Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
492
BLOG

Śmierć dyskotece i dubstepowi na pohybel.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 13

 

Jak każdy wielki człowiek:) noszę w sobie całą masę rozmaitych fobii i nieuzasadnionych frustracji. Moja nadwrażliwa dusza z trudem przyswaja ten cały cywilizacyjny zgiełk i częstokroć źle reaguje na jego najdrobniejsze nawet objawy. Myślę, że swobodnie mógłbym jedynie pisać o tym co mnie wkurza, bo listę mam długą i pewnie stanowiłaby ona nigdy nie kończące się źródło inspiracji. Byłoby to nawet kuszące, ale jak sądzę, zarazem bardzo monotonne. Próbowałem więc już kilka razy wybrać tą jedną, jedyną rzecz, która wprost doprowadza mnie do wrzenia. Długo nie mogłem się zdecydować – aż do dzisiejszego dnia.

Kiedy wchodziłem do pewnego wielkopowierzchniowego sklepu, nagle, tuż przed wejściem, zaatakował mnie jakiś wściekły łomot, przypominający atak sztukasów. Obejrzałem się trwożliwie za siebie i ujrzałem wesołe miasteczko. Dzieci jeżdżą na karuzelach, rodzice jedzą lody, świeci słońce, a z głośników napiera na ludzi potworny dyskotekowy bit. W tym momencie zrozumiałem czego nienawidzę najbardziej.

Nienawidzę bitów. Chociaż nie wszystkich – te występujące w muzyce rap, są jakby dostrojone do bicia ludzkiego serca i nawet czasem potrafią brzmieć dobrze. Chodzi mi o te wszystkie wściekłe bity w tempie 120 bpm, które wylewają się dosłownie z każdego kąta. Nie wiem czemu nazywa się muzyką coś, co inwazyjnie niszczy nie tylko bębenki i wrażliwość ludzką, ale też najpewniej i szare komórki. Czy to zespół Disco-polo czy jakiś „ambitny elektro-house-dub-etno-techno-coś tam”, mój organizm krzyczy zawsze tak samo, czyli woła o wybawienie.

Tu oczywiście można mi spokojnie powiedzieć: „Ty, Kacprzak, znów się czepiasz. Nie słuchaj takiej muzyki i daj innym żyć.”

No właśnie tu jest problem. Bo ja nie zmuszam nikogo do słuchania jazzu, a mnie się bitami po prostu terroryzuje i molestuje. Nie mówię już o tym, że w każdym bloku jest przynajmniej jeden wesoły lokator, który uwielbia wpuszczać to dudnienie w eter i z lubością wsłuchuje się jak jego debilne bity wprawiają cienkie, żelbetowe konstrukcje w przyjemne drżenie. Siedzi taki gość trzy piętra wyżej, a do mnie dolatuje tylko rytmiczne dudnienie, od którego drga zastawa stołowa. Czy słuchać tego z oddali, czy z bliska, efekt jest taki sam: wrażenie, że siedzi się w zamkniętej beczce, w którą ktoś naparza jakimś wielkim młotem.

Gorsze od domorosłych DJ-ów, są te diabelskie komanda mające poimplementowane bity w komórkach, w dźwiękach sygnału telefonu i ostrzeliwujące się nimi wprost z uchylonych szyb samochodów.

Reaguje na to coraz gorzej. Nie uznaję i nie toleruję w mojej najbliższej przestrzeni jakiegokolwiek bitu. Nie życzę sobie tego słyszeć nawet cichusieńsko, po prostu nie życzę. Wszyscy ludzie żyjący wokół mnie, dobrze to już wiedzą, a moje ataki wściekłości kiedy mnie się tym nawet lekko „połechce” są już wystarczającym ostrzeżeniem na przyszłość.

Jest coraz gorzej. Bo to coś jest tak ekspansywne, że zaczyna zarażać wszystkie możliwe dziedziny sztuki. Przybrało ubranko tak modnego ostatnio dubstepu i wciska się w tej postaci w hip-hop i rock – vide ostatnia płyta zespołu Korn. Jestem pewien, że niedługo nawet w Kościołach będzie się puszczało dubstep. Będzie się to robiło wszędzie, gdzie tylko możliwe. Dotąd, aż już nie będzie jednostek posiadających w głowie jakikolwiek cień rozsądku. Wtedy będziemy już tylko przemiłymi zombiakami, reagującymi już tylko na bity.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości