Dziesiątego listopada 1919 roku, a więc po trzynastu miesiącach, Kołczak musi uciekać z Omska i zatrzymuje się w Irkucku. Ponieważ bolszewicy nacierają, admirał prosi aljantów o wyjednanie mu pomocy świetnie wyekwipowanego wojska czeskiego. Jenerał Janin przyrzeka, że sprawę rozpatrzy życzliwie. Czternastego stycznia 1920 roku czeski jenerał Jan Syrovy, z wiedzą i za zezwoleniem francuskiego jenerała Janin'a zawiera z bolszewikami umowę. Najważniejszym motywem tej umowy jest taka zamiana: ja wam wydam Kołczaka, a wzamian za to zabiorę złoto ze skarbca państwowego w Irkucku. W dziesięć dni później Syrovy wydaje Kołczaka bolszewikom. Czesi zabierają złoto rosyjskie. Siódmego lutego Kołczak i premjer "białego" rządu Piepielajew stają przed plutonem egzekucyjnym. Salwa. Kontrrewolucja skończona...
Ktoby chciał mieć plastyczny opis tego, co działo się na Syberji, kiedy to z winy czechów ginęła nasza dywizja syberyjska, niechże zajrzy do pamiętników, albo do książki Sieroszewskiego "Dalaj Lama"*. Nie dobierając słów, Sieroszewski nazywa Syrovego "psem chciwym i okrutnym". Bolesny temat, bolesne wspomnienia. Cóż, Syrovy był i jest tylko czechem...
Dzięki zręcznej tranzakcji handlowej, której ofiarą padł Kołczak, legjonarze czescy założyli w Pradze bank, wielkie przedsiębiorstwo drukarskie, mnóstwo świetlic, domów odpoczynkowych, powyznaczali też sobie wysokie renty... (1938)
***
Banka československých legií, Legiobanka, Legionářská banka





***
* Wspomniany Sieroszewski i Syrovy: "...My już dawno mieli na karku krasną armję i partyzantów bez liku po bokach, my się już tygodnie i miesiące w nieustannych bojach krwawili, na "straszennym" sybirskim mrozie na śmierć marzli, bez strawy ciepłej, bez przytułku... Tyle tylko, że na parę godzin człowiek przycupnie w "ciepłuszce" w pociągu i zdrzemie się po całodziennej mordędze... A oni, Czesi, w spokoju, w wygodzie, za naszemi plecami jadą sobie, zatrzymują się po stacjach, handlują, grabią, gromadzą bogactwo, jakiego mieli i bez tego pełne wagony... Nam brak wszystkiego, bo już wszystko po okolicach oni wybrali, nie mamy lokomotyw, bo je "pepiczki" wzięli, nie mamy chleba, nie mamy węgla, nie mamy drzewa... Wszyscy nieraz, nawet dzieci małe i kobiety, cośmy ich od bolszewików uwozili, szli do lasu rąbać zmarzłe na kamień drzewo, na paliwo do maszyn, co nas wiozły, w połach ubrania, w czapkach śnieg do kotłów zamiast wody nosili... Bo i wodę przeklęte Czechy do cna wybierały i pompy nieraz psuły... Nawet jak odejdą ze swojem bogactwem już daleko, to jeszcze na stacjach przed nami warty trzymają, nas nie puszczają, żebyśmy wszyscy corychlej wyginęli do nogi w tych bojach, w tych trudach, co im szły na pożytek... Takie to są te ścierwy, Czechy!... Ale pułkownik nasz uwijał się, zarządzał, ducha w nas krzepił... Niedługo już, niedługo... Słowo przyjdzie z Warszawy!... Pójdziem na bolszewików!... Trzy pociągi pancerne zmajstrował... Pobił bolszewików pod Litwinowem, pod stacją Turtalską, pod Tajgą...I tak pchał nas powoli pociągami, mimo zbuntowanych pułków rosyjskich, mimo ich nieprzebranych na drogach taborów... Zdawało się nam, że końca, kresu tego nie będzie... Każdy chciał swoje gniazdo jeszcze zobaczyć... pod swojem niebem umrzeć... Krzepiliśmy się... Ale sił było już mało...Od tego strasznego mrozu, co jak splunąć to śniegiem ślina spada... duchaśmy i moc wszelką tracili... W tych samych szynelach, coś w lecie chodził — bij się i śpij... i warty sprawuj... Jak z nóg zdejmujesz onuce wieczorem, żeby wysuszyć maneńko, szron się z nich sypie i chrzęszczą... Dopchaliśmy jakoś jednak do Krasnojarska... Aż tu w samem mieście wybuchła rewolucja... Opadli nas "rusy" ze wszystkich stron, jak szarańcza... Rannych, zabitych, chorych u nas moc... Każdy czeka swojej śmiertelnej kolei...a Czechy, psiekrwie, wciąż nie puszczają... trzymają nas, grożą, z bolszewikami szachrują... Naszą krew im sprzedają!... Zaczął iść w pułkach pomruk, że ginąć musimy dla czeskiego złota...Nawet nam pociągów z rannymi i kobietami nie puszczali...Był taki ich jenerał, Syrowyj... Czysty pies! Chciwy i okrutny!... Jeszcze nam na naszą prośbę, żeby kobiety i rannych przepuścił, wzgardliwie odpowiedział..."Nadrugał się!"... "
***

W życiorysie Jana Syrový można dostrzec intrygujące rozbieżności, tudzież niedopowiedzenia. Pierwszy fragment pochodzi z 1938 - z artykułu o delikatnych znamionach pamfletu. Dodać należy, że Syrovy był działaczem sokolim (odznaczonym nawet później za tę działalność w Czecho-Słowacji, był wychowawcą w jednej z tamtejszych szkół). Tu jego ojciec reklamuje się w polskiej prasie sokolej (1900 r.).

Fragment z 1938 r. (Jan Syrovy urodził się w 1888 r., w 1909 miał 21 lat)
"W roku 1909 przyjechał do Warszawy młody gimnastyk, p. Jan Syrovy, i objął stanowisko instruktora w IV gnieździe sokolim. Początkowo mieszkał w podrzędnym hotelu, znosząc niewygody bez większego szemrania. Jeden z uczynnych druhów, chcąc przyjść cudzoziemcowi z pomocą, zaprosił go do siebie, dał mu pokój, opiekę utrzymanie,- krótko mówiąc - przyjął go do swej rodziny. W ten sposób ["Jasio"] obecny dyktator Republiki Czeskosłowackiej stał się mieszkańcem Powiśla, mieszkańcem domu nr. 79, przy ulicy Dobrej. (Zaznaczmy, aby nie było nieporozumień, że przed wojną numeracja domów była inna. Podajemy adres istotny)."
[Historia drużyn sokolich w zaborze rosyjskim: "Najpóźniej organizacje sokolskie tworzą się w zaborze rosyjskim. Po 1905 powstają związki w Królestwie Kongresowym, na Kresach, Rosji i Małopolsce. Po Zlocie Grunwaldzkim w Krakowie (1910) zaczęto tworzyć drużyny sokole (wojskowe) i objęto patronatem tworzące się organizacje skautowe." - pasowałoby]
I dane oficjalne - wiki polskie
"W 1907 ukończył liceum budowlane w Brnie. Potem pracował w różnych firmach budowlanych po całej ojczyźnie i w 1912 w Rosji. Przed I wojną światową objął stanowisko asystenta budowlanego w Warszawie."
wiki czeskie:
a następnie w 1911 roku wyjechał do Rosji. Syrovy poszedł do pracy w Warszawie, która była wówczas częścią Rosji.
czeska strona internetowa dedykowana:
"Skończył liceum budowlane w Brnie, w 1907 roku zgłosił się jako ochotnik do jednorocznej służby w armii austro-węgierskiej. Po odbyciu służby wojskowej wyjechał do Rosji, gdzie pracował jako technik budowlany w Warszawie [pracoval jako stavební technik ve Varšavě a studoval na tamní technice], studiował w technice lokalnym. Po wybuchu I wojny światowej nie zgłosił się do armii austro-węgierskiej, ale dobrowolnie dołączył do armii rosyjskiej."
***
(1938) "Wojna zaskoczyła p. Syrovego w Warszawie. Wszyscy myśleli, że jako obywatel austrjacki pojedzie do Austrji. Istotnie, w dniu ogłoszenia mobilizacji, Jasio znikł. Po tygodniu nadeszła do przyjaciół pocztówka... z Kijowa, pocztówka pisana po polsku. W jakiś czas potem rozeszły się pogłoski, potwierdzone wkrótce przez prasę, że pułki czeskie przechodzą na stronę rosyjską. Ze sztandarami, z orkiestrą, w pełnym komplecie. Dalej dotarły do Warszawy wieści, że Kijów stał się ośrodkiem dywersji czeskiej.
Zrozumiano wówczas, kim był warszawiak Jasio i dlaczego wyjechał do Kijowa. W Kijowie, w Odesie i w innych miastach Ukrainy, między czechami zawrzała praca organizacyjna. Jan Syrovy był zaopatrzony w papiery, ułatwiające wstęp do urzędów rosyjskich. Pomogła mu w tem czesko-rosyjska loża "Slavia", nad którą czuwał Milukow..."
Inne tematy w dziale Kultura