Ględzenie o tym, że świat się zmienia na gorsze to przywilej ludzi, którzy się starzeją. Ja sam już dawno przestałem udawać, że rozumiem choćby 50% tego co dzieje się dziś na świecie. Z dnia na dzień rzeczywistość coraz mocniej jawi mi się jako "terra incognita", pełna 40-latków w białych trampkach, wyszczekanych 18-latek czy też coraz nowszych smartfonów, którymi można sprawdzić czyjeś DNA. Wiatr odnowy zmienia też język polski, który z wolna zamienia się w jakiś przedziwny slang.
Nie marudzę, po prostu z lekkim rozbawieniem obserwuję. Np. to, że kiedy kupuję deskę do prasowania to nie kupuję tak naprawdę deski do prasowania, a raczej przedmiot dedykowany osobom zamierzajacym prasować. Jak to pięknie brzmi! A wasz samochód? Jaki on jest? W gazie, w benzynie, czy też może w Dizlu?
To jednak tylko przygrywka. Jestem pełen podziwu dla kariery jaką w ciągu killu lat zrobiło sformułowanie ogarnąć. Jeszcze niedawno należało ono tylko do młodziezy gimnazjalnej, która po lekcjach ogarniała lekcje. Do dziś pamiętam rozmawiającą w pociągu podmiejskim nastolatkę, która mówiła koleżance, że wpadnie do niej tuż po tym, jak ogarnie psa. Dziś ogarnianie jest wszędzie. Ogarniają młodzi, starzy i niemowlęta. Mocno rozbudowany język polski w przyśpieszonym tempie dostosowuje się do wszechogarniającego kultu minimalizmu. Zamiast setek niepotrzebnych czasowników i przymiotników jest jedno słówko - właśnie ogarnąć. Brytyjska prostota może się schować.
Wróćmy do ogarniania. Można więc ogarnąć obiad, pracę, mieszkanie a nawet małżeństwo ( w sensie: wejść z kimś w związek małżeński). Jeśli ktoś ma coś w głowie to jest po prostu ogarnięty (w wersji uproszczonej tzw. ogar). A więc wszyscy wokół coś ogarniają. Kiedy mówisz, że coś ogarniasz dajesz tym samym świadectwo swojego bardzo swobodnego podejścia do życia i też swojej pewności siebie. Kiedy mówisz, że musisz ogarnąć egzamin to wiadomo, że spokojnie go zdasz choć nawet nie zaglądałeś do książek. A nawet jeśli go nie zdasz, to też nic się nie stanie. Po prostu będzie to kwestia większego ogarnięcia się i wtedy wszystko już będzie w jak najlepszym porządku.
Na ogarnianie się jest tylko jedna broń mogąca zamienić ogarniętego w nieogarniętego. Aby tego dokonać, nie trzeba silić się na żadną argumentację - trzeba wówczas powiedzieć po prostu zaklęcie: no błagam cię. Może być ewentualnie no proszę cię. Oczywiście trzeba to wzbogacić odpowiednią intonacją nadającą rzeczonemu zaklęciu znamiona troski przemieszanej z pogardą. Trzeba chwilę to poćwiczyć i już się umie. Mówisz komuś np. że nie lubisz kebabu i już słyszysz: no proszę cię. Tym zaklęciem można próbować zbijać niemal każdy możliwy do wyobrażenia pogląd z teorią względności włącznie. No proszę cię/ błagam cię można swobodnie połączyć - dla większej mocy - z ogarnij się. Na razie politycy w telewizorach jeszcze nie ogarniają, ani nie korzystają z no proszę cię, ale jak sądzę jest to jedynie kwestia czasu.
To by było w zasadzie na tyle. Pogoda się poprawia, więc idę ogarnąć rower. Pozdrawiam wszystkich i życzę miłej niedzieli.
Inne tematy w dziale Rozmaitości