nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
719
BLOG

Nawet Niesiołowskiego stać na uczciwy ogląd JPII

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 54

...W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia...


Niczym się Stefan Niesiołowski nie różnił od środowiska Rydzyka, Godek, Ordo Iuris. Ba, był prekursorem, który zjawisku nadał kierunek i standardy. Nazwa jego partii stała się zjawiska synonimem, a on sam ikoną agresywnego katolicyzmu, przy którym nawet awanturnictwo pani Godek lekko blednie. Kreator wojującego katolicyzmu, który po rozebraniu na części okazuje się tylko polityczną furią i katolicką pozą, która z jakąkolwiek religijnością nie ma wiele wspólnego. Populizm wagi superciężkiej. I tylko o to tutaj chodzi. 

Słowem nadzwyczaj wstydliwa plama na życiorysie. Bo wszak to całe byłe ZChN a dzisiejsze Ordo Iurisy i Godki, to gotowa antyteza chrześcijaństwa. Kupczenie swoim Bogiem tylko dla zysku, dla chęci pognębienia bliźniego, i w ostateczności tylko ośmieszenia tego swojego Boga. Moralnie zjawisko na tyle czytelne, że nie potrzebujące ani ćwierci komentarza. Jakakolwiek próba tłumaczenia dawnego Niesiołowskiego byłaby strzeleniem sobie w kolano.

Polityk upadły, któremu podano jednak po chrześcijańsku rękę. Nie ma sensu wnikać, czy własne środowisko pozbyło się go właśnie za zwierzęcy katolicki radykalizm, czy nowe upadłego przyjęło, by dać szansę naprawić co się jeszcze da. Nie da się też udawać, że nie działała tu zwykła polityczna arytmetyka. Obronić ją łatwo można moim ulubionym biblijnym cytatem o grzeszniku, który to cytat lubię nie tylko za swoiste poczucie humoru, ale i za ten uroczy dystans owego "nieba" wobec samego siebie. 

Stefan Niesiołowski, cokolwiek by o nim dzisiaj nie mówić, też tego dystansu do swojego katolicyzmu nabrał. Pozwala mu to zrewidować swoje dawne zacietrzewienie i zaślepienie. Pozwala na racjonalny, trzeźwy ogląd dawnych idoli. Na przyjęcie zwykłych faktów, jakkolwiek nie byłyby one przykre czy niewygodne. Kiedyś Niesiołowski w JPII tylko wierzył - dzisiaj chciałby tylko mu uwierzyć, ale i to pod pewnym warunkiem. Pod warunkiem, że wszystkie czyny i rozmowy będą świadczyć za Karola Wojtyłę. Nie świadczą.

I mniej przy tym jest nawet ważne, czy pomniki JPII ostatecznie zostaną usunięte, czy też nie. Bowiem już teraz straciły cały swój nimb i wymowę. Znaczą już coś zupełnie innego, niż znaczyły w momencie ich stawiania. Niesiołowski też na pomniki się nie nadaje. Ale pomniki stawiają przecież głównie ci, którzy sami nigdy na nie się nie wdrapią. Pomniki JPII stawiał kiedyś Stefan Niesiołowski... 

Prawda? Ma więc ktokolwiek większe prawo dzisiaj je dekonstruować? 

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka