
Wszystko jest relatywne – brzmi niezmienione od 40 co najmniej lat ulubione powiedzenie zachodnioeuropejskiej młodzieży, które ma usprawiedliwić brak jakichkolwiek norm. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – to powiedzenie najczęściej powtarzane jest nad Wisłą. Oba zastosować można do tego, co zdarzyło się w Bukareszcie na szczycie NATO.
W polskich mediach mówi się wyłącznie o sukcesie Polski – czyli przyrzeczeniu, że w grudniu br. sprawa akcesji Gruzji i Ukrainy będzie ponownie omawiana podczas spotkania na (małym) szczycie NATO. Dużo to czy mało? Raczej tyle, aby przykryć litościwie wstyd, jaki malowałby się na twarzy prezydenta Busha przy założeniu że posiada on wstyd. Wspaniale, że prezydent Kaczyński zademonstrował niezłomną wolę stanowienia niezależnej od europejskich partnerów polityki w imię dalekosiężnych celów. Za ten akt heroizmu z pewnością przyjdzie mu jeszcze niejeden raz zapłacić. „Polska ma długą pamięć” jak stwierdzić miał rzekomo min. Sikorski, co nadzwyczaj gorliwie zinterpretowano jako chamskie grożenie Francji, ale... Francja i Niemcy też. Tego co prawda nikt nie powiedział, ale my to przecież po prostu wiemy.
W niemieckich mediach podkreślano wielki sukces Niemców i Francuzów. Ich ukartowana umowa przeciwko pozwolenia na członkostwo Gruzji i Ukrainy powiodła się. To samo dotyczy przyjęcia Albanii i Chorwacji i wstrzymaniu Macedonii. Udało się przede wszystkim dochować omówionych strategii z Putinem. Amerykanie przystali na wszelkie warunki, żeby tylko załatwić z Putinem sprawę najważniejszą – korytarz powietrzny dla transportów samolotowych o Afganistanu. Niemcy mają wszelkie powody do zachłystywania się ze szczęścia: dotychczasowe spotkania NATO sprowadzały się wyłącznie do kiwania głowami na każde słowo amerykańskiej ewangelii. Tym razem było inaczej.To powód do szampańskiego nastroju wśród Niemców i Francuzów.
Tymczasem we wszystkich mediach próżno szukać informacji najważniejszej – jakie dodatkowe zobowiązania w ludziach i sprzęcie do Afganistanu podjęto w Bukareszcie? Na co zgodziła się Polska? Jakie będzie to dodatkowe obciążenie dla budżetu? O ile zostanie poszerzona strefa aktywności bojowej? Pytań tego rodzaju nie słyszało się w ustach polskich dziennikarzy. Sam prezydent i minister MSZ jakoś nie kwapili się, żeby sami z siebie o tym wspominać. Wiadomo tylko, że Francja wyśle 1500 żołnierzy. Ustalono jednak, że ich zadaniem będzie dekowanie się w stolicy, natomiast zadania bojowe dostaną bardziej „otrzaskane” delegacje, w tym polska.
Sytuacja w Afganistanie jest w obecnej chwili bardzo trudna, według fachowców o wiele trudniejsza, aniżeli w Iraku. Zaprowadzanie demokracji zachodniej ogranicza się do Kabulu, a i to niecałego, oraz silnie strzeżonych baz stacjonujących wojsk. Minimalne wzmocnienie sił NATO-wskich to kropla na gorący kamień. Sprawa Afganistanu, zaklejona plastrem na odciski, bo inaczej nie można nazwać podjętych zobowiązań, była największą klęską prezydenta USA. Naturalnie, w tak szerokim gronie i w tak krótkim czasie niepożądanym byłoby detaliczne omawianie tej problematyki. Ale czy w ogóle jest ona na szczeblu sojuszu analizowana w międzynarodowym kręgu, czy raczej „każdy sobie rzepkę skrobie”? I co z tego wszystkiego ma lub będzie miała Polska? Tego też się nie dowiemy. U wojskowych wszystko ściśle tajne. Z wyjątkiem kaca. Ten jest obowiązkowy.

Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka