśmy dzisiaj tu, w katedrze warszawskiej, oraz wszędzie tam, gdzie łączymy się z tą katedrą, i niestrudzenie będziemy stać na straży pamięci. Taki jest nasz obowiązek. Bo taki jest testament tych, którzy polegli w 1920 roku. Taki jest testament tych, najczęściej bezimiennych, którzy będąc Polakami, ginęli w latach 20. i 30. XX wieku represjonowani, mordowani, okrutnie zabijani i prześladowani przez komunistycznego oprawcę w sowieckich katowniach. Taki jest testament tych, którzy zginęli w Katyniu. Taki jest testament tych, którzy swoimi ciałami użyźnili Syberię, Kazachstan i dalekie połacie Związku Sowieckiego. Taki jest testament tych, których bestialsko i niemiłosiernie mordowali niemieccy, narodowosocjalistyczni oprawcy. I taki również jest duchowy testament tych, którzy przeszli na drugą stronę życia na przedmieściach Smoleńska.
Stoimy na straży pamięci z myślą o teraźniejszości i przyszłości. Wbrew wszystkim, którzy chcą nas upokorzyć i tę pamięć sponiewierać. Pamięć znajduje wyraz w cierpliwej wytrwałości, której pokarmem jest wierność. Wierność to jeden z najważniejszych przymiotów Boga. Dlatego w wierności stanowiącej pokarm dla ustrzeżenia pamięci o naszych bohaterach znajduje też wyraz nasze pragnienie naśladowania Boga.
Treść całej homilii ks. Waldemara Chrostowskiego znajduje się tu:
http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/96775,wolanie-katynskich-mogil-i-smolenskiej-polany.html
Inne tematy w dziale Polityka