Wydaje się, że rzeczą ze wszech miar słuszną było złożenie swojego czasu na forum ONZ przez Kaddafiego oficjalnej interpelacji, w której wnioskował o natychmiastowe rozwiązanie kraju o nazwie Szwajcaria. Kaddafi miał wiele złych cech i sporo rzeczy niedobrych na koncie, ale tamtemu jego apelowi przyklasnąłem gorąco. Jakaż szkoda że ONZ nie wykazał się żadnym zrozumieniem dla tak szlachetnego pomysłu.
No bo zastanówmmy się. Na ciula nam taki kraj jak Szwajcaria? Czy ktoś rozumie o co w tym chodzi? Pomijam to, że kraj w którym mówi się ośmioma czy tam czterema różnymi językami, na dodatek oficjalnie, nie może być krajem normalnym. Istnienie tam fioletowych krów w pełni nam to potwierdza. To jest jednak nic.
Wyobraźcie sobie, że w tej naszej światłej i humanistycznej do bólu Europie funkcjonuje sobie tuż obok nas, jak gdyby nigdy nic, kraj w którym ktoś się dopatrzył, że w monetach reprezentujących walutę tegoż kraiku, znajdują się niepokojąco duże stężenia rtęci. Dlaczego niepokojąco? Ano bo niestety zaczęto się domyślać, że złoto z którego owe monety są bite, może pochodzić m.in. ze złotych zębów, które naziści deponowali w szwajcarskich bankach. Zgroza.
W ogóle Szwajcaria niech nas nie zmyli tą swoją fioletową krową i tym, że ponoć tam wszyscy kończą pracę o 15 ej najpóźniej, a potem do końca dnia pucują swoje Mercedesy. Szwajcaria była cichym wspólnikiem Adolfa. Oficjalnie neutralna, w praktyce szeroka niczym drzwi do stodoły, dla niemieckich jednostek panoszących się wówczas, jak pamiętamy, po Europie. Istnieją zapiski wspominające o tym, jak to żydzi z całej Europy w desperacji popełniali samobójstwa tuż przed budkami szwajcarskich celników, ponieważ Szwajcaria nie chciała ich wpuszczać na swoje terytorium. Czy ktoś z Was też się boi Szwajcarów?
Wydaje mi się, że najważniejsze w życiu to się nie rozdrabniać. Powoli dochodzę do takiego wniosku. Nie robić pięciu czy sześciu rzeczy słabo, a skupić się na jednej, czy tam góra dwóch, i w tych dziedzinach starać się deponować maksimum energii. Tego typu rozdrabnianie się było zawsze moją największą zmorą ale wygląda na to, że uczę się powoli jakoś sobie z tym radzić. Człowiek się zmienia bo kiedyś potrafiłem wydać nieskończoną sumę pieniędzy a dziś jestem sknerą, która pięć razy zastanowi się nad tym czy potrzebny mi nowy ajfon. Niesamowite, prawda? W każdym razie warto nad sobą pracować, a ja sam liczę na to, że tych pozytywnych przemian w moim życiu będzie więcej. Bo jeszcze mam trochę czasu, prawda?
Inne tematy w dziale Rozmaitości