Nawigator Esterhazy Nawigator Esterhazy
1436
BLOG

Sami tego chcieli

Nawigator Esterhazy Nawigator Esterhazy Polityka Obserwuj notkę 0

Nie będąc specjalistą, trudno wypowiedzieć się o szczegółach wywiadu udzielonego „Wyborczej” przez Macieja Laska, obecnego szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, a jeszcze niedawno członka komisji Jerzego Millera. Narzuca się jednak kilka uwag:

Lasek broni tezy o obecności generała Błasika w kokpicie tupolewa; sugeruje że to jednak oni (komisja Millera) a nie krakowski Instytut Sehna dobrze odczytali nagrania i to on jest osobą wypowiadającą kilka zarejestrowanych w kokpicie słów. Zarazem stwierdza, że nawet jeśli tak było to obecność generała nie przyczyniła się w żaden sposób do katastrofy („Komisja, wskazując na jego bierną postawę, jednoznacznie oceniła ją jako właściwą. Generał nie ingerował w żaden sposób w działania załogi, zostawił pilotowanie jej dowódcy. To dowódca jest najważniejszą osobą na pokładzie, on zna całość sytuacji. Wypowiedzi przypisane gen. Błasikowi mogły być formą zwrócenia uwagi w celu wyrwania załogi z błędnego działania, bo wskazują 200 i 100 m jako punkty graniczne...”.

„Bolą mnie ataki, że zszargaliśmy pamięć dowódcy sił powietrznych. Nic takiego nie napisaliśmy”- mówi Lasek. Stwierdza też, że obecność w kabinie pilotów szefa protokołu MSZ dyr.Kazany „była uprawniona”. No i nie mówi nic o rzekomych naciskach na pilotów.

Szef PKBWL bardzo wyraźnie broni Komisji Millera i sugeruje, że nie miała ona nic wspólnego z kłamstwami i matactwami, mającymi odciążyć od odpowiedzialności za tragedię stronę rosyjską, natomiast skompromitować – śp. prezydenta. I być może w sensie litery ma rację. Komisja w swoim raporcie nie zawarła zmyśleń i oszczerstw.

Ale zarazem Lasek popełnia nadużycie. Bo we współczesnej rzeczywistości politycznej i medialnej nie sposób oddzielić tego, co członkowie komisji napisali w raporcie czy też potem mówili oficjalnie z całą nagonką, prowadzoną przez ogromną większość mediów. Z kłamstwami o „debeściakach”, „jak nie wyląduję to mnie zabije”, rzekomą kłótnią gen. Błasiaka z kapitanem Protasiukiem, rzekomymi czterema próbami lądowania. Kłamstwami reprodukowanymi masowo.

Raport komisji Millera nie zawierał być może tych kłamstw, ale wpisywał się w kłamliwą narrację, używany był dla jej potwierdzenia. Członkowie komisji doskonale zdawali sobie z tego sprawę i nie czynili niczego, aby z tą kampanią kłamstw nie być kojarzonymi. No i zostali skojarzeni – na trwale. Jeśli więc teraz dr Lasek żali się w ich imieniu i czuje skrzywdzony, to trzeba mu odpowiedzieć: „rychło w czas. Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”.

Nieco podobnie można skomentować liczne argumenty, którymi Lasek uzasadnia tezę, że w Smoleńsku nie było zamachu. Powtórzmy: laikowi trudno z nim polemizować. To wszystko, co mówi o brzozie (podobno zderzenie z nią jest oczywiste; podobno są zrobione przez Polaków zdjęcia które tego dowodzą), o braku śladów eksplozji na szczątkach samolotu (podobno polscy specjaliści zbadali je wnikliwie pod tym kątem zaraz po 10 kwietnia), o danych z czarnych skrzynek (w tym i polskiego rejestratora, nigdy nie będącego w rękach Rosjan) podobno świadczących, że wybuchu nie było – to wszystko brzmi logicznie, wręcz przekonująco.

Tylko że ile już było podobnie przekonujących informacji i interpretacji? Przypomnijmy jeszcze raz wszystkie smoleńskie kłamstwa, których członkowie komisji Millera nie dementowali. Powiedziałbym – wręcz żyrowali je własnym milczeniem. W ten sposób współwytworzyli atmosferę, w której są, niestety, odbierani jako niewiarygodni. Stali się w oczach opinii publicznej, po prostu, integralnym elementem machiny propagandowej strony rządowej.

Jeśli więc teraz doktor Lasek poczuje się skrzywdzonym tym, że duża część opinii publicznej nie uwierzy w nic, co on powie – to niech weźmie pod uwagę, że sam jest sobie winny.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka