Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
317
BLOG

Kto rozróżnia braci Kliczków?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

Otóż ja nie rozróżniam. Boksem interesuję się w stopniu minimalnym, jakąś tam podstawową wiedzę mam, ale bracia Kliczko będą już na zawsze dla mnie nierozróżnialni. Tak więc nie wiem, jak zwykle, który z braci będzie dziś walczył. To co usprawiedliwia moją ignorancję to fakt, że to nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Jeden czy drugi, nieważne, obaj to doskonałe maszyny do wybijania z przeciwnej głowy wszelkich chęci do boksowania.

Schemat zawsze jest taki sam. Buńczuczne zapowiedzi, treningi z niedźwiedziami, pływanie w Bajkale albo w Michigan, odżywki, wsparcie rodziny i przyjaciół. Wszystko to psu na budę już od dnia ogłoszenia daty walki. Rywal, czego by nie robił i jak się nie naprężał, ma od pierwszego dnia treningów wypisane pogrubionym Arialem na czole słowo: porażka. Jedyne co może pasjonować w tym całym show, to kwestia jak bardzo może udać się śmiałkowi zminimalizować efekt starcia z betonową ścianą. Czy ów śmiałek będzie wyglądał jak Adamek, czy może nawet uda mu się dojść o własnych siłach na konferencję prasową. To istotnie ciekawe.

A bracia? Bracia, w mojej skromnej opinii, stworzyli nową sztukę boksu, którą nazwałem roboczo, boksem poczciwym. Otóż obaj bracia pomijając to, że łamią nosy i gruchocą łuki brwiowe, są przy tym wszystkim bardzo ujmującymi ludźmi. Poczciwymi właśnie. Przyjrzyjcie się im. Oni mają wręcz taki przepraszający wyraz twarzy. Walczą tak, jak gdyby robili to w ramach jakiejś większej, pokojowej oczywiście, misji, a te wszystkie ciężkie nokauty odbywają się najzupełniej przypadkiem i są jakimś ich przykrym, niechcianym obowiązkiem. Zresztą kiedy jeden z braci przewraca rywala, już drugi leci z zatroskaną twarzą, dzierżąc pudełko z chusteczkami, aby opatrywać obitą facjatę pokonanego. Przepraszają obitego z całego serca za to co się stało i udowadniają nam, że to wszystko w ramach walki o pokój na świecie i o poszerzanie ekologicznej świadomości. Sądzę, że każdy z rywali Kliczków, po sprawionym przez nich łomocie, najpewniej staje się ich zaprzysięgłym fanem, a może nawet i dozgonnym przyjacielem.

Myślę sobie, że problem nie rozróżniania obu braci nie jest tylko moim problemem. Bo każdy z bokserów, który musi stoczyć walkę z ludźmi, którzy muszą w jej toku skupiać całą swą uwagę na tym, aby nie zrobić rywalowi przesadnej krzywdy, z pewnością po jednym z ich firmowych ciosów także nie jest w stanie ich rozróżnić. Mało tego. Jestem pewien, że i przed samą walką niewielu z nich wie, z którym z braci tak naprawdę będzie się bić. To znaczy, któremu z tych dwóch poczciwców da się potwornie obić.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości