Wyobraźmy sobie powierzchnię oddalonej od nas bardzo daleko planety. Szum kosmosu, marsjańskie burze, czerwonawa gleba i niemalże boska samotność. Nagle gdzieś z góry w ten cały spokój spada coś tajemniczego, nie wiadomo skąd to jest i jakie ma zamiary. UFO przyleciało? Nie. To mała - wielkości samochodu osobowego tak w zasadzie - sonda marsjańska wysłana przez imperialnych ziemian. Curiosity. Około godziny 7:31 naszego czasu mała Curiosity spadnie na Marsa i jeśli wszystko dobrze się powiedzie to niebawem przyśle nam marsjańskie pocztówki w rozdzielczości HD.
Cały problem polega na tym żeby tą małą Curiosity wyhamować z prędkości kilkunastu tysięcy km/h, tak aby nie roztrzaskała się o ziemię..tfu, wróć, o Marsa. Będzie wariować, kręcić rozmaite trajektorie tylko po to aby wytracić swoją ogromną prędkość. Potem - jak już wszystko będzie dobrze - poleży sobie chwilę w marsjańskich piaskach i wyśle nam smsa z wiadomością, że jest już na miejscu. Nie ma się co martwić. Mała Curiosity ma baterie pozwalające jej żyć przez 14 lat. Przez ten cały czas będzie sobie w najlepsze łazikować po Marsie i zbierać materiały dowodowe. Nie wbije tam flagi USA na szczęście.
Życzmy małej Curiosity szczęścia, wszak jest w niej trochę Polski - w postaci pewnych podzespołów wykonanych nigdzie indziej jak na naszych pra-słowiańskich ziemiach. Tak więc tym samym i kawałek naszego kraju o 7:31 zląduje na Marsie. Jak tylko rano wstaniecie to sprawdźcie czy wszystko skończyło się dobrze. Nasza mała Curiosity właśnie pewnie dolatuje do celu.
Curiosity - dasz radę!
Inne tematy w dziale Rozmaitości