neosofista neosofista
288
BLOG

Bóg to jajcarz, czyli o Papieżu Franciszku i tych, co zarzucają Mu herezję. A ta

neosofista neosofista Społeczeństwo Obserwuj notkę 8

Bóg to jajcarz, czyli o Papieżu Franciszku i tych, co zarzucają Mu herezję. A tak naprawdę to o mnie - grzeszniku bez skruchy...


Czy wspominałem już, że Bóg to jajcarz? Lubi sobie zakpić z człowieka. Dobrze to oddaje scena w "Adwokacie diabła", w której De Niro - wcielając się w Lucyfera,  opisuje Jego "jajcarskość". Nie pamiętacie...? Pozwólcie, że przypomnę...




Ktoś powie, że to film tylko. Nie, nie tylko. Popatrzcie na takiego Pana Posła Pawła Kukiza - rock'n'rollowca pełną parą. Dziś wierzącego i praktykującego Katolika. Męża swej żony i ojca dla trzech dorodnych córek. Wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby dziś taki młody Paweł Kukiz smalił cholewki do którejś z Jego córek? Taki rock'n'rollowiec, jakim sam był przeszło 2, a może i 3 dekady temu? Bóg lubi sobie zakpić z ludzi - i to dość perwersyjnie. Nie miał jednak racji De Niro (czy też scenarzysta, układający jego monolog), - chcę wierzyć, że jest w tym jakiś sens i głębszy plan, jaki ma Najwyższy dla człowieka...

I oto dzień dzisiejszy przyniósł nowinę o liście 62 świeckich i duchownych Kościoła do Papieża Franciszka w sprawie Jego rzekomych herezji. No i co ja mogę i powinienem w takiej chwili napisać...? Hm. Chyba muszę dać świadectwo - zastrzegam, że dość wątpliwe, z racji na mą skromną osobę. Ale pozostawiam je Wam, "drodzy Bracia i Siostry" pod rozwagę własnego sumienia...

Otóż, jestem osobą, która przez wzgląd na swoje poglądy, także polityczne, teoretycznie powinna raczej krytykować Papieża Franciszka, jako "lewaka" itp. Takie mam i miałem poglądy polityczne. Przez lata też byłem ateistą. Co więcej, pełnym paradoksów. Bo np. mimo mojego zdystansowania do nauki kościoła i chęci przestrzegania jego przykazań (przykazań kościelnych) a i uzurpowania sobie prawa dyspensy względem przykazań Boskich (Dekalog - np. "nie cudzołóż"), nawet wtedy, kiedy pozostawałem poza Kościołem (a i dziś co niedziela doń nie chodzę) uważałem mimo wszystko, (ale do tego też musiałem dojść, bo w młodości byłem raczej antyklerykałem), że Kościół, jako ucieleśniona idea jest potrzebny (trochę na tej samej zasadzie, na której śp. prof. Wolniewicz to czynił). I co więcej, poglądy sedevacantystów w kościele były i są mi najbliższe. Paradoks, nieprawdaż?

Dziwny to był mój ateizm. Nawet do tego stopnia, że kiedyś, popełniając na wykopie notkę w obronie słów Cejrowskiego n/t buddyzmu, dorobiłem się w dyskusji pod nią łatki "konfesyjnego fanatyka" - jak mi to wówczas zarzucił jeden z "otwartych na dialog" (rzekomo "ekumeniczny" 0 sic!) z buddystami interlokutor. Polecam, jeśli ktoś ma wolną chwilę, zapoznać się z nim:

https://www.salon24.pl/u/neosofista/401733,buddyzm-to-rzeczywiscie-religia-ateistyczna

Jak zauważycie, notatka ta i komentarze doń, zostały popełnione na rok przed elekcja na Stolec Piotrowy (czyli Sedes, czyli Tron - wyjaśniając ignorantom, którym się wszystko z kupą kojarzy), naszego Franciszka. No i co taki ktoś jak ja robił tego dnia, kiedy kard. Jorge Bergolio zostawał Papieżem Franciszkiem? Ano - zrządzenie losu, na wieść o elekcji, coś mnie tknęło/ (na)tchnęło i... pomodliłem się zań! A chwilę później dowiedziałem się, że nowowybrany Papież dokonał zupełnego odpustu nam wszystkim, którzy to uczynili - czy to na Pl. Św. Piotra, czy przed TV. Później raz jeszcze dokonał odpustu - ale zastrzegając, że musi być potwierdzony spowiedzią i uczestnictwem w komunii świętej. Ale tego dnia i w tej godzinie, dokonał zupełnego i bezwarunkowego odpustu. Także mnie - grzesznikowi, który ma dość "pokręcone" poglądy na różne kwestie.

No i powiedzcie mi - czyż Bóg to nie Jajcarz nad jajcarzami? Jak taki ktoś, jak ja może od tej chwili kwestionować przywództwo Franciszka w Kościele? Ano nie może. Mogę wątpić, że ludzka ułomność może zaważyć nad Jego osądem, ale jedyne co mi pozostaje, to modlić się za Papieża. I dlatego, ja przynajmniej, nie ośmielę się zarzucać Ojcu Świętemu, że jest heretykiem. Nawet jeśli błądzi - i Wy tak uważacie, to jedyne, co pozostaje, to modlić się do Boga - bezpośrednio, czy też za wstawiennictwem np. świętych, Matki Boskiej, albo Jezusa Chrystusa, (choć sam jest jedną z Osób Boskich), aby Duch Święty natchnął naszego Papieża, aby postępował właściwie. A właściwie - znaczy z Wolą Boską a niekoniecznie z tym, jak my ją rozumiemy.

Jak napisałem, marne to świadectwo, bo i nie dość, że postateisty to i na dodatek nie uważam siebie za "dobrego Katolika" - choć cieszę się, że nim na powrót jestem. Wciąż we mnie jest rozdźwięk, między tym, co objawione i przykazane a tym, co lubię i jak bym chciał żyć. Ale... Im bardziej ułomny jestem. I im większa we mnie pokusa, by mimo moich własnych słabości uznawać prawdy objawione, jako absolutne - ważne ostoje współczesnego świata, który się ich pozbawia... Tak nie mogę w żadnej mierze podnosić ręki na Papieża, który przywrócił mi łączność z Bogiem, oszczędzając wstydliwego aktu spowiedzi i wyznawania wszystkich win okresu mego ateizmu...

Nie wiem, czy słusznie czynię, publikując ten wpis... Ale myślę/ czuję, że chyba muszę stanąć w obronie Franciszka. Ze wstydem, że nie czynię tego, jako tak prawy i przestrzegający zasad Katolik, jak ci, co Go potępiają, a jako, w sumie, wciąż zatwardziały grzesznik - choć już nie ateista...

Radosław Herka

neosofista
O mnie neosofista

Homo homini lupus est

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo