Na odludziu zdejmują obrączki. Żeby podczas walki wręcz nie ranić dłoni. Żeby nie ranić pamięci żon, których tutaj mogą mieć więcej. Dwa razy więcej, trz razy więcej...
Oni. Ci odważni. Tu klepią się po ramionach, w pracy podkładają nogi. Samym sobie.
Oni. Ci wolni, wypuszczeni z klatki. Niepoważni i niebezpieczni. Na okrągło żartują, uśmiechnięci jak księżyce w pełni.
A ja... Po dwóch dniach nie mogę już patrzeć na te dowody nieistnienia prawdziwych mężczyzn.
... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura