Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2285
BLOG

Pośpiech

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 52

 

Jestem w sklepie; nabieram do koszyka różnego rodzaju warzyw i zmierzam do samoobsługowej wagi. Kładę na niej pomidory, wyjeżdża naklejka z ceną, przyklejam ją do foliowej torebki i odkładam „ocenione” produkty do koszyka. Schylam głowę, bo chcę sięgnąć po ziemniaczki. Gdy się prostuję, „moja” waga jest już zajęta. Jakaś zażywna, dobrze ubrana jejmość, pcha tam swoje ogórki nie zważając na to, że stoję tam nie tylko ja – prawowity, aktualny operator – ale też kilka innych osób obładowanych warzywami, grzecznie czekających na swoją kolej. Kiedy patrzę na nią pochmurnym wzrokiem, odpowiada z naturalnym wdziękiem: „przepraszam, ale strasznie się śpieszę”.

I nie jest ta sytuacja żadną wyjątkowością, żadnym kuriozum społecznym. Taki wyścig po drobne zwycięstwa nad „naiwniakami” trwa dzień w dzień. Ścigamy się na rowerach, na ulicach, w mediach i w polityce. Nikt nie chce zostać frajerem. Z tamtą panią spotykam się dziesięć minut później przy kasach. Stoi za mną i jeszcze za pięcioma innymi osobami. Pewnie nadal przeżywa ten swój wcześniejszy zwycięski check-point i planuje nową górską premię. Chwilę potem widzę, że wypełza zza innej kasy i obładowana siatkami wychodzi ze sklepu, choć ja jeszcze nie widzę nawet kasjerki. To się nazywa wiktoria. Kogo przesunęła w bok, jakich sztuczek użyła? Czy może wystarczyła sama, zwykła i konwencjonalna bezczelność?

Czasami zastanawiam się, skąd w nas ten pośpiech. Czekając na pociąg, sięgam po jakieś kobiece pismo leżące na ławce. Tam zawsze najlepiej słychać co w trawie piszczy: „Rozwiodłam się, ponieważ mój mąż był zbyt mało dynamiczny. A ja muszę żyć w pędzie. Bez tego usycham”. Tako rzecze pani, która postanowiła podzielić się w liście do redakcji swoją traumą dotychczasowego, powolnego życia. Jaki pęd? Do czego? Po co?

Ano po to, że wszyscy dobrze sobie zdajemy sprawę, że jeśli nie przyciśniemy nogą gazu, to nas ktoś zmiecie. Ktoś, kto śpieszy się bardziej niż my.

Czemu Polacy sądzą, że jeśli będą się śpieszyć, to cokolwiek wygrają? Nie mamy czasu, nie chcemy zatrzymać się choć na chwilę i zastanowić się w spokoju nad czymkolwiek. Potem rozbijamy się o którąś z kolejnych, byle jakich przeszkód i sądzimy, że stało się tak tylko z powodu naszej przesadnej powolności. Nasza popędliwość uwidacznia się w formułowaniu sądów i opinii. Szybciej, szybciej. Jedna opinia w pośpiechu budowana na kilku wcześniejszych, równie wartko wykonstruowanych. Potem trach, i wszystko leży. Trzeba zaczynać od początku. Tyle, że dwukrotnie szybciej.

Ja sam tego wszystkiego doświadczam. Też chcę pędzić przed siebie. Dlaczego? Bo wszyscy wokół coraz szybciej biegną, więc jak stoję, to mam wrażenie, że się cofam. To chorobliwe i staram się z tym walczyć na ile potrafię. Czy jest na to jakieś definitywne lekarstwo? Pewnie nie. Z naturą się nie wygra, bo przecież wszyscy wzięliśmy się pośrednio z pędu, z wyścigu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Rozmaitości