Z języków najbardziej cenię sobie ten, w którym człowiek nie kłamie. Nie wiem czy jest to język przyjaźni, czy miłości, język szacunku, język przywiązania, język zwierzchności i poddaństwa, czy może język wiary. Nie znam jego dialektu i ze smutkiem przyznać muszę, że choć nieustannie dochodzą mnie jakieś głosy, dawno już nie słyszałam tego charakterystycznego akcentu, szeptu, powiewu ciepłego wiatru…
I, wytężając zmysły do granic swojej (nie)możności, słysząc – nie słyszę. Również siebie. I znowu wybieram to, co jest łatwiejsze [od prawdy].
I nawet się rumienię, ze wstydu…
... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura