Któż zdoła
las wzruszyć z posad, kazać jego drzewom
dobyć korzenie z głębokości gruntu?
Święć się, przyjazna wróżbo! Hydro buntu,
nie podnoś głowy wprzód, aż się podniesie
las Birnam. Wielki, jak drzewa w tym lesie,
żyć będzie Makbet, nie dbając o burze,
podległy tylko śmiertelnej naturze
i prawom czasu. Lecz jedną rzecz jeszcze
trzeba mi wiedzieć. O wy, twory wieszcze,
jeśli przed wami przeznaczenie chyli
wszelką zasłonę, powiedzcie mi, czyli
potomstwo Banka będzie kiedykolwiek
rządzić tym krajem?
(Wiliam Szekspir, Makbet, akt IV)
Dzisiaj w słoneczne południe spacerowałam po lesie. Co roku w drugiej połowie grudnia na targowisku obok Placu Niepodległości, który starzy łodzianie nazywają Górnym Rynkiem (w skrócie Górniakiem), pojawia się zielony las, czasem posypany śniegiem, utworzony ze świerków i jodeł rożnych gatunków. W tym roku temperatura powietrza jest dodatnia, +10oC, więc na gałązkach choinek nie było śniegu, i nie słychać było jego skrzypienia pod butami. Mimo to ten świerkowo-jodłowy las, o intensywnym zapachu, jest zawsze piękny, a spacer po nim, to dla mnie jeden z przedświątecznych rytuałów.
Spacerując dzisiaj po tym lesie, rozmyślałam o losach Makbeta, władcy, któremu ówcześni spece od politologii przepowiedzieli, że nie grozi mu nic, dopóki las Birnam nie zbliży się sam do murów Dunzynanu. Jak większość władców, Makbet wierzył politologom, a zaufawszy tej przepowiedni kpił sobie ze wszystkiego, mówiąc chełpliwie:
Dopóki las Birnam
Pod dunzynański nie podstąpi zamek,
Urągam trwodze. Czy ten dzieciuch Malcolm
Nie wyszedł z łona kobiety? Potęgi
Świadome losów ludzkich najwyraźniej
Mi powiedziały: "Nie bój się, Makbecie,
Nikt z ludzi, których rodziła kobieta,
Nie weźmie nigdy przewagi nad tobą."
Stało się jednak, że pewnego dnia las birnamski przyszedł i zapukał do drzwi twierdzy Dunzynan. Przerażony spełnieniem przepowiedni Makbet ruszył do walki wołając:
Dalej, do broni! do broni! i naprzód!
Jest li to prawda, nie mam czego czekać,
Na nic mi zostać, na nic mi uciekać,
Zbrzydło mi słońce; rad bym, żeby cała
Budowa świata w proch się rozleciała.
Uderzcie w dzwony! Dmij, wichrze! wrzej, toni!
Mam li umierać, umrę z mieczem w dłoni.
Jaki był finał, wiemy - po drodze Makbet zabił młodego Siwarda, po czym jego samego zabił Makduf i jego głowę, zatkniętą na włóczni, przekazał Malcolmowi, wołając „Witaj! witaj, królu Szkocji!”
Dostrzegam wyraźna analogię losów Makbeta z aktualnymi wydarzeniami. Przez wiele lat doświadczaliśmy rządów partii, złożonej z ludzi przekonanych, że dostali Polskę w dożywotnią arendę. Zadufany i pełen pychy lider PO wyrażał swoja pogardę dla przeciwników politycznych mówiąc: „Nie ma nawet z kim przegrać”. Brzmiało to jak przechwałka Makbeta: „Wielki, jak drzewa w tym lesie, żyć będzie Makbet, nie dbając o burze, podległy tylko śmiertelnej naturze i prawom czasu.”
Jednak czas dobrego fartu PO skończył się i w 2010 roku las birnamski pojawił się pod twierdzą PO. Jest jednak wyraźna różnica – lider PO nie ruszył z mieczem w dłoni do walki. Widząc pierwsze oznaki przesuwania się lasu w kierunku twierdzy („O trzy mile w dali widać go, jak się rusza i posuwa prosto w tę stronę.”), opuścił ją, ewakuując się na z góry upatrzoną pozycję. W twierdzy pozostawił skłóconych rycerzy i ciurów, a na ich dowódcę wyznaczył słabo zorientowaną w położeniu kobietę. Żenujący przebieg oblężenia twierdzy dunzynańskiej i toczonych walk jest implikacją tej ucieczki lidera PO.
Myśląc o tych sprawach wędrowałam przez birnamski las na łódzkim Górniaku.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo