Należę do nielicznego grona, które uważa, że o sprawie miejsca pochówku ś.p. Prezydenta warto rozmawiać. Nielicznego, bo pod pojęciem rozmowy rozumiem spokojną, rzeczową dyskusje i komentarze w zakresie zasadności konkretnego miejsca, a nie wzajemne przepychanki, oskarżenia, manifestacje, protesty czy podważanie decyzji, które w sposób oczywisty uwłaczają pamięci osób zmarłych.
Decyzja zapadła i została podjęta przez osoby do tego uprawnione. To nie daje nam prawa do kwestionowania decyzji i żądania jej zmiany, nawet jeśli jesteśmy zdobywcą Oscara(R), radnym PO, a nawet (o zgrozo) członkiem mitycznej Redakcji Gazety Wyborczej (w tym wypadku - bezosobowej). Mamy za to prawo komentowania tego, na ile decyzja ta była w naszej ocenie trafna.
W cywilizowanym świecie funkcjonuje zasada, że o zmarłym należy mówić dobrze albo wcale. Niestety, nikt ściśle nie określił ram czasowych jej obowiązywania, choć wydaje się, że absolutnym minimum jest poczekać do pogrzebu. W tym przypadku trzeba było wytrzymać ponad tydzień i z poszanowaniem tej zasady prowadzić dyskusję na temat miejsca spoczynku ciała doczesnego Prezydenta. Okazało się to być ponad siły wielu osób - ale kto powiedział, że kulturalne zachowanie jest łatwe...?
Być może niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego, jak żałosne są kłótnie na temat tego ile zasług na liście uprawnia do "Wawelu", czy Sikorski miał więcej zasług od Kaczyńskiego i czy Słowacki (wystarczająco) wielkim poetą był w sytuacji, gdy ciała ofiar katastrofy nie zostały jeszcze pochowane, a tłumy ludzi stoją w kolejkach aby oddać im ostatni hołd.
Porównywanie nieporównywalnego? Porównywanie katastrofy lotniczej polskich władz w drodze do Katynia z Bitwą Warszawską, napisaniem Pana Tadeusza czy noszeniem na głowie korony króla polskiego? Przecież i tak wiadomo, że tego nie da się porównać i do obiektywnych wniosków nie dojdziemy...
Argumentowanie, że ani Piłsudski, ani Sikorski nie zostali pochowani z żonami i teraz będzie "precedens"? No tak, będzie, bo śmierć Prezydenta z Małżonką w konkretnych okolicznościach była "precedensem" i próżno szukać podobnych wydarzeń, więc jak porównywać te sytuacje...?
Wyjątkowo żenujące jest nieodzowne dla pewnych osób przywoływanie Lecha Wałęsy i porównywanie go z Lechem Kaczyńskim. Tyle lat wałkowano ten temat, że tak utkwił on pewnym osobom w głowie, że widocznie nie wyobrażają sobie tematu Kaczyńskiego bez porównywania go z Wałęsą... Jak im wytłumaczyć niestosowność i niesmaczność rozmawiania o tym, gdzie pochować Wałęsę w chwili, gdy ten ostatni żyje i trzyma się całkiem nieźle? Przecież to urąga podstawowym zasadom kindersztuby...
Przypominanie tego, że Kaczyńskiemu odmówiono honorowego tytułu w Krakowie? Kpina...
Rozmawiajmy o tym, że Prezydent był mocno związany z Warszawą, że Wawel to symbol patriotyzmu (a Katedra katolicyzmu), że katastrofa w Katyniu miała podwójną symbolikę, ale róbmy to jak cywilizowani ludzie...