
Brzmi jakoby żartobliwie? A niby dlaczego? I czy na pewno, skoro ci sami, którzy z uczuć religijnych usiłują zmajstrować jakiś rzekomo lepszy od adresowanych w inne obszary ludzkich uczuć fetysz, przy każdej tylko możliwej okazji krzyczą o zagrożeniu tego swojego osobistego systemu wierzeń. Bo własne uczucia są inne, lepsze od innych? Czy może tylko same obiekty uczuć determinują ich ważność, hierarchię? W takim razie powinno brzmieć złowieszczo. Słusznie boją się szanowania uczuć hołdujących piękno i potęgę samej tylko natury.
W przypadku stalowej konstrukcji na Giewoncie obiekty uczuć mamy więc dwa. Jeden to kilka ton żelastwa, drugi to wszystko co tę konstrukcję otacza. Ptaszki, świstaki,, robaczki, kosodrzewina, niepoliczalne tony skał, źródełka, cała cudowna Natura. Plus oczywiście Słonce i Księżyc. Istny kosmos, czyli prawdziwe cuda. I do wyboru mam teraz, że wiem co za tą konstrukcją stoi, lub że mnie to nie interesuje. Wybieram oczywiście swoje.
Owa cała natura do kompletu z kosmosem nie są przecież katolickie. Są ponadreligijne, ponadnarodowe, ponadpolityczne. Nie mają jednego właściciela, a nawet gdy jej skrawki zabudowane są robiącą za płot konstrukcją, to i tak można ją z jakiejś perspektywy zobaczyć. Ponapawać się nią. Oddać hołd jej naturalności, różnorodności, nieskończoności, magii.
Przyjmując argumentację ludzi religijnych, że to obiekt uczuć determinuje ich ważność, chcąc nie chcąc muszę więc bez przykrości pogratulować sobie, że w mojej hierarchii najwyżej stoi natura. Czyli i człowiek.
Któremu z kolei oczywiście gratuluję, że potrafi budować, czuć, komponować, pisać, pomagać i dawać otuchę. A także konstruować naprawdę potrzebne, jak i zarazem mniej potrzebne konstrukcje. Czasem naprawdę nieprawdopodobne i szalone. Zarówno stalowe, jak i myślowe w postaci legend, wierzeń, bajek i religii.
Zobaczymy się więc gdzieś na szlaku. Może. Chyba, że chodzisz, Wędrowcze, tylko po sztucznie usypanych żwirowiskach.

Inne tematy w dziale Społeczeństwo