Historia III RP to historia niechęci. Do komuchów, do postkomuchów, do oszołomów, do moherów, do pisiorów, do sekretarzy, do nomenklatury, do ekstremy, do prezydentów, do premierów, do partii, do dziennikarzy, do patriotów, do neoliberałów, do socjalistów, do Balcerowicza, do Leppera, do Kaczyńskich, do Macierewicza, Kamińskiego Wałęsy, Sawickiej. Marka Jurka, Janusza Korwin-Mikkego, Millerów, Jakubowskiej, Kwaśniewskich, Palikota, Niesiołowskiego, Bartoszewskiego, Olejnik, Lisa, KRRiTV, PO, PiS, PZPR, UW, SLD, UD, PJN, Ruchu Palikota, Samoobrony, TVP, TVN, GW, GP, prawicy, lewicy, do wierzących, niewierzących, do Chrześcijan, do Żydów, do władz Rosji, do władz Niemiec, do władz Unii, do krzyża, do przeciwników krzyża, do globalistów, antyglobalistów, ekologów, do homofobów, do pedałów i do wszystkich innych poza cyklistami.
Błędy trzeba usuwać, a nie je podkreślać.
Na niechęci nie da się niczego dobrego zbudować
i nikomu nie wolno budować przyszłości Polski na niechęci Polaków!
Coraz bardziej denerwuje mnie, że pomysłowość starych i nowych bytów polskiej sceny politycznej ogranicza się do dawania kopa w tyłek tym, którzy akurat odwrócili się do nich plecami.. co w praktyce sprowadza się do rozmów typu:
- Jarek jest gupi!
- Donek jest matoł!
Rozpaczają wszyscy, że kolejne wybory przegrane zostały o punkcik i podejrzewają, że gdyby JK uśmiechnął się w bardziej stosownej chwili albo srogą miną zmroził w jeszcze bardziej stosownej chwili, losy milionów Polaków miałyby się lepiej, a Polska wkroczyłaby w świetlaną przyszłość. Tyle, że nowy premier dalej będzie rządził bardzo zniechęconym narodem. Jak to się kończy, mieliśmy okazję zobaczyć w 2007 roku, a przecież od tej pory wzajemna niechęć tylko urosła.
Moim zdaniem wygląda na to, że sytuacja doprowadzona została do tego, ze politycy już niewiele mogą. Ani wskazanie kolejnej brzozy świadczącej o tym, że JK jest po prostu nienawistnym oszołomem, ani udowodnienie, że brzoza niezbicie świadczy, że Tusk jest zdrajcą. Prawdę o brzozie oczywiście trzeba powiedzieć, ale to nie brzoza zdecyduje, jaką mamy przed sobą przyszłość. A o przyszłość przecież chodzi.
Co zdecyduje?
Nie „co”, tylko „kto” zdecyduje!
My zdecydujemy!
Chcesz, to chodź z nami, nie chcesz, dalej krzycz:
- Jarek jest gupi!
- Donek jest matoł!
Siła polityków skończyła się! Będą mówili prawdę, będą kłamali, będą rozsądni, będą głupcami, będą czcigodni, będą łajdakami, ale zmieni to słupki tylko o malutkie punkciki, a nie uczyni zmiany jakościowej.
A Polakom potrzebna jest zmiana jakościowa!
Co przyniesie taką zmianę? Przecież mówię – my przyniesiemy. Do tej pory wszelkie zmiany zostawialiśmy politykom i wychodził z tego tylko jakiś Okrągły Stół albo Olek, Bolek lub inny niewymowny.
Argumenty polityków mają coraz mniejszą wagę, bo wiarygodność tych, którzy je wypowiadają, jest miażdżona na wszelkie sposoby. Natomiast każdy z nas, jako osoba prywatna, ma jakąś wiarygodność, budzi czyjąś sympatię.
Sympatia, przychylność jest bardzo ważna. Pamiętacie pierwsze chwile Platformy Obywatelskiej? Trzy postaci, które pierwsze pokazały się w polityce, wzbudzając sympatię milionów. Wzbudzili sympatię, zanim pokazali, że są politykami. Zanim! Bo politykowi wzbudzić sympatię chyba długo się w Polsce nie uda. Pewnie dlatego politycy tak nadużywają emocji negatywnych.
Natomiast z naszymi zawodami negatywne emocje nie są w żaden sposób związane. Czy jesteś ślusarzem, dziennikarzem, sportowcem, czy księdzem, dla swoich znajomych jesteś przede wszystkim sobą.
Wykorzystaj tę sympatię i głośno powiedz:
tak jestem fajny i jestem moherem!
Pokaż swoim znajomym, że moher to normalny człowiek.
Pokaż im, że poglądy mohera wcale nie bolą, nie są oszołomskie,
że posługujemy się rozumem, a nie zaślepieniem.
Pokaż, że chodzi nam o rzeczy bardzo ważne, a nie wymyślone.
Jarosław Kaczyński tego nie zrobi, niechęć do JK już dawno została silnie zaszczepiona.
Jedynymi, którzy mogą się z tą niechęcią uporać jesteśmy my.
W wyborach bierze udział połowa Polaków. Druga połowa jest tak silnie zniechęcona do polityki, że woli spokojnie oglądać telewizję niż przyznać się przed samym sobą, że bierze udział w wybieraniu tych łajdaków.
Dopiero po zyskaniu sympatii
jest czas na argumenty.
Inaczej trafiają w ścianę.
Połowa społeczeństwa to olbrzymia liczba głosów, o które trzeba się postarać. Ci ludzie nie słuchają polityków. Ich argumentów, nie czytają blogów politycznych i ich wiedza o świecie współczesnym pochodzi głównie z telewizji. Nie obrażajmy się na nich, nie nazywajmy ich głupcami, zdrajcami, bo nimi nie są Są ludźmi oszukanymi.
Oszukanych trzeba wyprowadzić z błędu,
a nie obrażać.
Więc jak?
Jesteś z nami?