nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
626
BLOG

"Tak wygląda Judasz"

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Społeczeństwo Obserwuj notkę 68

Dokładnie te słowa na widok dziesięcioletniej dziewczynki wydał z siebie katolicki ksiądz. Było to w czasach, gdy ateistów pogardliwie nazywano niewierzącymi. Kilkadziesiąt lat wstecz, gdy ktoś nie chodził do kościoła, dzieciaki na dzień dobry częstowały go epitetem; "świadek Jehowy", bo nie mieściło się wtedy narodowi w głowie, że można z innego powodu nie chodzić do kościoła. Nie używano słowa "praktykować". Do kościoła "się chodziło", bo inaczej nie wypadało. Co ciekawe, "świadek Jehowy" też w powszechnym znaczeniu znaczyło niewierzący. Niepraktykujący byli na ogół wytykani palcami. Judasz, jako mocno działający na wyobraźnię symbol, był bez wątpienia tym, czym go religijni ideolodzy stworzyli. Czyli jednym z podstawowych narzędzi katolickich indoktrynatorów.   

Dziewczynka na lekcji religii pojawiła się okazjonalnie i wyłącznie towarzysko, ponieważ namówiła ją koleżanka. Rodzice byli niewierzący, dziewczynka również. Ale gdyby tylko chciała, uczęszczałaby z rówieśnikami na religię. Nie musiała i nie czuła takiej potrzeby. A gdy przypadkowo dała się namówić koleżance, nieprzypadkowo została przywitana, a bardziej jednak przedstawiona pozostałym, jako Judasz. 

Można zakładać dwie opcje. Albo gość był prymitywnym chamem, który dziewczynki nieuczęszczanie odebrał na tyle osobiście, że powitalna obelga była czystą złośliwością. Albo był to beznamiętny profesjonalista, zdający sobie sprawę z wpływu wolnej od religii jednostki na całą resztę indoktrynowanych dzieciaków. I zdecydowane napiętnowanie zagrażającego autorytetowi Kościoła występku, było wg tego człowieka najskuteczniejszym i najsensowniejszym rozwiązaniem niewygodnej sytuacji. 

Żadna z opcji nie odbiera absolutnie samej dydaktycznej plwocinie użyteczności czy zasadności używania. Narzędzie jest narzędzie i jego walorów teologiczno edukacyjnych nijak nie można nie doceniać. Posługuje się nim zarówno skończony cham, jak i w miarę wykształcony i nawet możliwe, że wrażliwy na bliźnich katecheta. Posługuje się nią szemrana eminencja Rydzyk, posługuje wielu katolickich polityków, czy przecież większość przykościelnych prawicowych mediów. Jest już niejako ze swojego DNA piętnująca. Taki jest w końcu jej główny cel.

Chciałem to zdarzenie (przypomniane mi przez jego bohaterkę) wyakcentować jako pokazową wręcz lekcję religii. By pokazać jeden z mechanizmów, którymi posługują się indoktrynatorzy przy formatowaniu bezbronnych dziecięcych umysłów. Mnie ksiądz potraktował kilka razy "niewiernym Tomaszem", a ilość jadu przy sączeniu przez człowieka  biblijnej przypowieści powodowała, że zastanawiałem się wtedy, czy w osobę nie wdarł się aby jaki diabeł. 

Dzisiaj już wiem, że nauka religii to gwałt na ludzkiej duchowości. Diabły i cuda to kłamstwa, a bez Judasza nie byłoby całej tej mocno niekonsekwentnej i naciąganej do granic możliwości opowieści o Jezusie. A owa lekcję religii, na której zostałem napiętnowany, uznaję za potrzebną i udaną, bo czegoś się o religii jednak nauczyłem.

    

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo