Nie wiem gdzie umiejscowione jest źródło mojej kulinarnej fobii. Może te moje robotniczo-proletaryackie korzenie nie pozwalają mi wejść na dobre w świat blichtru i parmezanu? Tak czy siak, nie lubię włoskiej kuchni. W pierwszym odruchu chciałem napisać, że jej nie trawię, ale byłoby to nadużycie, bo trawię ją niemalże momentalnie. Mam z nią jednak jakiś kłopot. Gdy tylko ktoś postanowi przyrządzić jakiś lekko strawny włoski posiłek, czy to spagetti czy lasanię to natychmiast coś się we mnie wtedy buntuje. Jako człowiek dość grzeczny zjadam to bez mrugnięcia okiem, ale dobrze wiem, że gdy tylko będę miał chwilę spokoju to i tak będę musiał "dobić" kawałkiem kiełbachy z musztardą.
Problem zresztą jest szerszy i nie dotyczy tylko kuchni włoskiej. Wszelkie, jak to mówi moja mama "wynalazki", staram się omijać szerokim łukiem. Kuchnia irańska, sushi, sałatki ryżowe, kurczak z ananasem czy pory w sosie beszamelowym. Wszystko to wzbudza moją ostrożność i podchodzę do takiego żywienia z dużym dystansem. To nie jest obiad do diabła. Obiad to ziemniaki, kotlet i surówka. Obiad to zupa pomidorowa albo kapuśniak. Gulasz, kopytka, bigos, gołąbki albo najzwyklejsza chocby ryba. Wszystko inne to niepotrzebny przerost formy nad treścią.
Albo naleśniki. Jak można zjeść naleśniki na obiad. Kawałek ciasta polanego śmietaną i udekorowanego truskawkami. Znałem człowieka, faceta dosyć postawnego, który nie jadł na obiad niczego co nie było naleśnikiem. Z niesmakiem patrzył na mnie, gdy brałem podwójną porcję flaków i jeszcze bitki do tego.
Tymczasem ciężko dziś o możliwość uniknięcia kulinarnego snobizmu. Nawet na grillach nie można już zjeść normalnej pieczonej "giętej" z keczupem (można, ale wtedy ewentualnie tylko z "keczapem" i zapiekaną w brokułach) tylko podtykają nam grilowane warzywa w wywarze z alpejskich jagód.
Tak się teraz je, ty stołówkowy barbarzyńco - słyszę. Mówię, że skoro mnie to nie zachwyca, to jak ma zachwycać? Gombrowicz nic nie pomaga. Każą mi się usmiechać i dalej jeść oliwki i krewetki. Wtedy tęsknie zerkam na te najtańsze budy z hamburgerami. A bułka z pieczarkami? Pamiętacie bułkę z pieczarkami, którą można było kupić na Starym Mieście w Warszawie?
Inne tematy w dziale Rozmaitości